Draco i Hermiona

Draco i Hermiona

9 lipca 2016

Rozdział 12 Z deszczu pod rynnę

Dla tych, którzy czekali.
 
***

Uczucia przejmowały kontrolę nad rozumem w najbardziej nieoczekiwanych
momentach;
Były jednocześnie trudne zarówno do odrzucenia, jak i do zaakceptowania.
Pogrzebane żywcem... nigdy nie umierają.
Musiał je kontrolować.*

***
       
            Tego ranka w maleńkiej kuchni przy Grimmauld Place 12 panował jeszcze większy gwar niż zazwyczaj. Stare, zaniedbane pomieszczenie, któremu Molly Weasley bezskutecznie próbowała przywrócić lata świetności nie było w stanie pomieścić wszystkich członków Zakonu Feniksa, toteż poszczególne osoby zaniechały przesiadywania w niej po kątach, na rzecz dużo przytulniejszego salonu. Nawet pojawienie się w drzwiach wyraźnie rozradowanego Billa nie było w stanie okiełznać gwaru rozmów, który nie cichł odkąd na stole pojawiła się długo wyczekiwana przez wszystkich wielka, dyniowa tarta.
      - Muszę wam coś powiedzieć! - krzyknął najstarszy przedstawiciel klanu Weasleyów, jednak jedyną reakcją na jego słowa był gromki śmiech Georga, którego Grylażki pomarańczowe zrobiły furorę na języku Ginny.
      - Coś się stało, kochanieńki? - zapytała uprzejmie Pani Weasley, której w końcu udało się usiąść przy stole. Spojrzała wyczekująco na swojego syna, posyłając mu przy okazji pokrzepiający uśmiech.
      - Nie! To znaczy... Tak - odpowiedział dziwnie zmieszany, przestępując przy tym z nogi na nogę.
      - Coś złego? - dopytywała się Molly, jakby przeczuwając nadchodzące kłopoty.
      - Nie, ale... Fleur spodziewa się dziecka! - wykrzyczał uradowany Bill, patrząc dziwnie zaszklonym wzrokiem na resztę rodziny. Nim zdążył cokolwiek dodać rozległ się przeraźliwy huk przewróconego krzesła, po czym Molly podbiegła do syna i niemal zmiażdżyła go w swoim, nad wyraz serdecznym uścisku, składając przy tym pocałunki na jego zarumienionych policzkach.
        - Tak się cieszę, syneczku. Tak się cieszę - powtarzała, gdy w końcu oderwała się od niego i odeszła dwa kroki do tyłu, ustępując miejsca Arturowi.
        - Synu - powiedział krótko Pan Weasley, ściskając mocno rękę swojego pierworodnego. Nim zdążył cokolwiek dodać, kilka par rąk porwało Billa, miażdżąc go w przyjacielskim uścisku, poklepując  po plecach, bądź też mierzwiąc długie, rude włosy.
        - No stary, wiedziałem, że się postarasz! Długo nie zwlekałeś - powiedział George wciskając w rękę szczęśliwca kieliszek z whisky, którą chwilę wcześniej przywołał zaklęciem z salonu.
       - George! - zrugała go Molly i choć starała się przybrać władczy i srogi ton, to efekt został całkowicie zniweczony przez odgłos wydmuchiwanego przez nią nosa.
      - No co? Przecież nic takiego nie mówię. Wiadome było, że nie będą z Fleur czytać książek przed snem. Rozumiesz mamo - dwójka ludzi, z dala od wszystkich, spędzająca ze sobą całe dnie i noce... - zaczął, posyłając matce znaczące spojrzenie i ruszając sugestywnie brwiami.
      - George! - powtórzyła Molly, cała czerwona na twarzy. Jak widać, o wiele  bardziej była skłonna uwierzyć w niepokalane poczęcie przez Fleur, niż dopuścić do świadomości wizję wszystkich nocnych igraszek, których dokonał  jej ukochany synek ze swoją żoną.
        Wśród ogólnego gwaru i wykrzykiwanych gratulacji nikt z zebranych nie zwrócił uwagi na dwóch młodzieńców siedzących nadal przy stole i pochylających się ku sobie w wyrazie największej konspiracji. Tak więc, gdy po kilkunastu minutach ogólne zamieszanie nieco osłabło, a Harry już bez problemu zdołał wyłowić tę jedną, rudą czuprynę, bez wątpienia należącą do Billa, poderwał się z miejsca, by w końcu złożyć mu gratulacje. Nim zdołał zrobić choć jeden krok w jego stronę, poczuł na przedramieniu mocny uścisk. Odwrócił się zaskoczony, dostrzegając dziwnie przygnębioną twarz Rona.
       - Później mu pogratulujesz - powiedział rudzielec, trafnie odczytując zamiary Pottera. Zaczekał cierpliwie, aż przyjaciel ponownie zajmie miejsce na starym, drewnianym krześle, po czym kontynuował już nieco bardziej niepewnym głosem - Co ty o tym wszystkim myślisz?
      - A co mam myśleć? Oczywiście, że się cieszę! - odparł, nalewając sobie świeżej kawy. Zerknął ukradkiem na Rona, który dziwnie zamyślony, spoglądał na rozbawioną rodzinę.
      - Nie o to mi chodziło, Harry. Miałem na myśli słowa Georga... - urwał w momencie, w którym poczuł na sobie czujne spojrzenie bruneta.
     - Daj spokój Ron, przecież Bill i Fleur są małżeństwem już od dawna. Mam ci tłumaczyć jak to działa?
     - Dwójka ludzi, z dala od wszystkich, spędzająca ze sobą całe dnie i noce... - zacytował z nieobecnym wzrokiem, a gdy dostrzegł  pytające spojrzenie przyjaciela, syknął wściekle     - Czy to nie jest oczywiste?
     - O czym Ty mówisz?
     - O Hermionie i Malfoyu!
     - Ty chyba nie myślisz, że... - nie dokończył, a cisza, która pojawiła się między nimi była aż nadto wymowna. Ron potrząsnął głową, jakby chciał odgonić nieproszone myśli i wizje, które z zadziwiającą łatwością pojawiły się w jego głowie.
       - Już sam nie wiem co o tym myśleć, ale to wszystko wydaje mi się zbyt dziwne. No bo jeśli on coś... jej... no... ale wcale nie twierdzę... tylko jakoś nie mogę  sobie wyobrazić ich samych za długo w jednym pomieszczeniu. To przecież... absurdalne!
        - Tu nie ma czego sobie wyobrażać, więc nie snuj żadnych domysłów, bo  twoje uszy już teraz przypominają kolorem zdrowego buraka - odpowiedział rzeczowo Harry, a gdy przyjaciel nadal wydawał się być nieprzekonany, dodał - Daj spokój, Ron. Znając Hermionę to pewnie te nieliczne chwile, w których akurat nie ratuje świata poświęca na wgłębianie się w Historię Hogwartu, jakby chciała udowodnić sobie, że czytając ją po raz setny zdoła wypatrzeć zdanie, które do tej pory jakimś cudem udało jej się przegapić. Jestem pewny, że unika Malfoya z równie dużym zaangażowaniem, z jakim on unika jej. Pewnie w ogóle ze sobą nie rozmawiają, a gdy w końcu uda im się wypowiedzieć parę zdań do siebie, to jedyną ich myślą jest rzucenie w tego drugiego Avadą... co w gruncie rzeczy nie byłoby takie trudne, biorąc pod uwagę ich hm... dość odmienne charaktery. Uwierz mi, że zapewne duszą się we wzajemnym towarzystwie i jeśli akurat nie walczą werbalnie to schodzą sobie z oczu z szybkością  Błyskawicy - powiedział pewnym siebie tonem, uważając przy tym, by nikt poza Ronem nie usłyszał jego zapewnień. Odczekał, aż przyjaciel uśmiechnie się niepewnie i sięgnie po dyniową tartę, co było sygnałem, że jego obawy odeszły tak szybko jak się pojawiły, po czym sam zajął się wpatrywaniem w swoją, stygnącą już zupę. Tak zamyślił się nad słowami Rona, że niemal nie usłyszał jego lekko zawstydzonego tonu,  nieudolnie zatuszowanego wymuszonym, urwanym śmiechem.
      -  Masz rację. Pewnie nawet się nie widują. Malfoy chodzi własnymi drogami, a Hermiona całymi dniami siedzi z nosem w książce.
      - Jasne - odparł Harry sięgając po łyżkę - No bo... cóż innego mogliby robić?

***

        - Nie ma mowy! Nie zatańczę! - krzyk poirytowanej Hermiony rozniósł się echem po całym placu, jednak wydawało się, że żaden z obecnych na nim Mugoli nie zdawał sobie z tego sprawy.  Załamana, objęła głowę rękami i pokręciła nią parę razy, jakby próbowała odrzucić jakieś nieproszone myśli.
        - Nie przesadzaj, Granger. Jeden mały taniec, a później o wszystkim zapomnimy - mruknął od niechcenia Draco, czekając, aż na parkiecie przybędzie wolnego miejsca. Kilka minut wcześniej przedstawił jej, jak sam to nazwał "wytyczne, którymi powinna się kierować, by go zadowolić", przez co migrena Hermiony jedynie się powiększyła. Chłopak, czerpiąc jakąś dziwną satysfakcję z jej uległości, zażyczył sobie występ, któremu nie sprostałaby najprawdopodobniej żadna profesjonalna tancerka. Hermiona nie zdołała zapamiętać nawet połowy z udzielonych przez blondyna wskazówek, jednak słowa "zmysłowo, biodra, eksponować i wyginać"  odbijały się echem po jej głowie, niczym w najgorszej życiowej traumie. Im wyraźniej próbowała wyobrazić sobie swoje przyszłe, dzikie pląsy, tym większe zawroty głowy jej doskwierały. Coraz bardziej zaczęła wątpić w powodzenie tego zadania.
        - O popatrz Granger, teraz jest już wystarczająco dużo miejsca - dodał wyjątkowo optymistycznie nastawiony do całej eskapady Malfoy, wskazując jej środek parkietu, który opustoszał po tym, jak natrętna blondynka zakończyła swój występ. Wyszczerzył się zwycięsko do Gryfonki, łapiąc ją przy tym za przedramię  i prowadząc do, zdaniem Hermiony, miejsca jej przyszłej egzekucji.
       - Niedobrze mi. Niedobrze mi. Niedobrze mi - powtarzała uparcie, gdy blondyn przedzierał się z nią przez parkiet.
      - Nonsens - zaświergotał, puszczając jej przedramię i mierząc dziewczynę dziwnie ciepłym wzrokiem - To zwyczajna trema. Przejdzie Ci już po pierwszych ruchach, zobaczysz - dodał pocieszająco, po czym odszedł do DJ-a, by wybrać odpowiednią muzykę.
        Po powrocie na parkiet uzmysłowił sobie, że przyszłej artystki nie ma w miejscu, w którym ją zostawił. Rozejrzał się poirytowany, po czym dostrzegł ją siedzącą na jednym z barowych krzeseł, ustawionych byle jak z drugiej strony placu. Przedarł się szybkim krokiem przez tłum, złorzecząc na wszystkie bóstwa i upartość Hermiony, która w tym przypadku doprowadzała go do szewskiej pasji. Stanął przed nią z założonymi rękami  i obserwował jak dziewczyna kiwa się miarowo w przód i w tył, niczym w najgorszym przypadku choroby sierocej. Zdawało się też, że jest na tyle zamyślona, że nie zauważyła jego przybycia. Blondyn odchrząknął, obdarzając ją przy tym morderczym spojrzeniem, jednak skutek odniósł zupełnie inny od zamierzonego, bo dziewczyna zamiast od razu stanąć na baczność i zaczynać swoje pląsy, skuliła się w sobie jeszcze bardziej, przenosząc proszące spojrzenie na twarz arystokraty.
     - Malfoy, proszę... Nie każ mi tego robić - powiedziała to wyjątkowo cicho, tak, że chłopak ledwo domyślił się ogólnego sensu wypowiedzi z ruchu jej ust.
    - Za późno, Granger - odparł twardo, chwytając ją za ramiona i stawiając na nogi. Pomimo oczywistej satysfakcji, jaką było wygranie zakładu i zmuszenie krnąbrnej Gryfonki do czegokolwiek, dodatkowym plusem okazała się możliwość jej publicznego upokorzenia. Zważywszy na stan koordynacji ruchowej Hermiony i jej całkowity brak doświadczenia w podobnych ekscesach, był niemal pewny, że "występ" dziewczyny  skończy się wraz z pierwszą salwą śmiechu i kpiny z jego strony, bądź też strony obserwujących całe zajście Mugoli - Postaraj się - rzucił jeszcze z zawadiackim uśmiechem, po czym dał znać DJ-owi i z głośników zaczęła lecieć znacznie spokojniejsza, zmysłowa muzyka.
    - Nie zrobię tego - oświadczyła stanowczo dziewczyna i gwałtownie opuściła ręce, chcąc dać upust swojej bezradności. Jej niezwykle poważne stwierdzenie zostało jednak całkowicie zignorowane przez blondyna, który chwycił ją mocno za przedramię i przybliżył twarz do niej, tak by tylko ona mogła to usłyszeć.
    - Albo zatańczysz sama, albo posłużę się Imperiusem. A wtedy twój występ może być dużo bardziej perwersyjny - zagroził z szaleńczym błyskiem w oczach. Ku jego zdziwieniu Hermiona zaśmiała się histerycznie, wyrywając przy tym rękę z uścisku chłopaka.
    - Obejdzie się - odpowiedziała buntowniczo i gdyby spojrzenie mogło zabijać, Draco jak nic leżałby już trupem.
     - Na to liczyłem - mruknął z ironicznym uśmiechem - I chociaż jesteś najbardziej aseksualną osobą jaką znam, to jednak mam nadzieję, że się wykażesz. Inaczej będziesz musiała zatańczyć jeszcze raz - zagroził, mierząc ją wyzywającym spojrzeniem.
     - W twoich snach, dupku - odparła z oburzeniem wymalowanym na każdym centymetrze swojej twarzy. Po chwili jednak odetchnęła głęboko, wypuszczając z płuc zbędne powietrze i przygotowując się mentalnie do najważniejszej bitwy w życiu. Przy odrobinie szczęścia wyjdzie z tego żywa - Ten jeden, jedyny raz - dodała, po raz ostatni patrząc w oczy arystokraty. Chłopak kiwnął głową i spojrzał na nią z wyczekiwaniem. Dźwięki muzyki płynęły nadal, nieświadomie wprawiając oboje w nieznany, zmysłowy nastrój.
          - Nie ma to jak  improwizacja - pomyślała zrozpaczona, przywołując w pamięci jeden z filmów, który obejrzała kiedyś ze swoją kuzynką. Wartości moralnej nie przedstawiał on wprawdzie żadnej, ale Hermiona zdołała zapamiętać taneczne ruchy głównej bohaterki, które w tych niesprzyjających okolicznościach mogły okazać się nad wyraz pomocne.
       - Chciałeś zmysłowego tańca, ty szowinistyczny dupku, to będziesz go miał - pomyślała, biorąc głęboki, uspokajający oddech.
          Uchwyciła wyraźnie kpiące spojrzenie arystokraty, więc zebrawszy w sobie całą odwagę, podeszła do niego, kładąc mu niepewnie rękę na torsie i nieznacznie popychając do tyłu.
       - Granger, no co ty... - zaprotestował, gdy popchnęła go na krzesło barowe, na którym chwilę wcześniej sama siedziała. Nim dokończył zdanie, położyła mu na ustach palec wskazujący, zmuszając tym samym do ciszy.
      - Ciii... - szepnęła, obrysowując palcami zarys twarzy arystokraty. Szczękę, policzki, brodę, na koniec dolną wargę. Nie odrywając wzroku od jego oczu, zaczęła uważniej wsłuchiwać  się w melodię i niemal kokieteryjnie kręcić biodrami. Prawa brew chłopaka podjechała w górę w chwili, w której dziewczyna zjechała ręką na jego kark, obejmując  go przy tym delikatnie i odważnie zarazem. Patrzył jak urzeczony na jej drugą dłoń, którą położyła sobie na szyi, gładząc ją lekko i przymykając przy tym oczy. Odchyliła głowę do tyłu, eksponując przy tym smukłe ramiona i dekolt, rękę natomiast niespiesznie przesuwając w dół. Wydawało się, że mimo zamkniętych oczu jest świadoma jego palącego spojrzenia, wodzącego za jej dłonią, która na krótką chwilę zatrzymała się na linii pomiędzy piersiami. Było to zdecydowanie gorące, niemal palące spojrzenie, zarezerwowane jakby specjalnie dla niej. Kąciki jej ust uniosły się ku górze, gdy nie przestając kręcić biodrami, zsunęła rękę niżej, na brzuch, ledwie muskając palcami  cienki materiał sukienki.
         Drugą rękę, która do tej pory leżała bezczynnie na karku arystokraty, przeniosła na jego głowę, wplatając palce w jasne kosmyki i ciągnąc je delikatnie, pobudzając przy tym jego zmysły. Gdyby nie to, że chciał dokładnie widzieć dziewczynę kołyszącą się przed nim, jak nic przymknąłby oczy, wydając z siebie błogie westchnienie. Wzajemnie starali się ignorować dźwięki muzyki, która w tej chwili była tylko nikłym tłem tego, co działo się pomiędzy nimi.
         Hermiona przysunęła się do niego bliżej, zdecydowanie za blisko, jak na zwykły taniec. Zdołał jedynie wychwycić jej gorące westchnienie, nim dziewczyna z premedytacją otworzyła oczy. Jeszcze nigdy nie spojrzała na niego w ten, zdecydowanie zbyt intymny sposób. Czekoladowe tęczówki zdawały się płonąć żywym ogniem, który powiększył się, gdy dziewczyna wystawiła nogę, muskając kolanem jego udo. Wypuścił ze świstem powietrze, nie mogąc zachować maski zimnego, niedostępnego drania, którego cały czas zgrywał. Niemal z czcią położył obie dłonie na talii dziewczyny, z satysfakcją odnotowując jak pod wpływem jego dotyku wstrzymała powietrze. W przerwie między coraz odważniejszymi ruchami bioder i ramion, starała się ignorować jego ciężki dotyk na swoim ciele. Gdy przysunął się do niej na tyle, na ile mógł, nie spadając przy tym z krzesła, odsunęła się gwałtownie, unosząc przy tym kącik ust w prowokacyjnym uśmiechu. Uwolniona spod jego uścisku, okręciła się wokół własnej osi, dając mu czas na zawieszenie wzroku na swoich plecach i biodrach, po czym zaczęła obchodzić jego krzesło, asekuracyjnie trzymając dłoń na  karku Dracona. Zdawała się nie zwracać uwagi na fakt, że jej obcisła sukienka coraz wyżej się zadziera, a oczy chłopaka wędrują na jej uda. Dokończyła obrót, po czym ponownie stanęła przed nim, podnosząc ręce do góry i wyginając się w prowokacyjnej pozie. Ponownie do niego przylgnęła, tak by mógł wpleść rękę w jej włosy i szarpnąć nimi, by bardziej wyeksponowała szyję. Położyła obie dłonie na jego torsie, odpychając go tym samym od siebie i zwiększając przestrzeń pomiędzy ich ciałami. Odeszła dwa kroki do tyłu, po czym odwróciła się przodem  do niego i wygięła ciało w łuk. Położyła obie dłonie na karku, kręcąc biodrami i zerkając na niego przy każdym odważniejszym geście.
         Nie był świadomy swoich ruchów, gdy machinalnie wstał z krzesła i podszedł do Gryfonki. Nieświadomy swojej siły, położył jej rękę na talii i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie, tak, że stykali się każdą częścią ciała. Stała więc nadal, oparta o jego tors i przytrzymywana przez jego ramiona. Mimo to pozwalał jej na delikatne poruszanie biodrami i sunięcie dłońmi po jego torsie. Przymknęła powieki i rozchyliła usta w rytm ostatnich dźwięków muzyki. Pochylił się nad nią tak by mogli stykać się czołami. Nieświadomi otaczających ich mugoli, stojącego nieopodal Maxa i blondynek z fanklubu Ślizgona. Byli tylko oni, zastygli na chwilę w tej ponurej scenerii, pragnący bliskości drugiego człowieka i nierozumiejący swoich wzajemnych odczuć.
          Zastygli w bezruchu, pozwalając na to, by ich gorące oddechy mieszały się ze sobą, a oczy wpatrywały w nieznaną sobie żarliwością.
       - Zadowolony? - szepnęła Hermiona, podświadomie chcąc by ta wymowna cisza trwała nadal. Zdawała sobie sprawę z tego, co zaszło między nimi przed chwilą. Widziała zdecydowanie zbyt gorące spojrzenie Ślizgona i pomimo kaca moralnego, który z pewnością będzie ją męczył jeszcze przez długi czas, odczuwała dziwną satysfakcję ze swojego występu. Wpatrywała się w stalowe oczy chłopaka, naiwnie czekając na choćby jedno słowo uznania, które dla zyskania właściwego sobie rezonu, ozdobiłby kpiną i ironią. Stąd też coś dziwnego zakuło ją w sercu, gdy usłyszała jego wystudiowany, zimny ton:
       - Wracajmy do obozu - powiedział w końcu, przerywając tym samym tę magiczną chwilę. Wypuścił ją ze swoich ramion, od razu czując przeraźliwą pustkę. Spojrzał jej odważnie w oczy, odnotowując jednocześnie, że jej oddech nadal jest płytki i urwany, a policzki zaróżowione. Kiwnęła głową, po czym zdjęła dłonie z jego ramion i rzuciła mu ostatnie, zamyślone spojrzenie.
         Odeszła, zostawiając go dziwnie rozżalonego i przygnębionego, jakby naprawdę stracił coś, czego uparcie szukał przez te wszystkie lata.
(...)
              Gdy dotarli do obozu było już grubo po północy. Kolejną wiadomość od Dumbledore'a, która czekała na nich na stoliku w salonie, powitali z wyrazem najwyższej ulgi. Nie zwracając nawet uwagi na kolejne miejsce swojej wędrówki, przebrali się i spakowali  w ciągu niespełna godziny. Krępująca cisza, która trwała od końca tańca nie zniknęła nawet wtedy, gdy mijali się w salonie, zbierając porozrzucane po nim rzeczy. Nie było tradycyjnych narzekań, ani kłótni. Ona wciąż miała zaróżowione policzki i odwracała głowę zawstydzona, gdy tylko znalazł się blisko niej. Jego nieobecny wzrok omiatał z uwagą całe pomieszczenie, konsekwentnie unikając patrzenia w stronę dziewczyny. Nie było wyraźnych docinek, ani ociągania się. Nie zamienili ze sobą nawet słowa, pogrążeni we własnych rozmyślaniach na temat tego, co zaszło wcześniej.
         Podczas gdy Hermiona czekała na pomoście, arystokrata schował namiot do plecaka i założył go na plecy. Podszedł do niej z zaciętą  miną, unikając jej wzroku z równie dużym zaangażowaniem, z jakim ona unikała jego. Dystans. To jedyne, czego oboje pragnęli.
     - Malfoy - odezwała się w momencie, w którym Draco wyciągnął w jej kierunku dłoń. Chwyciła ją niepewnie, odnotowując w pamięci, że skóra blondyna jest cieplejsza niż zazwyczaj. Może to od whisky? Spojrzał na nią lodowatym wzrokiem, tak, by wiedziała, że pomimo niechęci, słucha jej i może mówić dalej - Lepiej będzie jeśli zapomnimy o wszystkim - powiedziała na jednym wydechu, starając się, by jej głos nie zadrżał. Draco jeszcze przez chwilę mierzył ją wzrokiem, po czym odwrócił się w stronę jeziora, jakby chciał utrwalić sobie w pamięci jego obraz.
       - Ja już zapomniałem - odpowiedział chłodno, na chwilę przed cichym trzaskiem teleportacji.

***

         Wylądowali pośrodku gęstego, mrocznego lasu, w którym konary drzew nie były może tak okazałe jak w Zakazanym Lesie, jednak i bez tego dało się wyczuć złowrogą aurę tego miejsca. Słychać było jedynie ich głębokie oddechy i szum liści, targanych przez niewielkie podmuchy wiatru. Rozejrzeli się uważnie, próbując wypatrzeć coś z pomiędzy pogrążonych w mroku licznych drzew. Po kilkunastu dniach spędzonych nad jeziorem District, duszące i wilgotne otoczenie  zadziałało na nich jak kubeł zimnej wody. 
         Hermiona wzięła głęboki oddech i odgarnęła z twarzy zlepione kosmyki włosów, po czym spojrzała ukradkiem w stronę Dracona. Spodziewała się ujrzeć go załamanego, lub przygnębionego tą nagłą, niekorzystną zmianą scenerii. Ślizgon wiele razy powtarzał, że chciałby zostać nad jeziorem jak najdłużej, spędzając czas wolny na czystym lenistwie w pełnym słońcu, więc taka reakcja na nowe miejsce nie za bardzo się jej podobała. Stąd też widok szerokiego, prawie szaleńczego uśmiechu zdobiącego jego twarz nieco ją zadziwił. Jednak z drugiej strony, ponure otoczenie zdecydowanie bardziej pasowało do natury chłopaka, więc ten, nie bacząc na mrok i wilgotność powietrza, musiał czuć się tu jak w domu. Co więcej oboje zdawali sobie sprawę z tego, iż opuszczając nadmorskie miasteczko odgrodzili się od niewygodnego tematu imprezy, nauki pływania i innych sytuacji, w których ich relacje  dalekie były od wrodzonej niechęci i nienawiści.
        - Gdzie my jesteśmy? - zapytała bardziej siebie samą niż blondyna, omiatając spojrzeniem najbliższe drzewa.
        -  Na zadupiu Granger, na zadupiu - odpowiedział Draco, z niewiadomych powodów szczerząc się jeszcze bardziej. Jego zachowanie było zupełnie inne, niż jeszcze parę minut wcześniej, co wyraźnie ją zaniepokoiło. Dziewczyna doszła jednak do wniosku, że Draco musiał całkiem poważnie potraktować jej prośbę, by zapomnieli o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło, a teraz skrupulatnie ją wykonywał. Dlaczego więc zamiast wyczekiwanej ulgi poczuła zupełnie coś innego?
       - I to cię tak bawi? - zapytała, przerywając tym samym zgubny natłok myśli. Przyjrzała mu się badawczym wzrokiem, chcąc odgadnąć myśli chłopaka. Pomimo miesiąca wspólnej tułaczki, nadal nie była w stanie rozpoznać jego dziwnych zmian nastroju. Czasami zachowywał się gorzej niż ciężarna kobieta z klasyczną, hormonalną burzą - Naćpałeś się? - zapytała po chwili, coraz bardziej zaniepokojona jego nietypowym zachowaniem.
       - Merlinowi niech będą dzięki! - krzyknął entuzjastycznie Draco, udając, że nie słyszał jej pytania. Wziął kilka głębokich oddechów, rozkoszując się zapachem lasu, po czym nie zwracając uwagi na niesprzyjające warunki, podszedł do pobliskiego powalonego pnia i usiadł na nim. Ku zdziwieniu Gryfonki, wyciągnął z plecaka paczkę papierosów i odpalił jednego, zaciągając się głęboko dymem. Na jego twarzy widniała  mina dystyngowanego, kubańskiego konesera.
         Hermiona spojrzała na niego z niezrozumieniem, przy okazji odchylając głowę do tyłu, tak by możliwie jak najdalej odsunąć się od wydmuchiwanego przez niego dymu.
      - Nie wiedziałam, że palisz - zagadnęła, odstawiając na ziemię klatkę z Krzywołapem. Zignorowała niepochlebne pomrukiwania kota i podeszła do  Malfoya na tyle blisko, by dostrzec jego twarz wśród kłębów duszącego dymu.
     - Bo nie palę - odpowiedział, zaciągając się głęboko po raz kolejny - Ja tylko podtrzymuje żar, by nie zgasł - dodał, obdarzając ją ironicznym uśmiechem.
         Kąciki ust Hermiony uniosły się delikatnie, tworząc coś na wzór nieśmiałego uśmiechu. Musiała przyznać, że gdy Malfoy nie grał tej swojej wyuczonej roli klasycznego dupka, stawał się całkiem... znośny. Po chwili jednak przypomniała sobie jego minę, gdy zakończyła swój "artystyczny występ" i od razu poczuła rosnące zmieszanie. Bądź co bądź, jeszcze nigdy nie robiła TAKICH rzeczy, a niedowierzanie malujące się na twarzy blondyna sugerowało, że i on był zaskoczony jej odważnymi poczynaniami.
        Obserwowała go przez dłuższy czas, po czym pokręciła głową, odrzucając od siebie zbędny natłok myśli. Musieli skupić się na zadaniu. Nie zjawili się przecież w tym miejscu przypadkowo, a każda minuta zwłoki oddalała ich od celu.
     - Trzeba będzie przeczesać dokładnie cały teren - stwierdziła rzeczowo, obmyślając przy tym prowizoryczny plan działania.
    - Fryzjerka się znalazła - mruknął od niechcenia Draco, strzepując popiół ma trawę.
    - Malfoy! Czy mógłbyś być poważny chociaż przez chwilę? Nie śmieszą mnie twoje żarty. Im szybciej zaczniemy działać tym lepiej - odczekała, aż kiwnął głową, po czym postanowiła zapytać go o coś, co nie dawało jej spokoju już od paru dobrych minut - Co cię tak wcześniej  ucieszyło, że aż wznosiłeś dziękczynienia do Merlina?
    - Zmiana otoczenia - odparł krótko, wyrzucając na mech niedopałek. Spojrzał na nią z wyższością, wydmuchując ostatni kłąb dymu w jej kierunku - Pomyśl Granger, wreszcie skończą się te wszystkie głupie niedopowiedzenia i aluzje pod naszym adresem. Żadnych głupich uśmiechów, żadnych plotek, porozumiewawczych spojrzeń. I nie udawaj głupiej, dobrze wiem o czym rozmawiałaś z tamtą staruchą - dodał, przeszywając ją lodowatym spojrzeniem. Zanim Hermiona zdążyła zapytać o co konkretnie mu chodzi, powiedział - Tamto miejsce było porąbane i cieszę się, że w końcu Drops dał nam nowy cynk. I tak za długo tam siedzieliśmy. No a w dodatku tutaj nikt nie będzie na tyle głupi, by wziąć nas za parę.
      - Skąd możesz to wiedzieć? - zapytała, dzielnie wpatrując się w stalowe źrenice. Nie dała po sobie poznać, że jego komentarz ją zabolał. Oczywiście nie była na tyle głupia, by wyobrażać sobie zbyt wiele po jednym tańcu, ale zwykłe poczucie akceptacji ze strony chłopaka z pewnością ułatwiłoby im dalszą współpracę. Jak widać stosunek Dracona do niej  nigdy się nie zmieni. Niezależnie od tego ile przygód razem przejdą, do ilu miejsc razem zawitają, maska pogardy i wyższości pozostanie jego nieodłącznym elementem.
     - Tutaj nikt nas nie zna. Ty nie będziesz przede mną tańczyć, ja nie będę uczył cię pływać. Proponuję, żeby każde pracowało na swoją rękę. Nie wchodź mi w drogę i omijaj najszerszym łukiem. Tęsknić chyba nie będziesz? - zapytał, dokładnie akcentując ostatnie słowa.
    - Nie - odpowiedziała, starając się, by głos jej nie zadrżał. Odwróciła wzrok, nie mogąc znieść krępującej atmosfery, jaka się pojawiła.
    - Świetnie - skwitował to krótko, ciesząc się z nowego planu. Im dalej od siebie będą, tym lepiej. Wolał nie myśleć, jak  zareagowałaby jego rodzina, na myśl do jakiej sytuacji doszło między nimi tej nocy.
    - Świetnie - przytaknęła, przygryzając przy tym wargę. Odwróciła się z zamiarem odejścia, lecz po chwili przystanęła w połowie kroku. Spojrzała na niego ukradkiem, chcąc przekonać siebie, że takie rozwiązanie będzie dla nich najlepsze. Dopiero gdy w ciemności dostrzegła jego typowy, ironiczny uśmiech, nie wytrzymała:
     - Jesteś najbardziej irytującym chłopakiem na świecie! - krzyknęła, tupiąc przy tym nogą i  zaciskając małe piąstki. Wyglądała przy tym jak mała dziewczynka.
      - A skąd wiesz? Zdążyłaś poznać już wszystkich? - Zapytał niewinnym tonem, z satysfakcją obserwując jej gniewne ogniki w oczach.
     - Nie muszę tego robić. Jestem przekonana, że twoje przerośnięte ego zmiażdżyłoby każdego - odparła, nakreślając przy tym dłonią bliżej nieokreślony kształt w powietrzu. Ironiczny uśmiech chłopaka powiększył się jeszcze bardziej, a chwilę później on sam wstał  z pnia i podszedł do niej bliżej, ostentacyjnie strzepując przy tym niewidzialny kurz ze spodni.
    - W twoich ustach to prawie komplement, Granger - zadrwił, lustrując dokładnie jej zacięty wyraz twarzy. Minął ją ze znudzoną miną i podniósł z ziemi plecak. Założył go na plecy i spojrzał na nią z wyczekującym wzrokiem - Idziesz?
    - Idę - odpowiedziała krótko, podnosząc klatkę z Krzywołapem. Westchnęła cicho i podążyła za blondynem, którego sylwetka powoli znikała w ciemnościach lasu.

***

          Wędrówka pomiędzy wystającymi korzeniami, gęstwiną krzewów i zagradzającymi drogę gałęziami nie należała do najprzyjemniejszych. Po dwóch godzinach przedzierania się przez gąszcz leśnego poszycia byli zmęczeni, obolali, a ich skórę na twarzy i przedramionach pokrywały niewielkie zadrapania. Szli jednak dalej, nie dając po sobie poznać, że ich najskrytszym marzeniem było rozbicie namiotu i przeczekanie w nim do rana.
       Hermiona poprawiła uchwyt na rączce od klatki z Krzywołapem, ignorując zdrętwiałe i obolałe palce, po czym przyjrzała się sylwetce idącego przed nią Dracona. Od czasu rozmowy w asyście papierosowego dymu nie odezwał się do niej ani jednym słowem, dając jej do zrozumienia, że plan wzajemnej ignorancji uważał za rozpoczęty. Czasami jedynie prychał cicho, gdy potknęła się o wystający korzeń, albo zaplątała loki w którąś z kolei gałąź. Po części starała się go zrozumieć. Sama doszła do wniosku, że to, co stało się pomiędzy nimi kilka godzin wcześniej nie powinno nigdy mieć miejsca. Dali się ponieść emocjom, ignorując tym samym głos rozsądku i wzajemną nienawiść. Gdyby tylko mogła, cofnęłaby czas i nigdy nie poszła na imprezę. Nie znała myśli Malfoya, choć po jego reakcji mogła wywnioskować, że on także żałował swojego zachowania.  Tak, odrobina rozłąki powinna zdziałać cuda.
       - Zatrzymaj się - usłyszała jego szept w ciemności. Przystanęła zdezorientowana, próbując wypatrzeć w mroku jakiekolwiek zagrożenie. Blondyn stał zaledwie dwa kroki dalej, z dłonią uniesioną w asekuracyjnym geście. Po chwili odwrócił się w jej stronę, wskazując palcem ciemny kształt wyłaniający się z pomiędzy drzew.
        Zdołała dostrzec zarys starego, potężnego budynku, którego liczne balkony i werandy dawały możliwość odpoczęcia mieszkańcom na świeżym powietrzu. Ściany w kolorze kości słoniowej odbijały promienie księżyca, wzbogacając całość w magiczną poświatę. Posiadłość miała co najmniej cztery kondygnacje, wzbogacone licznymi kolumnami i dwoma niewielkimi wieżami po zachodniej stronie przypominała niewielki zamek, z którym czas obszedł się wyjątkowo łaskawie. Nad ciężkimi, mosiężnymi drzwiami królowały wielkie, łukowate okna, z których co najmniej połowa odbijała światło lamp w pokojach. Całość ogrodzona była kamiennym, wysokim na trzy metry murem, który w niektórych miejscach porośnięty był bluszczem.  Wielka, żelazna brama zaskrzypiała w proteście, gdy dwóch strażników uchyliło ją, przepuszczając wjeżdżający samochód.  Gdy ponownie zatrzaśnięto ją z hukiem, Hermiona spojrzała na arystokratę, nieudolnie maskując przy tym swoją niepewność.
       - Coś mi się wydaję, że dotarliśmy na miejsce - szepnęła, na co Draco jedynie kiwnął głową - Kto urządza hotel pośrodku lasu? - zastanawiała się na głos, kiedy już oboje znaleźli się za pniami dwóch okazałych drzew, zza których mieli doskonały widok na całą okolicę.
       - To jakiś pensjonat - mruknął Draco, wskazując pozłacany szyld nad bramą - I to wcale nie jest takie głupie, Granger. Wiele bogatych rodzin wybiera takie miejsca, chcąc uchronić się od wścibskich natrętów. Sądząc po standardach, mieszkają tu same grube ryby - Pokiwała głową ze zrozumieniem. Nieprzystępna okolica, gruby mur i wartownicy przy bramie. Wszystko to pasowało do teorii Dracona. Nie odważyła się jednak zapytać ile razy on sam przebywał w podobnych warowniach w czasie wakacji.
     - Musimy się tam jakoś dostać - zastanawiał się na głos, śledząc wzrokiem okolicę - Przez mur nie wejdziemy, to za wysoko, a ty jesteś za ciężka, żebym mógł cię przerzucić...
     - Malfoy! - upomniała go, obdarzając nieprzychylnym spojrzeniem.
     - Pozostaje nam brama - dokończył, nie zwracając uwagi na jej protest.
     - Chcesz ogłuszyć strażników? - zapytała ze strachem, zdając sobie z jego zamiłowania do przemocy.
      - To nic nie da. Założę się, że przy drzwiach stoją następni. Czarów też nie użyjemy, bo pewnie cały teren za murem ma jakieś czujniki, żeby je wykryć. Gdybym się tu zaszył,  tak właśnie bym zrobił. Poza tym musimy mieć czas na rozpracowanie, kto z gości jest Śmierciożercą, a to trochę potrwa. Najlepiej byłoby wejść tam oficjalnie, bez ukrycia, tak jak zwykli goście. Wątpię jednak, że ci goryle nas przepuszczą bez odpowiedniego zaproszenia - mruknął, wskazując głową na dwóch osiłków stojących przy bramie, którzy odbierali jakiś świstek papieru od wchodzącej właśnie pary.
     - Ty wprawdzie będziesz miał z tym problem, ale może ja... - zaczęła cicho Hermiona, wbijając niewidzące spojrzenie w budynek i okręcając sobie przy tym włosy wokół palca.
     - Zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz jak wariatka? - zapytał podejrzliwie, patrząc na jej niepokojący błysk w oku - Brakuje ci jeszcze tylko piany z ust -  Nie odpowiedziała, machinalnie gładząc swoją bluzkę, niczym w kiepskiej parodii prasowania.
     - Mam pewien pomysł, Malfoy - odezwała się po dłuższej chwili, zbierając w sobie całą odwagę. Odczekała, aż chłopak uniesie na nią swój zaciekawiony wzrok, po czym kontynuowała - Chyba nie ma sensu pytać cię, czy kiedykolwiek oglądałeś jakieś mugolskie filmy?
     - Naprawdę chcesz, żebym odpowiedział?
     - Daruj sobie, zrozumiałam - odpowiedziała szybko, unosząc asekuracyjnie rękę. Zapomniany, wilgotny las nie był odpowiednią scenerią do słuchania jego spaczonych poglądów oraz braku tolerancji do wszystkiego, co mugolskie - W każdym bądź razie, istnieje jeden taki film o aniołkach Charliego...  Oglądałam go parę razy na wakacjach - Kontynuowała, nie zwracając uwagi na jego podniesioną prowokacyjnie brew - Nie patrz tak, jestem pewna, że by ci się spodobał...
    - Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał, podchodząc krok bliżej.
     - Oh może i nie znam twojego gustu, ale śmiem twierdzić, że widok trzech prężących się  na ekranie aktorek, których stroje więcej odkrywają, niż zakrywają spodobałby się każdemu napaleńcowi, nawet tobie.
     - Średnia wieku? - zapytał pozornie niewinnym tonem, skupiając wzrok na swoich paznokciach. Hermiona spojrzała na niego z kpiącym uśmiechem, doskonale wiedząc, że jego opanowanie jest tylko pozorne.
      - Lubisz gorące mamuśki? Nie, czekaj! Nie odpowiadaj! Twój ślinotok mówi sam za siebie - dodała, unosząc dłoń w asekuracyjnym geście.
     - Masz perwersyjne myśli, Granger? Wyobrażasz sobie mnie w towarzystwie starszych kobiet? - zapytał ją, podchodząc jeszcze bliżej i opierając się o pobliskie drzewo.
     - Nie i doskonale o tym wiesz! - zaprzeczyła, zdecydowanie zbyt szybko, by mógł to uznać za prawdziwą odpowiedź.
     - Więc dlaczego się zawstydziłaś?
      - Wydaje ci się - odpowiedziała, wytrzymując jego palące spojrzenie. Nie mieli czasu na takie gierki. Stała więc uparcie w miejscu, czekając, aż chłopak odpuści. Może i była stanowcza w swoim postępowaniu, jednak nad zgubnym potokiem nieproszonych myśli nie potrafiła zapanować. Wbrew swoim postanowieniom, wyobraziła sobie Malfoya siedzącego na skórzanej kanapie z wiernym labradorem u stóp i w towarzystwie trzech mugolskich aktorek. Musiała przyznać, że widok sam w sobie wcale nie był taki zły, a kto jak kto, ale blondyn całkiem dobrze  wkomponował się w ponętne towarzystwo.
     - Co z tym filmem? - Arystokrata przerwał jej rozmyślania, zaplatając ręce na torsie i patrząc na nią ze zdecydowanie większym zainteresowaniem niż zazwyczaj.
     - Biorąc pod uwagę twoje seksistowskie usposobienie i naturę potwornego kobieciarza, to aż dziw,  że sam nie wpadłes na coś takiego - zaczęła spokojnym głosem, cały czas wpatrując się w swoje dłonie. Przestąpiła nerwowo z nogi na nogę, unikając przy tym jego świdrującego wzroku.
     - Taak...? - Zignorowała jego natarczywy głos, przez cały czas walcząc z ognistymi rumieńcami, które zaczęły wykwitać na jej twarzy. W jej wyobraźni pomysł wydawał się być całkiem niezły, jednak rzeczywistość znacznie odbiegała od tej wizji. Wiedziała, że najprostszym wyjściem byłoby zakończenie tematu i udawanie, że cały pomysł z wcieleniem się w rolę mugolskiej aktorki w ogóle nie miał miejsca.
     - Pomyśl tylko Malfoy, no... bo przecież...  tak jakby  jestem dziewczyną - Wyglądała, jakby sama nie była co do tego faktu przekonana. Założyła zbłąkany kosmyk za ucho i spojrzała na niego ponaglającym wzrokiem.
     - Pomijając fakt, że czasami mam co do tego spore wątpliwości, to niestety z ciężkim sercem muszę się z tobą zgodzić. Tak jakby nią jesteś. Chociaż gdyby nie parę niuansów z powodzeniem mógłbym cię uznać za faceta - machnął ręką w jej kierunku, a gdy nie reagowała, dodał - No dalej. Kontynuuj, Granger.
    - No więc, jestem dziewczyną i...
    - Aż się boję dokąd to odkrycie może cię doprowadzić - mruknął z udawanym przerażeniem. Hermiona przełknęła głośno ślinę i spojrzała na niego zlękniona, jakby nie  była pewna czy chce dokończyć swoją myśl. Odetchnęła głęboko, czując jak na jej twarzy wykwitają dwa, bordowe placki.
     - No bo wiesz... sam powiedziałeś, że w mojej sylwetce są pewne niuanse, które odróżniają mnie od faceta...
     - Podaj przykład?
     - Mam... cycki...
     - I? - zauważyła, że chłopak doskonale się bawi. Oparł się nonszalancko o drzewo i splótł nogi w kostkach, mierząc ją wyczekującym spojrzeniem.
     - No bo przecież ci dwaj strażnicy to tylko faceci... - miała całkowitą pewność, że pomimo kpiącej miny, chłopak doskonale zrozumiał jej aluzje. Ten jednak, ku jej przerażeniu,  uniósł prowokacyjne jedną brew, zmuszając ją do dalszych wyjaśnień  - No bo każdy facet reaguje tak samo, wystarczy tylko, że odpowiednio zagadam i w ogóle... - wzięła głębszy oddech, starając się ignorować jego kpiący uśmiech -  Co byś powiedział na to, żebym, tak jak te mugolskie aktorki, po prostu tam poszła i wykorzystując fakt, że jestem dziewczyną, spróbowała  odwrócić jakoś ich uwagę?
    - Nic. Nie umiem mówić i śmiać się jednocześnie - odparł z udawaną powagą.
    - Oh daj spokój! - fuknęła, gdy chwilę później wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Zmierzyła go morderczym spojrzeniem, próbując ukryć przed nim swoje zażenowanie całą sytuacją.
     - Nie no Granger... nie wytrzymam - wydusił z siebie, miedzy kolejnymi salwami śmiechu - Myślisz, że wpuszczą cię do środka tylko dlatego, że jesteś wątpliwą przedstawicielką ...- Pochylił się, opierając ręce na kolanach i zanosząc się ponownie śmiechem - na Merlina...
     - Skończyłeś? - zapytała zirytowana, podchodząc do niego i splatając ręce. Chłopak odetchnął głęboko i wytarł z kącików oczu łzy rozbawienia. Po chwili wyprostował się i zmierzył kasztanowłosą z miną godną  konesera najwyższej rangi.
     - Ustalmy więc, Granger. Zamiast wejść tam niepostrzeżenie, ty chcesz wkroczyć  przez frontowe drzwi, w dodatku bez zaproszenia, licząc na to, że wpuszczą cię tam tylko dlatego, że posiadasz cycki?
     - No... - odparła nadzwyczaj elokwentnie, ignorując coraz mocniejsze rumieńce na twarzy. Draco zmierzył ją całą wzrokiem, głęboko się nad czymś zastanawiając, po czym prowokacyjnie przygryzł lekko swoją dolną wargę. W takim wydaniu jeszcze go nie widziała. Jego pewność siebie była onieśmielająca.
     - Malfoy - ponagliła go po jakimś czasie, skrępowana jego nachalnym wzrokiem.
     - Mały argument, Granger - odparł w końcu, powracając do swojej zwykłej, ironicznej maski. Nie zważając na skrępowanie dziewczyny, jeszcze raz dokładnie zlustrował okolice jej klatki piersiowej - Bardzo mały.

***
     
           Po niekontrolowanym ataku śmiechu Dracona i setkach obietnic Hermiony, że nigdy więcej nie odezwie się do "pozbawionego dobrego gustu, narcyzowatego trolla", postanowili, że najbliższy czas poświęcą na obserwacji strzeżonego wejścia. Skupili się zatem na swoim zadaniu, uparcie ignorując wzajemne towarzystwo i prychając jedynie ze zniecierpliwieniem, gdy zdołali uchwycić dyskretne spojrzenie tego drugiego.  Z tego, co zauważyli zmiana warty następowała co parę godzin, podczas których do bramy podchodził niewysoki, gruby jegomość, ubrany w niebieski uniform, który zamieniwszy ze strażnikami kilka kontrolnych zdań, znikał w podwojach budynku. Z braku lepszej opcji doszli do wniosku, iż jedynym rozwiązaniem problemu będzie przemknięcie w okolice bramy i użycie na strażnikach zaklęcia oszałamiającego, w taki sposób, by nie naruszyło ono ochronnych barier, które, jak mniemali, znajdowały się za ogrodzeniem. To, jak poradzą sobie za bramą pozostawili czystej improwizacji.    Hermiona nie miała nic przeciwko temu, by owo odpowiedzialne zadanie, lub jak zwykła rzec - samobójcza misja, spoczęła na barkach Ślizgona. Wolała nie myśleć, w jaki sposób zdołałaby przedostać się pod samo wejście do pensjonatu, w towarzystwie swojej nieodzownej, marnej koordynacji ruchowej. Jej zadanie miało jedynie polegać na obserwacji całego terenu i ostrzeganiu Dracona przed obecnością kogoś niepożądanego.
        - No i jak? - zapytał, przygotowując się do szaleńczej eskapady. Odwrócił się i po raz ostatni zerknął nerwowo na dziewczynę.
         - Raczej bezpiecznie - mruknęła niepewnie, nie odrywając wzroku od widoku przed sobą - Dobra, teraz - dała mu sygnał, ponaglając go machnięciem dłoni.
         Draco, nie zastanowiwszy się nawet nad skutkami swojej decyzji, zdołał jedynie zrobić dwa szybkie kroki w kierunku usypanej ścieżki, gdy nagle zobaczył w oddali sylwetkę wyłaniającego się zza murku ochroniarza. Wycofał się gwałtownie, wciągając przy tym powietrze z głośnym sykiem. Sekundę po tym jak jego blond czupryna zniknęła za konarem drzewa, strażnik odwrócił się, patrząc dokładnie w kierunku drzew, za którymi się schowali. Przez jakiś czas lustrował dokładnie miejsce, marszcząc przy tym brwi, po czym na jego twarzy pojawił się znudzony wyraz, a on sam powrócił do poprzedniej pozycji, myśląc najwyraźniej, że ma zwidy z przemęczenia.
        - Kurwa mać, Granger!  Nie wmówisz mi, że go nie widziałaś. Nie mogłaś być aż tak ślepa! - odezwał się z wyrzutem Draco, patrząc gniewnie na Hermionę. Gryfonka zagryzła delikatnie wargę, unikając jego karcącego wzroku i jedynie wzruszyła ramionami, doprowadzając go tym samym do jeszcze większej furii.
       - Przecież powiedziałam, że jest RACZEJ BEZPIECZNIE. Też mogłeś spojrzeć.
       - Ty tu jesteś od patrzenia. Ja od działania! - syknął, rzucając jej ostatnie, pełne pogardy spojrzenie. Zaraz potem wrócił do swojej poprzedniej pozycji, czekając na jej sygnał.
       - Ciężko jest cokolwiek wypatrzeć w takiej ciemności - próbowała się usprawiedliwić, choć dobrze wiedziała, że tak marne powody jej niesubordynacji raczej Malfoya nie zadowolą. Usłyszała jeszcze jedno, ciche prychnięcie z jego strony strony, po czym ponownie zaległa cisza. Starała się nawet nie poruszyć, próbując zapanować nad drżącymi dłońmi i przyśpieszonym oddechem. Draco nie musiał być świadomy jej nerwów.
      - Dobra, a teraz jak to wygląda? - zapytał po niespełna kwadransie, patrząc na nią wyczekującym wzrokiem. Zanim mu odpowiedziała, wolała jeszcze raz dokładnie przyjrzeć się całej okolicy, dokonując w myślach szybkiej analizy potencjalnego zagrożenia.
     - Raczej bezpiecznie...

***

         Dwie godziny, dwadzieścia trzy przekleństwa, trzy obietnice zemsty na Dyrektorze Hogwartu i jedną kłótnię później, nadal stali ukryci za konarami dwóch, potężnych drzew, chroniąc się przed czujnym wzrokiem strażników i złorzecząc na całą otaczającą ich rzeczywistość. Byli zmęczeni, niewyspani i głodni. Do pełni szczęścia brakowało im jedynie deszczu, który, niczym na ich specjalne życzenie, właśnie zaczął padać.
       - Błagam, nie - jęknęła Hermiona, próbując ukryć się pod jedną z okazałych gałęzi. Mokre pasma włosów zaczęły oblepiać jej twarz, doprowadzając ją tym samym do szewskiej pasji.
       - Kochaj deszcz, Granger. Tylko on na ciebie leci - odparł Malfoy, zerkając na nią ukradkiem. On sam stał wyprostowany, zimnym spojrzeniem omiatając całą okolicę i zupełnie ignorując padające z nieba krople.
       - To bez sensu, Malfoy. Tak się tam nigdy nie dostaniemy - odezwała się wreszcie Hermiona, której ubranie zdążyło już pochłonąć sporą ilość wilgoci. Przetarła dłonią twarz, pozbywając się z niej śladów zmęczenia i spojrzała w kierunku chłopaka. Gdy nie zareagował, kontynuowała dalej - Możemy spróbować wejść z drugiej strony, chociaż ciężko będzie się dostać przez to ogrodzenie. Musimy wymyślić jakiś inny pomysł, by wejść do środka.
       - Niby jak? - zapytał lekceważącym tonem, przysięgając sobie w duchu, że  cokolwiek by nie wymyśliła, jego plan z założenia zawsze powinien być lepszy.
       - Cóż, najlepiej byłoby, gdybyśmy mieli zaproszenie. Wtedy nie musielibyśmy...
        - Zatem chodźmy - przerwał jej, podnosząc z ziemi plecak i kierując się w stronę, z której przybyli.
        - Gdzie? - zapytała, zdezorientowana, nie rozumiejąc do końca jego poczynań.
        - Po zaproszenie - odparł nonszalancko, jakby była to najprostsza rzecz na świecie. Hermiona zatrzymała się gwałtowanie, z myślą, iż zbyt duża wilgotność nie jest korzystna dla blondynów. W szczególności tych tlenionych.
       - Chyba nie mówisz poważnie! Niby jak chcesz je zdobyć?
      - Sposobem - odparł, przyspieszając kroku.


***
      
       Przedzierał się przez gęstwinę, uparcie ignorując niezadowoloną minę swojej prywatnej zmory, która co parę kroków próbowała nawiązać z nim jakąkolwiek konwersacje. Kroczyła za nim, dźwigając klatkę z rudym kocurem, który jego zdaniem był im potrzebny w równym stopniu co łysemu grzebień. 
     - Zostaw to mnie - odparł zdeterminowany, gdy po raz kolejny odważyła się zapytać o jego plan. Przystanął, podwijając rękawy swojej koszuli i przenosząc wzrok na drogę - Rusz się - rzucił w jej kierunku, gdy zza zakrętu wyłoniły się sylwetki dwóch postaci - najprawdopodobniej przyszłych gości pensjonatu.
     - Co chcesz zrobić? - zapytała, gdy chłopak podkradł się do pobliskiego drzewa, wyciągając po drodze różdżkę.
      - Improwizować - odparł od niechcenia, nawet na nią nie patrząc. Pochyliła się lekko i podbiegła do drzewa, za którym już od dłuższej chwili skrywał się arystokrata.
     - Musimy czekać na tamtym zakręcie, w innym wypadku nas zauważą - powiedziała rzeczowym tonem Hermiona, której w końcu udało się przejrzeć plan Malfoya. Wskazała mu palcem na odległe o kilkadziesiąt metrów miejsce, osłonięte gąszczem dzikich krzewów.
    - Kurwa, o tym nie pomyślałem. Nie zdążymy - warknął, wyraźnie na siebie zły.
   - Zdążymy, jeśli pobiegniemy - odpowiedziała, szacując w myślach trasę do pokonania.
    - Zostaw tu pchlarza - rozkazał Draco, wskazując głową na klatkę z Krzywołapem - po wszystkim po niego wrócisz - dodał, gdy dostrzegł buntownicze spojrzenie Hermiony. Dziewczyna wiedziała, że blondyn  ma w tej kwestii rację. Nie było nawet sensu dyskutować. Szaleńcza pogoń po lesie mogła zakończyć się jego niechybnym kalectwem. Z żalem ukryła więc klatkę z pupilem w pobliskiej stercie gałęzi, zabezpieczając ją przy tym zaklęciem.
      - To tak na wszelki wypadek - usprawiedliwiła się, widząc wysoko uniesioną brew chłopaka - Dobra, szybko! - zawołała, wbiegając pomiędzy drzewa. Draco spojrzał z niesmakiem na oddalającą się sylwetkę Hermiony, po czym ruszył za nią.
     Biegli nieprzerwanie przez parę minut, nie zważając przy tym na otarcia skóry spowodowane kontaktem z licznymi gałęziami. Pomimo ostrego kłucia w okolicy mostka i przyśpieszonych oddechów, dotarli na miejsce jeszcze zanim dwójka Mugoli znalazła się na kluczowym zakręcie drogi.
     - Co tam, Malfoy? Czyżbyś nie miał kondycji? - rzuciła zaczepnie Hermiona, z satysfakcją obserwując rosnącą irytację chłopaka. Po tak dużym wysiłku na jego naturalnie bladej twarzy wykwitły sporej wielkości rumieńce, a on sam trzymał się za serce, jakby spodziewał się, że zaraz wyskoczy mu ono z klatki piersiowej.
    - Po prostu nie lubię maratonów - odparł, nie do końca rozumiejąc dlaczego się jej tłumaczy. Wyprostował się przy tym nonszalancko, próbując unormować oddech i wyrównać puls. Widząc rozbawioną minę dziewczyny, dodał - Długie trasy nie są dla mnie. Malfoyowie to urodzeni sprinterzy. Zabójczy na krótkich dystansach.*
(...)
      - Malfoy, czy ty aby na pewno wszystko przemyślałeś? - sceptyczny głos Hermiony rozniósł się po niewielkiej wyrwie za konarami, w której od dłuższej chwili przebywali. Ich przyszłe "ofiary" zbliżały się już do zakrętu drogi, czyli do strategicznego punktu, który miał zadecydować o powodzeniu całego planu i zdobyciu zaproszeń. W tym właśnie kluczowym momencie, Hermionę zaczęły nachodzić wątpliwości. Wszystko, co wiązało się z przemocą na Mugolach naruszało jej kręgosłup moralny.
      - Wiem co robię - zapewnił - Na mój znak, razem - Zaczekali, aż para przybliży się dostatecznie, po czym wymierzyli w ich kierunku różdżkami - Teraz!
       Niemal zachwiali się pod wpływem zaklęcia. Czerwone promienie uderzyły prosto w plecy dwójki Mugoli, którzy upadli na rozmokłą drogę, tracąc przy tym świadomość.
     - I po kłopocie - podsumował ich wyczyn blondyn, ruszając w kierunku swoich ofiar. Podszedł najpierw do mężczyzny, młodego i niezbyt przystojnego bruneta, który leżał rozciągnięty w kałuży. Przyjrzał mu się dokładnie, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie marynarki. Kątem oka zauważył, że Hermiona pochyla się nad leżącą nieopodal kobietą, przeczesując jej ubłocone, rude włosy z mieszaniną winy i zmieszania.  Po chwili podniosła jej torebkę i zaczęła przeglądać wszystkie dokumenty w poszukiwaniu zaproszenia. Znalazła je od razu, być może ze względu na to, iż kiczowaty, różowy kolor i narysowane na okładce krwistoczerwone serduszka zbyt łatwo rzucały się w oczy. Starannie zamknęła torebkę i odłożyła ją na miejsce, udając, że nie zauważa ironicznego uśmiechu Dracona. Odetchnęła głęboko i otworzyła zaproszenie, uważnie śledząc zamieszczony tekst. W miarę czytania, jej oczy powiększały się w wyrazie niedowierzania i strachu, a szczęka stopniowo wędrowała w dół.
     - Malfoy, coś Ty najlepszego zrobił! - krzyknęła, gdy dobrnęła do końca tekstu. Spojrzała załamana na chłopaka, jakby czekając, aż ten zacznie się usprawiedliwiać.
     - Nie panikuj, niedługo się obudzą. A wtedy ich największą życiową ambicją będzie dotarcie do domu i puszczenie w niepamięć chęci wypoczynku w tej ruderze, co też od razu uczynią. Przy odrobinie szczęścia nikt w pobliżu ich nie zauważy.
     - Nie oto mi chodzi! - krzyknęła z bezsilności. Doprawdy, najwidoczniej wszystkie znane jej bóstwa sprzymierzyły się przeciwko nim.
      - Więc o co? Dlaczego ty zawsze szukasz dziury w całym? Nie możesz mi po prostu pogratulować? Jak zwykle odwaliłem całą robotę za ciebie. Chociaż, gdybym znał imię tego faceta, to w życiu bym go nie wybrał. Wyobraź to sobie, Granger! Przecież imię Bob w ogóle do mnie nie pasuje! - odparł wielce urażony faktem, że przyjdzie mu podawać się za człowieka o tak wątpliwym imieniu. Odrzucił niedbale jego dokumenty, nie trudząc się nawet włożeniem ich na miejsce.
     - Malfoy, mamy problem - zaczęła słabym głosem Hermiona, usilnie próbując na niego nie patrzeć. Chłopak machnął lekceważąco ręką, uznając, że narzekania Gryfonki nie są mu w tej chwili do niczego potrzebne, po czym odwrócił się w kierunku pensjonatu.
     - Tak, wiem. Znowu zaczniesz te swoje moralne wywody, które do niczego nas nie doprowadzą. Nawet nie musisz otwierać ust, doskonale wiem, co bym usłyszał. Twoja wątpliwa renoma najbardziej przepisowej i ułożonej kujonki zachwiałaby się znacznie, gdybyś przynajmniej raz dziennie nie poczęstowała mnie typową dla ciebie dawką elokwencji, którą, tak szczerze powiedziawszy, mam w głębokim poważaniu...
     - Nie rozumiesz,  jest jedna sprawa...
      - Czy już ci kiedyś mówiłem jak bardzo mnie irytujesz? - przerwał jej coraz bardziej poddenerwowany - Cała ta twoja nieskazitelna otoczka i typowa gryfońska głupota do niczego cię nie doprowadzą. Powinnaś się uczyć od mistrza. Mam tu na myśli siebie, Granger. W tej chwili powinnaś klęczeć przede mną i bić mi pokłony za to, że znalazłem sposób, by dostać się do środka. Chociaż w innych okolicznościach, chciałbym zobaczyć jak realizujesz swój plan...
    - Malfoy do cholery! - krzyknęła zirytowana - Możesz się na chwilę zamknąć? Chciałam powiedzieć, że mamy problem - nastała chwila ciszy, w czasie której oboje mierzyli się nieprzychylnym wzrokiem.
     - Jaki? - zapytał w końcu, dochodząc do wniosku, że im szybciej dziewczyna wyjawi mu tę tajemnicę, tym szybciej zazna spokoju.
     - Oni.. oni... - zaczęła nieskładnie, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
     - Mów wreszcie!
     - Oni nie dostali tego zaproszenia przypadkowo, Malfoy - wykrztusiła wreszcie z poważną miną, jaką nie powstydziłby się żaden członek szczytu G12.
     - A co to za różnica? Ważne, że dzięki temu będziemy mogli wejść do środka - odparł, przyglądając się jej z politowaniem. Zanim zdążył zrobić choćby jeden krok, ponownie dobiegł go roztrzęsiony głos Gryfonki.
     - Nie rozumiesz... Oni... wygrali jakiś mugolski konkurs, w którym nagrodą była możliwość spędzenia romantycznego tygodnia w tym hotelu. Osobny apartament i takie tam...
      - Słaba nagroda - mruknął zniecierpliwiony -  Po co w ogóle brać udział w czymś takim, skoro można samemu wykupić sobie podobny pobyt. Ten pensjonat też nie spełnia żadnych wygórowanych standardów. Nigdy z własnej woli bym w nim nie zamieszkał. Za to ty Granger pewnie będziesz czuła się jak u siebie w domu. Brakuje tu tylko Złotego Dziecka biegającego w ogrodzie i tuzina rudzielców walczących o każdy galeon, który dziwnym trafem pojawi się w zasięgu ich wzroku. Nie rozumiem zatem, dlaczego widzisz w tym jakiś problem.
      - Malfoy! To nie był taki zwykły konkurs. Oni zgłosili się tu we dwoje i...
      - Twoja elokwencja jest powalająca, Granger - przerwał jej kolejny raz - Niby w czym ten konkurs różnił się od innych, godnych pożałowania mugolskich rozrywek?
      - No bo... Oni musieli pojawić się tu akurat we dwoje, Malfoy. Z tego, co piszą na tym zaproszeniu, będą tu też inne... pary. Przewidziano jakieś rozrywki, konkursy i...
      - Nie załamuj mnie, Granger. Tylko tym się martwisz? Zajęcie ostatniego miejsca w jakiejś durnej zabawie będzie nie lada ujmą na twoim honorze. Naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć jakim cudem się z tego otrząśniesz.
     - Ja z kolei jestem ciekawa jak w tych "durnych zabawach" poradzi sobie pewien nadęty arystokrata - mruknęła do siebie, jednak wystarczająco głośno, by blondyn to usłyszał.
     - Myślisz, że wezmę w czymś takim udział? - zakpił, zaplatając ręce na torsie. Nie sądził, że kiedykolwiek zechciałby zniżyć się do poziomu uczestnika podrzędnej, mugolskiej zabawy, w której wygraną okazałaby się skrzynka jakiegoś podejrzanego, tutejszego trunku, albo karnet na kolejny tydzień w tym zapyziałym pensjonacie.
     - Jestem o tym przekonana. Widzisz Malfoy, to urocze miejsce przez ten tydzień będzie zapewne przeżywało prawdziwe oblężenie Mugoli. Każda dwójka szczęśliwców przyjedzie tu wypocząć i w dodatku skorzystać z innych rozrywek.
      - Co ty pierdolisz? - warknął, sięgając po zaproszenie, które Hermiona cały czas kurczowo ściskała w dłoni. Bezskutecznie. Odsunęła się do tylu, zapewne sądząc, że Draco zdecydowanie lepiej zniesie tą wiadomość bezpośrednio od niej. Irracjonalny strach dziewczyny coraz bardziej działał mu na nerwy. Widok pulsującej żyłki na czole mógł być najlepszym dowodem na to, że w najbliższym czasie chłopak najpewniej wyjdzie z siebie i stanie obok. Najwidoczniej Hermiona była już przyzwyczajona do jego ataków furii. Wiadomość, którą miała mu do przekazania nie mogła jednak czekać. Prędzej, czy później, Draco i tak się o tym dowie, a zatajenie tak istotnego szczegółu nie było dobrym rozwiązaniem. Nie bacząc na jego zacięty wyraz twarzy, wzięła kolejny już, uspokajający oddech, po czym powiedziała:
      - Trafiliśmy w najgorsze miejsce z możliwych, Malfoy. I zanim będziesz chciał mnie zabić to uprzedzam, że to ty ich obezwładniłeś. To znaczy... zrobiliśmy to razem, ale to był wyłącznie twój pomysł. Mogliśmy skorzystać z mojego planu, ale oczywiście nie! Musiałeś się popisać, a teraz... oni... my...
     - Wykrztuś to wreszcie!
     - Będziemy ich udawać... Słodki Godryku... Nie wierze, że to powiem... oni...
     - Kurwa mać, Granger!
     - Oni są parą, Malfoy.



* Evanna Shamrock ,,Signum Sanguinem. Mrok"
* Inspiracja tekstem pochodzącym z filmu "Władca pierścieni. Drużyna pierścienia".
____________________________________________
                                                              Wróciłam.
               Czuję się podle, że zwlekałam z tym rozdziałem tak długo. Dużo się działo...
        Nawet nie wiem jak mam Was prosić o wybaczenie :(  Jestem gotowa paść na kolana, serio.
  Mam jednak nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie, a treść rozdziału wynagrodzi Wam oczekiwanie. Przy okazji dodam, że jest on najdłuższy ze wszystkich, które do tej pory opublikowałam. Przyznaję, że jestem z niego zadowolona i chętnie poczytam o Waszych odczuciach.
           Skrobnijcie więc coś w zamian gdzieś tam pod spodem, tak żebym wiedziała, że mimo mojej niesubordynacji nadal tu jesteście :D
                                                                                                    Iva Nerda



                                      

17 komentarzy:

  1. Myślałam, że już się nie doczekam, a tu taka miła niespodzianka do poczytania w leniwą, powyjazdową sobotę. Nie mam do czego się przyczepić. Opisy ładne, dialogi zabawne, jednak brakowało mi tu CZEGOŚ. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział!
    Trzymaj się ciepło i dużo, dużo, duużo weny
    precious-fondness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo czekałam ale się doczekałam :). Rozdział super. Gratuluję Billowi.
    Hermiona wyprowadzającą Draco z siebie. To na twoim blogu coś zupełnie niespodziewanego. Czekam na więcej takich akcji. Może w końcu coś zmieni się w ich relacji i pójdą do przodu. Chociaż patrząc na ich zapał nie przyjdzie to szybko :P
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, w ktorym dowiemy się jak potoczy się ich udawanie pary zakochanych, co w ich wykonaniu może być calkiem ciekawym zjawiskiem :P
    Czekam na ciebie . Serdecznie pozdrawiam i życzę weny. Napisz nam coś jeszcze na wakacjach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, to już teraz wiem gdzie blondas się szlaja. Zwiał mi spod łóżka bo tańców mu się zachciało, a teraz dobija się rozżalony bo mu Gryfonka zarozumiałego noska utarła :)
    " Ja już zapomniałem"... - jasne,zapomniał..acha... zapieraj się dalej i lepiej nacz słuchać kobiet szowinistyczny pacanie :)Tam był tylko jeden taniec, a teraz będziesz miał tydzień ciekawej rozrywki wśród mugoli haha:)
    Wiem piszę bzdury, ale podoba mi się rozwój akcji. Znając Ciebie będzie ciekawie.
    A w odniesieniu do pozostałej dwójki Złotego Trio, jak to jedno zdanie potrafi zburzyć spokój i dać do myślenia. Więcej wiary chłopaki w Hermionę, bo ona nie samymi ksiązkami żyje, a Ronowi pewnie potrzebnaby była nowa para spodni gdyby znalazł się na miejscu blondaska. Powinniście przyzwyczajać się do myśli o weselu :D
    Twórz dalej kobietko i niech Merlin będzie z tobą:)
    Oddana Kropeczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i blondyn zwiał na chwilkę do mnie, ale liczę na to, że już niedługo wróci do Cb :D Czekam z niecierpliwością kochana <3
      Wiadomo, że tak łatwo nie zapomniał dzikich pląsów, ale musiał jakoś ratować swoją reputację :D
      Widocznie daleko będzie im do utrzymania dystansu, o który tak oboje zabiegali.
      Dziękuję, że jesteś <3

      Usuń
  4. Oto jestem :D Na wstępie pragnę zaznaczyć, że czytając ten rozdział miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę, ale tylko ze względów technicznych, bo ciągle mi się wieszał, ale wytrwałam i przyszłam napisać kilka słów od siebie.
    Fakt, długo Cię nie było, aż zaczęłam się zastanawiać czy pamiętam o czym był ostatni rozdział. Po chwili ogarnęłam: potańcówka, jakiś kolo, pan M zazdrosny...
    No więc (wiem, że się tak nie zaczyna, ale do diabła z poprawnością!) czytam ja sobie czytam i wiedziałam, że kiedy akcja przeniesie się do naszej dwójki, będzie dokładnie na odwrót od.. jak to Harry ujął? A już wiem: "Pewnie w ogóle ze sobą nie rozmawiają"... nosz ale, cholera jasna, zapomniałam o tym tańcu!
    Wtem ja czytam sobie czytam, a na me lico wypływają rumieńce ;p A po ściankach czaszki obija się jedno pytanie: "O co był ten zakład?" (tak przy okazji: o naukę pływania, no nie?)
    No i tu teraz trochę pomarudzę, więc jak chcesz, możesz ominąć ten akapit :) Co do samego tańca: jak na Hermionę trochę... za bardzo. Mogłaś dodać tu trochę niezdarności w próbie odtworzenia tego, jestem przekonana, że pan M mimo to byłby zadowolony... A może po prostu jestem zawistna, bo też chciałabym jak Hermiona tak ni stąd ni zowąd tak umieć tańczyć.
    Kolejny akapit, w którym trochę ponarzekam, też można pominąć(xd): no i kolejna scena, która mnie odrobinę raziła: Hermiona i jej wdzięki przed pensjonatem (wcale się nie dziwię Malfoyowi, że ją wyśmiał... "Bardzo mały argument"), choć rozumiem, że tu wciąż była pod wpływem emocji, tańca i bliskości pana M, więc po części mogę jej wybaczyć tak absurdalny pomysł. Dodam tylko, że wszelkie narzekania są wynikiem mojego spaczonego gustu, więc jeśli w Twoim zamyśle jest, by odzywało się u niej czasem alterego w bardziej...hmm z braku lepszego słowa napiszę "sprośnej" wersji to już się zamykam :D A tak na poważnie, to dobrze, że dodałaś "moralniaka" po całym tańcu.
    Przyszedł czas na jeden z cytatów Dracona, który jest na tyle dobry, iż jednakże aczkolwiek uznałam, że wart jest jego, by go powtórzyć: "-Gdzie my jesteśmy?" "-Na zadupiu Granger, na zadupiu" (btw, "Granger powinna być oddzielona przecinkami z obu stron, ale rozumiem, że nie chciałaś aż tak jej izolować).
    Nagrodę za najbardziej epicki moment zdobywa:"Raczej bezpiecznie".
    Chyba tyle ode mnie... czekaj zastanowię się jeszcze.... tak, to tyle :)
    Zdrowia, szczęścia, pomyślności i weny :)
    Sappy

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się! Dotarłam dopiero teraz, ale już chcę kolejny rozdział. Oby udawanie pary wyszło im na dobre :) Z.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie ! Nawet nie wiesz, ile razy dziennie sprawdzałam Twojego bloga. Z niecierpliwością czekałam na dalszą część historii i w końcu jest !!! Grubo po terminie, ale wybaczam ;) Śledząc losy Dracona i Hermiony myślałam, że już niczym mnie nie zadziwisz bardziej niż tańcem Mionki, tymczasem Ty nagle wyskakujesz z udawaniem pary w mugolskim pensjonacie ... No po prostu : genialne ! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że znowu mnie pozytywnie zaskoczysz xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie jestem, Merlinie ten brak czasu mnie wykończy :/
    Rozdział genialny, warto było na niego czekać!
    Hermiona tańcząca jak bogini powodowała, że na mojej twarzy było wielkie O. Rozumiem, chciała się na nim odegrać, ale chyba wyszło jak zawsze, prawda? :) Misja Wejdźmy do hotelu wyszła fenomenalnie, ale oczywiście Draco nie przemyślał wszystkiego dokładnie ;) Czekam, na to jak Bob znaczy Draco poradzi sobie w hotelu pełnym mugoli :D
    Jeden fragment wygrał rozdział:
    " - Pomyśl tylko Malfoy, no... bo przecież... tak jakby jestem dziewczyną - Wyglądała, jakby sama nie była co do tego faktu przekonana. Założyła zbłąkany kosmyk za ucho i spojrzała na niego ponaglającym wzrokiem.
    - Pomijając fakt, że czasami mam co do tego spore wątpliwości, to niestety z ciężkim sercem muszę się z tobą zgodzić. Tak jakby nią jesteś. Chociaż gdyby nie parę niuansów z powodzeniem mógłbym cię uznać za faceta - machnął ręką w jej kierunku, a gdy nie reagowała, dodał - No dalej. Kontynuuj, Granger.
    - No więc, jestem dziewczyną i...
    - Aż się boję dokąd to odkrycie może cię doprowadzić - mruknął z udawanym przerażeniem. Hermiona przełknęła głośno ślinę i spojrzała na niego zlękniona, jakby nie była pewna czy chce dokończyć swoją myśl. Odetchnęła głęboko, czując jak na jej twarzy wykwitają dwa, bordowe placki.
    - No bo wiesz... sam powiedziałeś, że w mojej sylwetce są pewne niuanse, które odróżniają mnie od faceta...
    - Podaj przykład?
    - Mam... cycki...
    - I? - zauważyła, że chłopak doskonale się bawi. Oparł się nonszalancko o drzewo i splótł nogi w kostkach, mierząc ją wyczekującym spojrzeniem.
    - No bo przecież ci dwaj strażnicy to tylko faceci... "
    Kocham ich dialogi!

    Oczywiście czekam na dalszy ciąg i życzę weny!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na 1 rozdział
    http://last-minute-love-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na kolejny rozdział z wielka niecierpliwością. Twoje opowiadanie jest genialne. Czekam na powrót do Hogwartu.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    MadzikM

    OdpowiedzUsuń
  9. To opowiadanie jest genialne
    i już nie mogę doczekać się kolejnego odcinka. Lekcja pływania i Max, do tego teraz tydzień gier i zabaw :D
    Czekam na kolejny
    pozdrawiam
    dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Nie mam za wiele czasu, więc tak: KOCHAM CIĘ ZA TO, ŻE WPLOTŁAŚ CYTAT GIMLI'EGO!!! Best moment po prostu! Pisze tu pierwszy komentarz i nie potrafię się wysłowić. Zgadzam się z Sappy, te dwa momentu trochę odbiegają od panny Granger, ale może taki był zamysł. "Malfoyowie to urodzeni sprinterzy. Zabójczy na krótkich dystansach". Zrobiłaś wygryw życia.

    Pozdro, weny itd. i serdecznie zapraszam na mój pierwszy blog o tematyce Dramione:http://dramioneczujactwojdotyk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem! Narzekałam na brak czasu, teraz mam chwilę, więc na szczęście mogłam to przeczytać. Długość fenomenalna. Powtórzę to jeszcze raz: FENOMENALNA! A taniec Hermiony z Draco - hihi, uśmiałam się troszkę. Fajnie, że nie skoczyli od razu do łóżka - chwali się to, chwali! :) Nie mogę się doczekać relacji z ich tygodnia w tym hotelu! :)
    Cud, miód i orzeszki!
    Czekam na kolejny rozdział, tym czasem zapraszam też do siebie: dracon-and-hermione.blogspot.com : pojawił się nowy, a Ty znajdujesz się w zakładce "Świstokliki" :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawy rozdział! :) Ale może zanim o nim to powiem trochę o opowiadaniu :D
    Jest naprawdę wciągające :)! Po pierwsze bardzo fajny pomysł na fabułę, choć przyznam, ze jestem nieco zdziwiona tym, ze Dumbledore wysłał Hermionę z Draco na tę misję, ale cóż: jego myśli i intensji nikt nigdy nie zrozumie.
    Muszę powiedzieć, że uwielbiam takiego Draco, złego, sarkastycznego, takiego bad boy'a, który ciągle rzuca w Herm obelgami i uprzykrza jej życie, bo właśnie taki jest najbardziej kanoniczny! :) Ale muszę przyznać, ze niekiedy wkurzała mnie Twoja Miona, to, ze się tak łatwo dawała ponieść emocjom i była taka delikatna, słaba, zamyślona, roztargniona, takie ciepłe kluchy, prawie żeńska wersja Neville'a, ale oczywiście nie bierz tego jakoś do siebie, to tylko moje marudzenie, bo ja po prostu z reguły lubię raczej silne bohaterki, można rzec, że baby z jajami, bo nie irytują na każdym kroku :D Ale cieszę się, że zachowałaś u niej tę jej wielką pasję do książek, zawziętość, choć nieco brakowało mi jej wymądrzania się, ale tu znów marudzę :D
    Bardzo zaciekawiła mnie ta scena z Cyzią i zapewne Bellą? Jestem naprawdę ciekawa, jakie kolejne znaki miała na myśli nasza kochana Bellatriks, i aż mnie zżera od środka, żeby się w końcu dowiedzieć!
    O, i muszę napisać, masz fantastyczne poczucie humoru, naprawdę uwielbiam! ;) Niektóre sceny były po prostu perfekcyjne, na przykład wrzucenie upitej Hermiony do jeziora, cud! Albo rzucanie przez Hermionę książek o podłogę, zeby ocucić Draco. Swoją drogą strasznie ironiczna się zrobiła, widać, że Malfoy ma na nią zły wpływ, trzeba go od niej odseparować(możesz go oddać mnie, chętnie się nim zaopiekuję! ^^).. :D
    No i nie mogłabym nie wspomnieć o naszym wspaniałym tańcu... Merlinie, jacy oni są cudowni! Po prostu zbierałam się z podłogi, gdy przeczytałam, że ma dla niego zatańczyć... Mówiąc szczerze; słałam w jego stronę wszelkie znane mi klątwy i zbluzgałam go, ze cho cho: toż to było z jego strony zagranie tak perfidne, tak przebiegłe i tak bliskie memu sercu, bo ślizgońskie! (Tak, jestem Ślizgonką! :D) Taniec pierwsza klasa + cieszę się, że nie skończył się nagłym olśnieniem, Morgano, ja ją kocham/Merlinie, jak go kocham tylko w cywilizowany sposób i, chwała Ci za to, że to Hermiona pierwsza się odezwała, a nie Draco, bo gdyby znów ją upokorzył to, jak Salazara kocham, trzasnęłabym go w buźkę, bo w końcu ile można! :D
    No i końcówka, nie sposób się do niej nie odnieść, Hermiona i jej problemy z wysłowieniem się, troszkę mnie to wnerwiło, ale wybaczyłam końcówką. Jestem ciekawa miny Draco i tego jak to dalej rozegrasz! Mam tylko prośbę, zrób Mionkę trochę silniejszą, a nie taką uległą, wiesz, niech w końcu pokaże Malfoyowi, ze teraz ona jest górą! :D
    Czekam na kolejny, życzę weny i pozdrawiam!
    Charlotte

    Zapraszam: Wschód słońca Auror z wymiany

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział
    Nie mogę się doczekać aż przeczytam o tym jak Draco i Hermiona będą udawać parę.Piszesz naprawdę świetnie i w każdym rozdziale coś się dzieje, bardzo lubię czytać twojego bloga.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział
    Nie mogę się doczekać aż przeczytam o tym jak Draco i Hermiona będą udawać parę.Piszesz naprawdę świetnie i w każdym rozdziale coś się dzieje, bardzo lubię czytać twojego bloga.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Swego czasu również czytałam opowieści o Dramione, zresztą należało to do moich ukrytych OTP ;) Hehe, nadal należy :D
    Miło mi zobaczyć cytat z własnej powieści. Gratuluję pomysłu na opowiadanie, czekam na kontynuację! :) Świetny blog.

    PS. Jeśli "Signum" się podobało, zapraszam na fanpage na fejsie, tam info o drugiej części powieści i ciekawostki :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć! ;) Draco w swojej wredności jest genialny XD Może po tym tańcu zacznie patrzeć na Hermionę inaczej? Oby ;) Harry i Ron kompletnie nie znają swojej przyjaciółki ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń