Nienawiść też daje siłę. Czasem może nawet większą niż nadzieja, czy miłość.
***
Poczuła, że jej stopy lądują na czymś miękkim, a Draco puszcza jej przedramię, więc niepewnie otworzyła oczy, które zamknęła na czas teleportacji, by móc rozejrzeć się po otoczeniu. Dotarło do niej, że chłopak najwyraźniej przeniósł ich na urwisko skalne, wyścielane grubą warstwą liści, którą najpewniej osadził tu szalejący po zboczu wiatr. Stali na wielkiej półce skalnej, do której z jednej strony wejścia broniły lite skały, sięgające na dobre kilkadziesiąt metrów w górę, z drugiej zaś strome zbocze, u którego stóp Hermiona spostrzegła małą wioskę, składającą się zaledwie z kilku domostw. W pewnym momencie przyszła jej do głowy szalona myśl, że nie dość, że nikt się tu nie zakradnie, gdy będą spali, to jeszcze nikt (łącznie z nią samą) nie będzie w stanie stąd uciec, więc, tak czy owak, w najbliższym czasie będą na siebie oboje skazani. Przystanęła w miejscu, nie za bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić, gdy spostrzegła, że Malfoy pochyla się nad swoim otwartym plecakiem i celuje w niego różdżką.
- Accio namiot — powiedział, a zaskoczona Gryfonka zobaczyła, jak przez niewielki otwór z plecaka wyłania się całe płótno i sztalugi, które najpewniej będą im służyły za prowizoryczne schronienie. Uśmiechnęła się do siebie, gdy przypomniała sobie, jak jeszcze kilka miesięcy temu to samo zdziwienie malowało się na twarzy Harry'ego w chwili, gdy i ona wyciągnęła namiot ze swojej torebki. Najwyraźniej Ślizgon także użył silnego zaklęcia zmniejszająco-zwiekszającego by jego plecak pomieścił niezbędny do tej wyprawy ekwipunek.
Podczas gdy chłopak rozbijał namiot za pomocą zaklęcia, ona także postanowiła się na coś przydać i zaczęła obchodzić dookoła półkę skalną, na której stali rzucając podstawowe zaklęcia ochronne. Gdy skończyła i dostrzegła, że Draco zabiera plecak z ziemi i wchodzi do namiotu i ona niepewnie podniosła klatkę z Krzywołapem, którą uprzednio odstawiła i z dużym zwątpieniem weszła do środka. Była przekonana, że ujrzy wnętrze podobne do tego, które dzieliła z rodziną Weasleyów i Harrym podczas mistrzostw świata w Quidditchu, jednak to co zobaczyła, sprawiło, że na moment zapomniała jak się oddycha.
Stała w ogromnym salonie, którego centralne miejsce zajmował uroczy kominek z powoli dogasającym ogniem. Na wprost niego stała skórzana, ciemnobrązowa sofa i pasujące do niej dwa fotele. Na wyłożonej ciemnymi panelami podłodze leżał wielki puchowy dywan, a po drugiej stronie salonu stał barek, a na nim najróżniejsze wytrawne alkohole, które Gryfonka pierwszy raz widziała na oczy. Zdała sobie sprawę, że Draco najwidoczniej nie żartował z tym, że spieszno mu było się napić, bo gdyby i ona wiedziała, że chłopak da jej skosztować jakiegoś drinka, w którym będzie mogła ukoić swoje smutki, to niemal od razu rzuciłaby się do teleportacji, nie tracąc tym samym czasu na bezsensowną kłótnię o Krzywołapa. Najwidoczniej i Malfoya zaskoczył ten przytulny widok, bo stał nieruchomo, parę kroków od Hermiony i także wpatrywał się w wystrój wnętrza. Po chwili jednak opamiętał się i żwawo ruszył do jednych z dwóch drzwi mieszczących się na wprost wejścia do namiotu. Hermiona jak w letargu ruszyła za nim i już po chwili oboje znaleźli się w swoich sypialniach. Gryfonka niepewnie zlustrowała swój pokój, stwierdzając przy tym, że jest bardzo przytulny i z pewnością milo jej będzie się w nim zaszyć, gdy już będzie miała dosyć obecności znienawidzonego Ślizgona. Na wprost wejścia stało wielkie, dwuosobowe łóżko przykryte bordową, atłasową pościelą, a po jego obu stronach stały małe, urocze stoliczki. Po lewej stronie znajdowała się mała toaletka z krzesłem i, mimo że nie było tu okien, to jednak pokój nie tonął w nieprzyjemnym mroku, tylko skąpany był w delikatnej smudze światła, która przyprawiała o niemal romantyczny nastrój.
Ciekawa była, jaka tez myśl przyświecała Dumbledore'owi, gdy wybierał im to wnętrze. Uniosła nieznacznie kąciki ust w delikatnym uśmiechu, gdy zdała sobie sprawę jak na podobne romantyczne wnętrze musiał zareagować Ślizgon, gdy tylko wszedł do swojej sypialni. Pokręciła z rezygnacją głową, po czym podeszła do łóżka i zaczęła rozpakowywać rzeczy ze swojej wyszywanej koralikami torebki, przy okazji wypuszczając Krzywołapa z klatki, w której tkwił od paru godzin. Gdy kot od razu wskoczył na jej wielkie łóżko i zwinął się w kłębek, ona zabrała swoją koszulkę nocną i ręcznik, po czym ruszyła do łazienki, która jak się spodziewała, znajdowała się za białymi drzwiami w rogu salonu. Stwierdziła przy okazji, że długa i gorąca kąpiel skutecznie poprawi jej humor, a widok wielkiej białej wanny i rozpościerającego się na pół ściany lustra przywołał na jej twarz błogi uśmiech.
***
Nie chciał dzielić z nią tego namiotu. Nie miał ochoty oglądać jej codziennie. Nie miał zamiaru godzić się na zadanie, które wyznaczył im Dumbledore, jednak musiał to zrobić. Alternatywą był tylko Azkaban i cela, znajdująca się zapewne niedaleko celi Lucjusza. Mimo że opuścił Hogwarckie błonia razem z rodzicami, jeszcze zanim doszło do ostatecznego starcia Pottera z Voldemortem, i na dobrą sprawę nie miał nic wspólnego z rzezią, jaka się tam rozegrała, to jednak Ministerstwo Magii było nieugięte i wkroczyło do ich dworku jeszcze tego samego dnia. Jednak Dumblendore, który także przybył na miejsce, oświadczył, że Narcyza pomogła Wybrańcowi, gdy ten udawał martwego w Zakazanym Lesie. Jej szwindel nie wyszedł na jaw aż do czasu, gdy Harry zeskoczył z ramion Hagrida na szkolnym dziedzińcu. Dyrektor przemilczał jednak fakt, że jej odważny wyczyn podyktowany był raczej troską o Dracona, a nie chęcią pomocy Harry'emu i udało mu się przekonać Ministra Magii, że w nagrodę powinna otrzymać wolność. Chłopak jednak był szczerze zdziwiony w chwili, gdy Dumbledore zwrócił się do Ministra z prośbą by i jemu oszczędził pobytu w Azkabanie, mówiąc, że ,,ma jeszcze dla niego poważne zadanie, którym odkupi swoje błędy".
Gdyby w tamtej chwili Dyrektor raczył go poinformować, z kim będzie miał zaszczyt dzielić to zadanie, to jak nic sam rzuciłby się w stronę aurorów, niemal błagając ich, żeby zakuli go w kajdany i zaprowadzili do Azkabanu. Staruszek ten szczególik jednak przemilczał, a on nieświadomy zagrożenia i za namową Narcyzy zgodził się na ten układ. Lucjusz jednak nie miał już tak dużo szczęścia i nawet sam Dumblendore nie kwapił się, by mu pomóc wymieniając liczne dobre uczynki, którymi starszy Malfoy mógłby zmyć swoją hańbę. Z drugiej jednak strony, sam Draco wiedział, że jego ojciec żadnych owych uczynków na swoim koncie nie miał, więc to, że Aurorzy go pojmali, nie było dla niego zaskoczeniem. Szczerze wątpił w to, że jeszcze kiedyś ujrzy ojca, ale miał cholerną świadomość, że on nie jest w zupełności gotowy na to, by podzielić jego los.
Westchnął i dopił whisky, które już od dłuższego czasu stanowiło dla niego lek na całe zło tego świata, po czym wstał z fotela i ruszył w kierunku barku, by ponownie napełnić szklaneczkę zbawczym płynem. Nagle za plecami usłyszał ciche skrzypniecie łazienkowych drzwi i mimochodem odwrócił się w tamtą stronę. W progu stała niejaka Hermiona G., którą zapewne w tej chwili zaszczyciłby jakimś wyszukanym, zgryźliwym komentarzem, gdyby nie fakt, że ubrana była jedynie w jedwabną, granatową koszulkę nocną, która więcej odkrywała, niż zakrywała, a kropelki wody z mokrych włosów skapywały jej po ramionach, tworząc niesamowite wrażenie. Ona sama była tak zaskoczona jego obecnością w salonie, której notabene się nie spodziewała, zakładając, że Ślizgon topi smutki w swojej sypialni, że momentalnie na jej twarzy pojawił się wyraz ogromnego zaskoczenia i przerażenia faktem, że nieświadomie zobaczył ją w takim stroju.
Stał jak oniemiały, nie mogąc wykrztusić nawet słowa. Jego przenikliwe, stalowe spojrzenie utkwione było w oniemiałej Gryfonce, a szklanka z bursztynowym płynem zatrzymała się w połowie drogi do ust. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie mu dane oglądać Hermionę G. w takim stroju. I, mimo że nie chciał się do tego przyznać, to jednak widok niewinnej, tak zagubionej dziewczyny w dodatku całej mokrej i ubranej jedynie w zwiewną koszulkę wywarł na nim ogromne wrażenie. Widział już setki dziewczyn w mniej lub bardziej wyzywających strojach, jednak na widok żadnej nie zapomniał o oddychaniu. Za szkolnych czasów był uznawany za bożyszcze kobiecych serc, a wraz ze wzrostem jego pozycji z kręgu Śmierciożerców wzrastał wianuszek dziewcząt, które niemal mdlały, gdy zaszczycił je spojrzeniem. Jednak tej dziewczyny nigdy mieć nie mógł, a fakt, że była zakazana, tylko spotęgował jego dziwne odczucia. Poczuł, że zrobiło mu się dziwnie gorąco, a ściągacz od koszuli zaczyna go nagle przyduszać. W tej chwili nie miało znaczenia to, że do takiego stanu doprowadził go jego wróg numer 1. Dla niego czas się zatrzymał.
Nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem, którym wstrząsnął dreszcz, gdy tylko zobaczyła przed sobą blondyna. Stała cały czas w progu salonu, nie mając odwagi, by zrobić, choć niewielki krok w jego stronę. Paradowanie w takim stroju przed Weasleyami czy Harrym było dla niej czymś tak normalnym, jak oddychanie. Ufała im bezgranicznie, znali się od lat i w takich sytuacjach nie widziała niczego szczególnego. Jednak teraz jej widownia nie była tak przyjazna, a stanowił ją nie kto inny jak najbardziej znienawidzony przez nią Ślizgon. Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła, jak bez skrupułów lustruje ją całą, zatrzymując się dłużej na odsłoniętej szyi, ramionach i opalonych, długich nogach. W jego na co dzień bezdusznym, zimnym spojrzeniu dostrzegła dziwny błysk, którego jednak nie mogła określić. Wiedziała, że Malfoy nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał tej krępującej sytuacji na rzucenie jakiegoś kąśliwego komentarza w jej stronę, po którym zapewne wpadłaby w głęboką depresję. Nie zamierzała mu na to pozwolić. Natychmiast swoje ciemne, brązowe oczy utkwiła w jego bladej twarzy i starając się o jak najbardziej jadowity ton, syknęła:
- Napatrzyłeś się już?!
Jej ostry ton wyprowadził go z zadumy i tego dziwnego stanu, w którym już od kilku dobrych chwil mimowolnie przebywał. Wiedział, że dziewczyna doskonale zauważyła jego chwilowe otępienie, ale mimo wszystko postanowił wyjść z twarzą z tej chorej sytuacji. Obdarował ją ironicznym uśmiechem, lekko przekrzywiając głowę w bok, jakby chciał lepiej przypatrzeć się jej długim nogą.
- Jeszcze nie - odparł po chwili, nadal lubieżnie się uśmiechając. Fuknęła głośno pod nosem, tym samym komentując jego arogancję, po czym demonstracyjnie odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w kierunku swojej sypialni.
- Dupek - usłyszał, nim drzwi się za nią zamknęły, a ironiczny uśmiech tylko się pogłębił. Nie dość, że udało mu się wyjść obronną ręką z tej niecodziennej sytuacji, to jeszcze znowu wyprowadził dziewczynę z równowagi. Dopił wreszcie whisky, która od dłuższej chwili marnowała się w jego szklance, po czym zgarnął z blatu całą butelkę ze zbawczym, bursztynowym płynem i udał się do łazienki.
Leżał w wannie, głowę opierając na jej zimnej krawędzi, w stalowy wzrok wbijając w sufit. W prawej ręce trzymał pusta już prawie butelkę z whisky, która na tym odludziu stała się jego jedynym przyjacielem. Mimowolnie w jego głowie na nowo pojawił się obraz kasztanowłosej Gryfonki. Już od dłuższego czasu zauważył, że Granger przestała być zębatą kujonką z szopą na głowie. Teraz jej włosy lśniły delikatnie i opadały falami na drobne ramiona. Piękny uśmiech ukazywał rząd prostych, białych zębów, a duże, kocie oczy tylko dodawały jej uroku. Była ładna. Nawet on musiał to przyznać, choć zrobił to niechętnie i jedynie pod wpływem skąpego stroju, w jakim ją dzisiaj zobaczył i litrze whisky, którą wypił w ciągu godziny. Nadal była dla niego tylko szlamą i wrogiem numer 1. Nie zamierzał niczego zmieniać w tej kwestii. Nie przypuszczał jednak, że codzienne obcowanie z dziewczyną będzie miało jakiekolwiek plusy. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że zadanie, które jeszcze przed paroma godzinami określał jako niewykonalne, teraz będzie miało jakieś pozytywne aspekty. Doszedł do wniosku, że jednak nie wpadnie w czarną rozpacz, czego był pewien jeszcze parę godzin temu.
- Dam radę - szepnął do siebie i uśmiechnął się mściwie, gdy przed oczami znów zagościł mu obraz mokrego ciała Gryfonki.
Butelka była już pusta.
***
Poczuła, że jej stopy lądują na czymś miękkim, a Draco puszcza jej przedramię, więc niepewnie otworzyła oczy, które zamknęła na czas teleportacji, by móc rozejrzeć się po otoczeniu. Dotarło do niej, że chłopak najwyraźniej przeniósł ich na urwisko skalne, wyścielane grubą warstwą liści, którą najpewniej osadził tu szalejący po zboczu wiatr. Stali na wielkiej półce skalnej, do której z jednej strony wejścia broniły lite skały, sięgające na dobre kilkadziesiąt metrów w górę, z drugiej zaś strome zbocze, u którego stóp Hermiona spostrzegła małą wioskę, składającą się zaledwie z kilku domostw. W pewnym momencie przyszła jej do głowy szalona myśl, że nie dość, że nikt się tu nie zakradnie, gdy będą spali, to jeszcze nikt (łącznie z nią samą) nie będzie w stanie stąd uciec, więc, tak czy owak, w najbliższym czasie będą na siebie oboje skazani. Przystanęła w miejscu, nie za bardzo wiedząc, co ma ze sobą zrobić, gdy spostrzegła, że Malfoy pochyla się nad swoim otwartym plecakiem i celuje w niego różdżką.
- Accio namiot — powiedział, a zaskoczona Gryfonka zobaczyła, jak przez niewielki otwór z plecaka wyłania się całe płótno i sztalugi, które najpewniej będą im służyły za prowizoryczne schronienie. Uśmiechnęła się do siebie, gdy przypomniała sobie, jak jeszcze kilka miesięcy temu to samo zdziwienie malowało się na twarzy Harry'ego w chwili, gdy i ona wyciągnęła namiot ze swojej torebki. Najwyraźniej Ślizgon także użył silnego zaklęcia zmniejszająco-zwiekszającego by jego plecak pomieścił niezbędny do tej wyprawy ekwipunek.
Podczas gdy chłopak rozbijał namiot za pomocą zaklęcia, ona także postanowiła się na coś przydać i zaczęła obchodzić dookoła półkę skalną, na której stali rzucając podstawowe zaklęcia ochronne. Gdy skończyła i dostrzegła, że Draco zabiera plecak z ziemi i wchodzi do namiotu i ona niepewnie podniosła klatkę z Krzywołapem, którą uprzednio odstawiła i z dużym zwątpieniem weszła do środka. Była przekonana, że ujrzy wnętrze podobne do tego, które dzieliła z rodziną Weasleyów i Harrym podczas mistrzostw świata w Quidditchu, jednak to co zobaczyła, sprawiło, że na moment zapomniała jak się oddycha.
Stała w ogromnym salonie, którego centralne miejsce zajmował uroczy kominek z powoli dogasającym ogniem. Na wprost niego stała skórzana, ciemnobrązowa sofa i pasujące do niej dwa fotele. Na wyłożonej ciemnymi panelami podłodze leżał wielki puchowy dywan, a po drugiej stronie salonu stał barek, a na nim najróżniejsze wytrawne alkohole, które Gryfonka pierwszy raz widziała na oczy. Zdała sobie sprawę, że Draco najwidoczniej nie żartował z tym, że spieszno mu było się napić, bo gdyby i ona wiedziała, że chłopak da jej skosztować jakiegoś drinka, w którym będzie mogła ukoić swoje smutki, to niemal od razu rzuciłaby się do teleportacji, nie tracąc tym samym czasu na bezsensowną kłótnię o Krzywołapa. Najwidoczniej i Malfoya zaskoczył ten przytulny widok, bo stał nieruchomo, parę kroków od Hermiony i także wpatrywał się w wystrój wnętrza. Po chwili jednak opamiętał się i żwawo ruszył do jednych z dwóch drzwi mieszczących się na wprost wejścia do namiotu. Hermiona jak w letargu ruszyła za nim i już po chwili oboje znaleźli się w swoich sypialniach. Gryfonka niepewnie zlustrowała swój pokój, stwierdzając przy tym, że jest bardzo przytulny i z pewnością milo jej będzie się w nim zaszyć, gdy już będzie miała dosyć obecności znienawidzonego Ślizgona. Na wprost wejścia stało wielkie, dwuosobowe łóżko przykryte bordową, atłasową pościelą, a po jego obu stronach stały małe, urocze stoliczki. Po lewej stronie znajdowała się mała toaletka z krzesłem i, mimo że nie było tu okien, to jednak pokój nie tonął w nieprzyjemnym mroku, tylko skąpany był w delikatnej smudze światła, która przyprawiała o niemal romantyczny nastrój.
Ciekawa była, jaka tez myśl przyświecała Dumbledore'owi, gdy wybierał im to wnętrze. Uniosła nieznacznie kąciki ust w delikatnym uśmiechu, gdy zdała sobie sprawę jak na podobne romantyczne wnętrze musiał zareagować Ślizgon, gdy tylko wszedł do swojej sypialni. Pokręciła z rezygnacją głową, po czym podeszła do łóżka i zaczęła rozpakowywać rzeczy ze swojej wyszywanej koralikami torebki, przy okazji wypuszczając Krzywołapa z klatki, w której tkwił od paru godzin. Gdy kot od razu wskoczył na jej wielkie łóżko i zwinął się w kłębek, ona zabrała swoją koszulkę nocną i ręcznik, po czym ruszyła do łazienki, która jak się spodziewała, znajdowała się za białymi drzwiami w rogu salonu. Stwierdziła przy okazji, że długa i gorąca kąpiel skutecznie poprawi jej humor, a widok wielkiej białej wanny i rozpościerającego się na pół ściany lustra przywołał na jej twarz błogi uśmiech.
***
Nie chciał dzielić z nią tego namiotu. Nie miał ochoty oglądać jej codziennie. Nie miał zamiaru godzić się na zadanie, które wyznaczył im Dumbledore, jednak musiał to zrobić. Alternatywą był tylko Azkaban i cela, znajdująca się zapewne niedaleko celi Lucjusza. Mimo że opuścił Hogwarckie błonia razem z rodzicami, jeszcze zanim doszło do ostatecznego starcia Pottera z Voldemortem, i na dobrą sprawę nie miał nic wspólnego z rzezią, jaka się tam rozegrała, to jednak Ministerstwo Magii było nieugięte i wkroczyło do ich dworku jeszcze tego samego dnia. Jednak Dumblendore, który także przybył na miejsce, oświadczył, że Narcyza pomogła Wybrańcowi, gdy ten udawał martwego w Zakazanym Lesie. Jej szwindel nie wyszedł na jaw aż do czasu, gdy Harry zeskoczył z ramion Hagrida na szkolnym dziedzińcu. Dyrektor przemilczał jednak fakt, że jej odważny wyczyn podyktowany był raczej troską o Dracona, a nie chęcią pomocy Harry'emu i udało mu się przekonać Ministra Magii, że w nagrodę powinna otrzymać wolność. Chłopak jednak był szczerze zdziwiony w chwili, gdy Dumbledore zwrócił się do Ministra z prośbą by i jemu oszczędził pobytu w Azkabanie, mówiąc, że ,,ma jeszcze dla niego poważne zadanie, którym odkupi swoje błędy".
Gdyby w tamtej chwili Dyrektor raczył go poinformować, z kim będzie miał zaszczyt dzielić to zadanie, to jak nic sam rzuciłby się w stronę aurorów, niemal błagając ich, żeby zakuli go w kajdany i zaprowadzili do Azkabanu. Staruszek ten szczególik jednak przemilczał, a on nieświadomy zagrożenia i za namową Narcyzy zgodził się na ten układ. Lucjusz jednak nie miał już tak dużo szczęścia i nawet sam Dumblendore nie kwapił się, by mu pomóc wymieniając liczne dobre uczynki, którymi starszy Malfoy mógłby zmyć swoją hańbę. Z drugiej jednak strony, sam Draco wiedział, że jego ojciec żadnych owych uczynków na swoim koncie nie miał, więc to, że Aurorzy go pojmali, nie było dla niego zaskoczeniem. Szczerze wątpił w to, że jeszcze kiedyś ujrzy ojca, ale miał cholerną świadomość, że on nie jest w zupełności gotowy na to, by podzielić jego los.
Westchnął i dopił whisky, które już od dłuższego czasu stanowiło dla niego lek na całe zło tego świata, po czym wstał z fotela i ruszył w kierunku barku, by ponownie napełnić szklaneczkę zbawczym płynem. Nagle za plecami usłyszał ciche skrzypniecie łazienkowych drzwi i mimochodem odwrócił się w tamtą stronę. W progu stała niejaka Hermiona G., którą zapewne w tej chwili zaszczyciłby jakimś wyszukanym, zgryźliwym komentarzem, gdyby nie fakt, że ubrana była jedynie w jedwabną, granatową koszulkę nocną, która więcej odkrywała, niż zakrywała, a kropelki wody z mokrych włosów skapywały jej po ramionach, tworząc niesamowite wrażenie. Ona sama była tak zaskoczona jego obecnością w salonie, której notabene się nie spodziewała, zakładając, że Ślizgon topi smutki w swojej sypialni, że momentalnie na jej twarzy pojawił się wyraz ogromnego zaskoczenia i przerażenia faktem, że nieświadomie zobaczył ją w takim stroju.
Stał jak oniemiały, nie mogąc wykrztusić nawet słowa. Jego przenikliwe, stalowe spojrzenie utkwione było w oniemiałej Gryfonce, a szklanka z bursztynowym płynem zatrzymała się w połowie drogi do ust. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie mu dane oglądać Hermionę G. w takim stroju. I, mimo że nie chciał się do tego przyznać, to jednak widok niewinnej, tak zagubionej dziewczyny w dodatku całej mokrej i ubranej jedynie w zwiewną koszulkę wywarł na nim ogromne wrażenie. Widział już setki dziewczyn w mniej lub bardziej wyzywających strojach, jednak na widok żadnej nie zapomniał o oddychaniu. Za szkolnych czasów był uznawany za bożyszcze kobiecych serc, a wraz ze wzrostem jego pozycji z kręgu Śmierciożerców wzrastał wianuszek dziewcząt, które niemal mdlały, gdy zaszczycił je spojrzeniem. Jednak tej dziewczyny nigdy mieć nie mógł, a fakt, że była zakazana, tylko spotęgował jego dziwne odczucia. Poczuł, że zrobiło mu się dziwnie gorąco, a ściągacz od koszuli zaczyna go nagle przyduszać. W tej chwili nie miało znaczenia to, że do takiego stanu doprowadził go jego wróg numer 1. Dla niego czas się zatrzymał.
Nie potrafiła zapanować nad swoim ciałem, którym wstrząsnął dreszcz, gdy tylko zobaczyła przed sobą blondyna. Stała cały czas w progu salonu, nie mając odwagi, by zrobić, choć niewielki krok w jego stronę. Paradowanie w takim stroju przed Weasleyami czy Harrym było dla niej czymś tak normalnym, jak oddychanie. Ufała im bezgranicznie, znali się od lat i w takich sytuacjach nie widziała niczego szczególnego. Jednak teraz jej widownia nie była tak przyjazna, a stanowił ją nie kto inny jak najbardziej znienawidzony przez nią Ślizgon. Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła, jak bez skrupułów lustruje ją całą, zatrzymując się dłużej na odsłoniętej szyi, ramionach i opalonych, długich nogach. W jego na co dzień bezdusznym, zimnym spojrzeniu dostrzegła dziwny błysk, którego jednak nie mogła określić. Wiedziała, że Malfoy nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał tej krępującej sytuacji na rzucenie jakiegoś kąśliwego komentarza w jej stronę, po którym zapewne wpadłaby w głęboką depresję. Nie zamierzała mu na to pozwolić. Natychmiast swoje ciemne, brązowe oczy utkwiła w jego bladej twarzy i starając się o jak najbardziej jadowity ton, syknęła:
- Napatrzyłeś się już?!
Jej ostry ton wyprowadził go z zadumy i tego dziwnego stanu, w którym już od kilku dobrych chwil mimowolnie przebywał. Wiedział, że dziewczyna doskonale zauważyła jego chwilowe otępienie, ale mimo wszystko postanowił wyjść z twarzą z tej chorej sytuacji. Obdarował ją ironicznym uśmiechem, lekko przekrzywiając głowę w bok, jakby chciał lepiej przypatrzeć się jej długim nogą.
- Jeszcze nie - odparł po chwili, nadal lubieżnie się uśmiechając. Fuknęła głośno pod nosem, tym samym komentując jego arogancję, po czym demonstracyjnie odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w kierunku swojej sypialni.
- Dupek - usłyszał, nim drzwi się za nią zamknęły, a ironiczny uśmiech tylko się pogłębił. Nie dość, że udało mu się wyjść obronną ręką z tej niecodziennej sytuacji, to jeszcze znowu wyprowadził dziewczynę z równowagi. Dopił wreszcie whisky, która od dłuższej chwili marnowała się w jego szklance, po czym zgarnął z blatu całą butelkę ze zbawczym, bursztynowym płynem i udał się do łazienki.
Leżał w wannie, głowę opierając na jej zimnej krawędzi, w stalowy wzrok wbijając w sufit. W prawej ręce trzymał pusta już prawie butelkę z whisky, która na tym odludziu stała się jego jedynym przyjacielem. Mimowolnie w jego głowie na nowo pojawił się obraz kasztanowłosej Gryfonki. Już od dłuższego czasu zauważył, że Granger przestała być zębatą kujonką z szopą na głowie. Teraz jej włosy lśniły delikatnie i opadały falami na drobne ramiona. Piękny uśmiech ukazywał rząd prostych, białych zębów, a duże, kocie oczy tylko dodawały jej uroku. Była ładna. Nawet on musiał to przyznać, choć zrobił to niechętnie i jedynie pod wpływem skąpego stroju, w jakim ją dzisiaj zobaczył i litrze whisky, którą wypił w ciągu godziny. Nadal była dla niego tylko szlamą i wrogiem numer 1. Nie zamierzał niczego zmieniać w tej kwestii. Nie przypuszczał jednak, że codzienne obcowanie z dziewczyną będzie miało jakiekolwiek plusy. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że zadanie, które jeszcze przed paroma godzinami określał jako niewykonalne, teraz będzie miało jakieś pozytywne aspekty. Doszedł do wniosku, że jednak nie wpadnie w czarną rozpacz, czego był pewien jeszcze parę godzin temu.
- Dam radę - szepnął do siebie i uśmiechnął się mściwie, gdy przed oczami znów zagościł mu obraz mokrego ciała Gryfonki.
Butelka była już pusta.
Witajcie!
Nigdy nie wiem, co napisać pod rozdziałem. Ten nie wprowadza do akcji niczego nadzwyczajnego, ale mam nadzieję, że się nie zniechęcicie.
Zachęcam do komentowania!
Nigdy nie wiem, co napisać pod rozdziałem. Ten nie wprowadza do akcji niczego nadzwyczajnego, ale mam nadzieję, że się nie zniechęcicie.
Zachęcam do komentowania!
Nie bójcie się komentować!!! Wszelkie, nawet najmniejsze słowo od Was bedzie dla mnie wskazówką czy robie coś dobrze, czy mam coś poprawic :) Na pewno Wasze komentarze dodadzą mi skrzydeł :) Przepraszam, że rozdział troche za krótki, ale odkupię winy w następnym :) Przepraszam też za błędy i literówki :)
OdpowiedzUsuńKomentuję komentuję :D
OdpowiedzUsuńTen namiot jest jak pałac ;) Dumbledore ma gest ;)
Draco odjęło mowę jak ją zobaczył heh jest uroczy :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Zbyt wiele akcji w tym rozdziale nie było, ale i takie mmuszą być. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Dracona w walce.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie sytuacje jak ta tutaj. Komentarz Hermiony bezcenny, a odpowiedź Draco jeszcze lepsza
OdpowiedzUsuńWitaj ;) Dopiero teraz zaczęłam ponownie czytać twoją historię. Powód? Praca :)
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału. Reakcja Malfoya była cudowna ;) Wyszukany namiot z pewnością był dużym gestem ;)
Pozdrawiam, Alrabella
Kurczę, nię mogę się już doczekać, co wyjdzie z tej współpracy. Zapowiada się wybuchowo... i to dosłownie. Draco z takim charakterem może doprowadzić do jakiejś tragedii ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! J. M.
Podobają mi się rozmowy Hermiony i Draco, tak samo to, jak określają się wzajemnie w myślach.
OdpowiedzUsuńO taaak... Takiego Dracona lubię.
OdpowiedzUsuńOstatnio często zadaję sobie pytanie, dlaczego my, kobiety, zdecydowanie bardziej kochamy niegrzecznych chłopców. Do tej pory nie potrafiłam na to odpowiedzieć, ale chyba Draco rozwiewa wszystkie wątpliwości. Prócz faktu, że chcemy być tymi czarodziejkami, które "go zmienią", zdecydowanie bardziej wolimy być traktowane, jak szmaty niż księżniczki. Och, błagam... Niech mi teraz któraś powie, że nie mam racji... Nie chcę tutaj zaburzać światopoglądu nastoletnich dziewic, którym wydaje się, że seks powinien być spokojny i przepełniony miłością, ale, do cholery, kochać się... nie. Pieprzyć się z takim facetem, jak Draco to zdecydowanie spełnienie moich marzeń. Nawet Kalifornia przy nim wymięka, a wiem, co mówię, bo siedzę tu od trzech miesięcy!
Przepraszam, zagalopowałam się. Po prostu ten człowiek wyzwala we mnie przysłowiową szmatę. Tak.
Nie jestem w stanie na tę chwilę skomentować tego rozdziału tak, by miał on ręce i nogi - za co serdecznie Cię przepraszam. Musisz się jednak zadowolić moją... niewyżytością. Już prawie czwarty rok nie miałam faceta w łóżku, źle ze mną -.-
Pozdrawiam,
(napalona na Malfoya) Ella Braun.
Cześć! ;) Jak niewiele potrzeba, żeby uszczęśliwić Malfoya ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!