Zagrajmy w to, co kochasz nad życie
W grę, w której królują fałszywe układy
W grę, która budzi podziw w oczach
Pełnej elegancji, wyrachowania, kłamstw i przekrętów
Zagrajmy
Nie jestem w tym tak dobra jak Ty
Ale ostrzegam
Szybko się uczę
***
Ten poranek był chyba najgorszy w całym jego siedemnastoletnim życiu. Głowa bolała go niemiłosiernie, a w gardle zalegała wielka gula, która coraz bardziej utrudniała oddychanie. Całą siłą woli zdobył się na iście heroiczny czyn, jakim w tym momencie było uchylenie ociężałych powiek i z niechęcią zlustrował całe pomieszczenie. Coś mu się jednak w tym nie zgadzało. Nie pamiętał jak zakończyła się jego wczorajsza, samotna libacja alkoholowa, ale po widoku kilku pustych butelek po whisky, walających się na stoliku przed nim zdał sobie sprawę, że najwyraźniej przeholował. Doskonale jednak znał powód swojego załamania nerwowego, ale w tej chwili nie miał siły na dalsze rozmyślania. Niechętnie podniósł głowę, odnotowując, że nadal leży na kanapie w salonie, a teraz najwyraźniej jest już południe. Odruchowo przyłożył dłoń do głowy i zaczął masować palcami skronie w nadziei, że to jakoś zwalczy pulsujący ból. Omiótł nieobecnym wzrokiem całe pomieszczenie, podświadomie szukając choć odrobiny zbawczej wody. Niestety nie miał szczęścia. Z ciężkim westchnieniem położył z powrotem głowę na oparciu kanapy, pozwalając by ta dręcząca susza ogarnęła całe jego ciało. Nie miał siły wstać z łóżka, nie mówiąc o próbie dotarcia do łazienki . Przymknął z powrotem powieki, podświadomie godząc się z faktem, że najwyraźniej przyjdzie mu umrzeć z odwodnienia. Trwał tak przez dłuższą chwilę, w duchu ciesząc się z panującej wokół niego ciszy. Pozwolił, by pulsujący ból w skroniach, zrównał swój rytm z jego sercem, a z gardła na nowo wydobyło się ciche westchnienie ulgi. Tak, spokój był stanowczo tym, czego, oprócz wody, w tej chwili najbardziej potrzebował...
ŁUP!!!
Niezmąconą dotąd niczym ciszę przerwał przeraźliwy huk, który wypełnił całe pomieszczenie, godząc w niego z podwójną siłą. W przypływie chwili zerwał się z kanapy, na moment zapominając o pulsującym bólu i sponiewieranym ciele. Z przerażeniem malującym się na każdym milimetrze jego twarzy zaczął szukać źródła hałasu, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak żałośnie teraz wyglądał. Dopiero po chwili dotarło do niego, że już nie jest w salonie sam, a tuż przed nim stoi kasztanowłosa Gryfonka z plikiem ociężałych książek na ręku. Na widok jego zdezorientowanej miny, zaśmiała się perliście i pokręciła głową w geście roztargnienia. Jeszcze nigdy nie widziała go w tak opłakanym stanie. Na co dzień nienaganny ubiór, świadczący o jego arystokratycznych korzeniach, teraz był przesiąknięty alkoholem i wygnieciony pod wpływem spania na kanapie. Elegancka, czarna koszula, która wczoraj tak precyzyjnie układała się na jego ciele, podkreślając wysportowana sylwetkę i znajdujące się pod nią mięśnie, teraz wyglądała jak po bliskim kontakcie z hipogryfem, a kilka odpiętych guzików odkrywało bledszą niż zazwyczaj skórę. Jak dotąd ułożone włosy, teraz sterczały w artystycznym nieładzie, a na twarzy widniały worki pod oczami, które zdradzały fakt, że tej nocy nie wyspał się należycie. Zamrugał oczami, nie za bardzo wierząc w to co widzi. Sam widok dziewczyny z pewnością nie wyprowadziłby go z równowagi, gdyby nie fakt, że u jej stóp leżało blisko 300- tonowe tomisko, będące zapewne jakąś pasjonującą lekturą o walkach goblinów z połowy XIII wieku. Jego mózg miał jednak spore problemy z kojarzeniem faktów i dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że wcześniejszy huk był efektem upuszczenia owej księgi przez dziewczynę.
- Granger? – Wychrypiał niewyraźnie, nie kryjąc w głosie zaskoczenia.
-Nie, Helga Haffelpuff- odpowiedziała ironicznie, wciąż patrząc na niego z politowaniem. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia, gdy zdał sobie sprawę, że upuszczenie księgi nie było przypadkiem, lecz dokładnie zaplanowaną akcją, mającą na celu postawienie go do pionu i całkowite rozbudzenie po zakrapianej nocy. W tej chwili jednak nie miał nawet siły jej za to zabić. Prawdę mówiąc nie miał siły na nic. Z głośnym westchnieniem opadł ponownie na kanapę i zamknął oczy licząc, że niebawem znów odpłynie do krainy Morfeusza. Nie miał ochoty na kłótnie z dziewczyną, chociaż dziwił go fakt, że odważyła się zbezcześcić swoje święte książki tylko po to by zrobić mu na złość. Jak na zawołanie, dotarło do niego wspomnienie z wczorajszego wieczoru, kiedy to odczytali wskazówki dane im przez Dumblendore’a i z mieszanymi uczuciami ustalili, że dzisiaj przeniosą się do nowego miejsca. Nie chciał nawet myśleć jakim cudem miałby się w tym stanie teleportować, skoro nawet podniesienie się z kanapy sprawiło mu trudność. Podejrzewał jednak, że niecodzienne zachowanie jego obecnej, ale jakże irytującej współlokatorki było spowodowane chęcią wypełnienia ich wczorajszych postanowień, co więcej miał przeczucie, że na upuszczeniu jednej księgi się nie skończy. I tym razem intuicja go nie zawiodła. Nie minęło parę sekund, gdy w salonie znów rozbrzmiało głośne ,,ŁUP" , jednak tym razem już nie zerwał się na nogi w ciężkim szoku. Leniwie otworzył oczy, starając się przybrać na twarz maskę pogardy a usta wykrzywić w ironicznym uśmiechu. Nie dał po sobie poznać, że głośny huk w salonie, mimo iż nie wywarł na nim tak wielkiego wrażenia jak poprzednio, powoli wzmagał jego pulsujący ból w głowie, która po wczorajszej libacji, domagała się jedynie ciszy i spokoju. Nieprzyjemne kucie w potylicy jednak z każda sekundą było coraz silniejsze i nawet delikatne próby masażu skroni nie przynosiły mu upragnionej ulgi. Starał się oddychać spokojnie, próbując ignorować zachowanie dziewczyny, która tylko czekała na jego wybuch. Miał świadomość, że Hermiona doskonale bawi się jego żałosnym stanem i z pewnością tylko czeka na jakąkolwiek oznakę, że jej próby odnoszą zamierzony skutek.
- To na mnie nie działa- wychrypiał cicho, wkładając w to zdanie tyle ironii ile tylko mógł. Dobrze wiedział, że jedynie spokojem zmusi dziewczynę do kapitulacji i zaniechania bombardowania ociężałymi tomiskami. Wpatrywał się w nią lekko przymglonym spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że wygląda jakby była na nogach już od paru godzin. Przez ramię miała przewieszoną swoją wyszywaną koralikami torebkę, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że jest gotowa teleportować się choćby w tej chwili. On jednak zdecydowanie miał inne plany. Nie zamierzał ruszyć się z kanapy w ciągu kilku następnych godzin, no chyba tylko po to by ugasić palące pragnienie.
- Oh czyżby? - zapytała z uśmiechem biorąc do góry kolejną księgę, która, jak z przerażeniem odnotował, była chyba największym ,,pociskiem" jakim w tej chwili dysponowała. Nie przestając patrzeć mu w oczy, uniosła księgę na wysokość głowy i z premedytacją upuściła ją na podłogę. Głośny huk po raz kolejny uderzył w niego z podwójna siłą, a on miał w tej chwili wrażenie, że jakieś niewidzialne ostrza wbijają mu się w czaszkę. Już nie mógł się powstrzymać i złapał się za głowę rękami, głośno wciągając przy tym powietrze. Momentalnie na jej twarzy zagościł uśmiech satysfakcji, chociaż napotykając morderczy wzrok blondyna od razu przyłożyła sobie dłoń do ust i z miną niewiniątka wydała z siebie ciche ,,Ups".
- Nie sądziłem, że dożyje dnia, w którym największa kujonica Hogwartu będzie bezcześcić swoje drogocenne książki- mruknął zaczepnie w jej stronę z nadzieją, że Gryfonka odpuści sobie to ,, bombardowanie".
- Niektóre sytuacje wymagają niekonwencjonalnych rozwiązań- odparła z powagą i uniosła kolejną książkę do góry.
Wiedział że jest na przegranej pozycji, tym bardziej, że jej zapas ,, amunicji" wcale nie zmalał, a jego potworny ból głowy wzmagał się z każdą chwilą. Wstał więc z kanapy i siląc się na spokój, powlókł się do łazienki.
- Nienawidzę Cię Granger- mruknął do niej, po czym zniknął za drzwiami.
- Z wzajemnością- odpowiedziała mu z uśmiechem, po czym upojona glorią zwycięstwa, rozsiadła się na kanapie.
***
Zamknął za sobą drzwi do łazienki i pokręcił głową w geście roztargnienia.
- Ta szlama mnie kiedyś wykończy- stwierdził cicho, po czym już zdecydowanie raźniejszym krokiem podszedł do zlewu. Szybkim ruchem odkręcił kurek z zimną wodą i niewiele myśląc wsadził głowę po nią. Już po chwili na jego twarzy zagościł wyraz nieopisanej ulgi. Miał jednak świadomość, że aby doprowadzić się do porządku potrzebny mu będzie co najmniej półgodzinny zimny prysznic. Zrezygnowany udał się w stronę kabiny, mając nadzieję, że zimna woda doprowadzi go do porządku.
(...)
- Rusz się Malfoy, nie będę cały dzień na ciebie czekać- powiedziała Hermiona, gdy tylko pojawił się w salonie. Spojrzała na niego z ukosa, nie mogąc powstrzymać uśmiechu na widok jego zbolałej miny. Mimo tego, wyglądał już znacznie lepiej niż w chwili, gdy zastała go rano w salonie. Widać było, że nawet w tak beznadziejnym przypadku zimny prysznic potrafił zdziałać cuda. Teraz, świeży i pachnący, stanął przed nią niczym młody Bóg i z politowaniem przyjrzał się swojej towarzyszce. Nijak nie skomentował jej zaczepki, więc wyminął ją szybko i zamknął się w swojej sypialni. Po jakichś dwudziestu minutach wyszedł stamtąd, trzymając w rękach swój czarny plecak.
- Nareszcie- mruknęła cicho, po czym nawet na niego nie patrząc, złapała klatkę z Krzywołapem i wymaszerowała z namiotu. Z ciężkim sercem ruszył za nią, mimo, że jej ton coraz bardziej zaczynał go wkurzać. Po chwili stali już na półce skalnej, a blondyn za pomocą zaklęcia wpakował cały namiot do plecaka. Nauczyli się już, że ignorowanie siebie nawzajem jest najlepszym sposobem na utrzymanie z pozoru normalnych relacji. Toteż między nimi zapanowała niczym niezmącona cisza, w czasie której blondyn zapinał plecak, a dziewczyna ze zniecierpliwieniem tupała co jakiś czas nogą. Gdy w końcu zwarci i gotowi stanęli niedaleko krawędzi urwiska i po raz ostatni spojrzeli na wioskę, pierwszy odezwał się blondyn.
- To co Granger, gotowa na nową przygodę? - Zapytał ją z szelmowskim uśmiechem, za którym jak dobrze wiedziała kryła się ironia.
- A żebyś wiedział- wysyczała jadowicie i złapała go za ramię. Chwilę później rozległ się cichy odgłos teleportacji, a ich samych pochłonęła ciemność.
***
Z ulgą otworzył oczy, odnotowując przy tym, że jakimś cudem przeżył teleportacje na kacu. Za nic w życiu nie zamierzał jednak tego powtarzać, doskonale wiedząc, że następnym razem może nie mieć tyle szczęścia. Rozejrzał się powoli dookoła nie za bardzo wiedząc gdzie podziała się jego osobista udręka w postaci niejakiej Hermiony G. Dostrzegł ją dopiero po chwili, w odległości jakiś 20 metrów od niego. Stała na brzegu niewielkiej wysepki i z zamyśleniem spoglądała na spokojną taflę jeziora. Nie wiedzieć czemu urzekł go ten widok. Powoli podszedł do niej, starając się by go nie usłyszała. Dopiero, gdy był tuż za nią, postanowił się odezwać.
- Widzisz Granger jakie nam stary Drops zapewnił widoki? Można by pomyśleć, że jesteśmy tu na wakacjach...
- Z Tobą? Nigdy w życiu- odpowiedziała spokojnie, ignorując blondyna, który stanął tuż koło niej i uśmiechał się ironicznie.
-Nie udawaj. Dobrze wiem, że zawsze o tym marzyłaś. Z resztą nie jesteś jedyna. Każda laska dałaby się zabić żeby być na Twoim miejscu- poinformował ją uprzejmie, przenosząc wzrok na taflę jeziora.
- W takim razie powiedz im, że chętnie się zamienię- odparła niewzruszona, nadal na niego nie patrząc. Niechętnie musiała przyznać mu rację w innej kwestii. Tak jak mówił, widoki były przepiękne. Stali na małej, piaszczystej wysepce, jednej z wielu, które otaczały jezioro. Bogata roślinność i niewielka liczba domostw zapewniała im dość kameralną atmosferę, a delikatny szum wody uspokajał zszargane nerwy. Słońce już powoli zachodziło, więc jego promienie delikatnie barwiły taflę wody, przez co dziewczyna nieco się rozmarzyła. Bądź, co bądź ale miejsce faktycznie nadawało się na wakacyjny odpoczynek i gdyby nie dzieliła go z wrednym blondynem, zapewne by z tego skorzystała. Stali tak chwilę w milczeniu, zupełnie nie przejmując się wzajemnym towarzystwem. W zamyśleniu obserwowali kilka mugolskich rodzin, które bawiły się najlepsze na wysepce obok. Jednak ten romantyczny widok w ogóle nie pasował im do faktu, że gdzieś tutaj ukrywali się Śmierciożercy. Hermiona prędzej spodziewałaby się ponurego zamczyska otoczonego jakimiś bagnami, no ale jak już wiadomo nie można mieć w życiu wszystkiego. Zdała sobie sprawę, że im szybciej wypełni to zadanie z Malfoy'em tym prędzej wróci do domu i spotka się z przyjaciółmi. Na co więc czekać?
- Od jutra bierzemy się do roboty Malfoy- powiedziała stanowczo, na co chłopak tylko uśmiechnął się pogardliwie.
- Daj spokój Granger, po co ten pośpiech. Skoro już tu jesteśmy to moglibyśmy trochę odpocząć. Nigdy nie wiadomo, gdzie przeniesiemy się następnym razem, a tutaj jest całkiem fajnie. Aż żal by było z tego nie skorzystać- odpowiedział szelmowsko, a ironiczny uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Co masz na myśli?- Zapytała podejrzliwie, widząc jego szeroki uśmiech. Za tym nie mogło się kryć nic dobrego.
- No nie wiem, możemy tu trochę odpocząć, popływać... Jestem otwarty na propozycje- odparł pozornie niewinnym tonem. Tak jak myślał, na twarz dziewczyny momentalnie wstąpił delikatny rumieniec, a ona sama szybko odwróciła wzrok wyraźnie zmieszana. Po chwili jednak opanowała się na tyle by spojrzeć mu hardo w oczy, próbując ukryć fakt, że perspektywa pływania z chłopakiem ją... krępowała.
- Na mnie nie licz Malfoy, ale jeśli chcesz koniecznie z kimś popływać, to oni na pewno się zgodzą- powiedziała wyraźnie rozbawiona, po czym kiwnęła głową w kierunku sąsiedniej wysepki, przy której pływało dwóch mugolskich mężczyzn, którzy wagą z pewnością dorównywali małej orce.
- Aż taki otwarty nie jestem- mruknął przerażony proponowaną perspektywą. Kasztanowsłosa Gryfonka zaśmiała się w odpowiedzi, po czym odwróciła się od chłopaka i pomaszerowała w głąb wyspy. Przyjemnie było się tak przekomarzać ze Ślizgonem, ale noc powoli zachodziła, a oni nie mieli jeszcze rozbitego namiotu.
- Bierz się do roboty, bo inaczej będziemy spać pod gołym niebem- rzuciła tylko przez ramię i otworzyła klatkę z Krzywołapem, który z ulgą wybiegł na piasek. Chłopak z zapałem godnym leniwca wziął się za rozstawianie namiotu, kątem oka widząc jak Krzywołap znika wśród pobliskich krzaków.
- Znowu wypuszczasz to bydle?
- A Ty znowu zaczynasz jego temat?- Zapytała nawet na niego nie patrząc.
- Ja nie zaczynam, tylko kontynuuje- odparł, gdy wreszcie udało mu się rozbić namiot. Nie mógł tego zrobić za pomocą zaklęcia, by przypadkiem nie zobaczyli go odpoczywający w pobliżu mugole. Już i tak musiał się nieźle nagimnastykować, by ukryć fakt, że wyciąga go z niewielkiego plecaka- Zobaczysz, że kiedyś przerobię go na kotleta
- Czemu Ty zawsze musisz być taki agresywny?- Zapytała dziewczyna, po czym chwyciła pusta klatkę i zmierzyła go oskarżycielskim spojrzeniem.
- Ja? Ja nie jestem agresywny. Ja tylko czasami lubię komuś przypierdolić- odpowiedział niewinnym tonem, na co dziewczyna prychnęła głośno pod nosem po czym z dumnie uniesioną głową wmaszerowała do namiotu. Draco rozejrzał się chwile po okolicy i w końcu poszedł w jej ślady.
***
Hermiona z ulgą przyjęła zmianę otoczenia. W poprzednim miejscu czuła się niezwykle osaczona. Ponure skały i niewiele roślinności przyprawiały ją o chandrę, której za nic nie mogła się pozbyć. W duchu cieszyła się, że będzie mogła spędzić na tej wysepce choć kilka dni. Widok ogromnego, spokojnego jeziora pozwolił jej zapanować nad nerwami i przemyśleć sobie parę rzeczy. Mieszkali ze sobą już od dwóch tygodni. Jeśli miała być szczera, to musiała przyznać, że były one dla niej istnym koszmarem. Kłócili się średnio po kilka razy dziennie, zwykle o błahostki. Powód nigdy nie był dla nich ważny, liczył się tylko efekt. Każde chciało postawić na swoim, co zwykle doprowadzało do wybuchów złości, w czasie których nie szczędzili sobie obelg i wyzwisk. Oboje jednak zaczęli dochodzić do wniosku, że jedynie wzajemne ignorowanie pozwoli im przeżyć tą ,,misję" i nie pozabijać się przy najbliższej okazji. Wcielając ten plan w życie, Hermiona szybko rozpakowała swoje rzeczy w sypialni, po czym z książką pod pachą i dumnie uniesioną głową wyszła na zewnątrz. Noc już powoli zachodziła i cała okolica zaczęła pogrążać się w mroku. Uśmiechnęła się na ten widok i podeszła do niewielkiego, drewnianego pomostu, który chyba już od wielu lat nie był odnawiany. Usiadła na samym końcu i zdjęła buty, by po chwili zanurzyć nogi w chłodnej wodzie. Może i nie była to dobra pora na czytanie książki, ale zdecydowanie wolała to robić tutaj niż w namiocie pod czujnym okiem pewnego Ślizgona. Przez chwilę zapatrzyła się na spokojną taflę jeziora, po czym otworzyła lekko podniszczone wydanie ,, Romea i Julii", które dostała od rodziców na ostatnie urodziny. Już po chwili zagłębiła się w lekturze, rozkoszując się przy tym panującą wokół ciszą i spokojem. Draco uparł się, aby rzucić zaklęcia ochronne na dobre piętnaście metrów w głąb jeziora, tak by mógł w nim popływać. Wszelkie sprzeciwy Gryfonki okazały się bezskuteczne i w końcu chłopak postawił na swoim. W duchu musiała przyznać, że miał w tej kwestii racje, bo miała teraz do dyspozycji znacznie większy teren niż ostatnio, a przez to nie czuła się tak zdominowana przez chłopaka. Zdecydowanym plusem był też fakt, że nie musieli tak ukrywać swojej obecności w tym miejscu. Powszechnie wiadomo, ze Lake District było miejscem często odwiedzanym przez turystów, więc jeśli tylko nie użyją magii poza namiotem, spokojnie mogli wtopić się w ich tłum. O ile dla dziewczyny ten fakt nie stanowił żadnego problemu, to Draco nie mógł się do tego przekonać. Całą ostatnią godzinę musiała go przekonywać co do słuszności tego pomysłu, aż w końcu po kolejnej kłótni, postanowiła wyjść na zewnątrz.
(...)
Nawet nie próbował rozpakować swojego plecaka, który teraz z głośnym hukiem upadł koło łóżka. Całą siłą woli powstrzymał się by nie wykrzyczeć jakiegoś przekleństwa. Jeszcze godzinę temu był przekonany, że perspektywa spędzenia w tym miejscu kilku dni będzie świetną zabawą, a teraz najchętniej uciekłby z powrotem na tą przeklętą półkę skalną. Tam przynajmniej mógł czarować, bez obawy, że zobaczy go jakiś mugol. A tutaj miał udawać jednego z nich?
- Kurwa...- mruknął pod nosem i sięgnął po butelkę whisky. Nie miał zamiaru bawić się w szukanie szklanki, więc od razu pociągnął spory łyk z gwinta. Mimo ostrego sprzeciwu wiedział, że Hermiona miała rację w tej kwestii. Wokół wysepki na której przebywali, wprost tętniło życie. Zewsząd dochodziły ich głosy śmiejących się mugoli, którzy spędzali wakacyjny urlop nad Lake District, nieświadomi czającego się w pobliżu zagrożenia. Po części zazdrościł im tego beztroskiego życia. Już nie pamiętał bowiem, kiedy ostatni raz sam był na jakichś wakacjach. Wszedł do salonu i omiótł uważnym wzrokiem całe pomieszczenie. Zdziwił się, że nie zastał w nim swojej osobistej zmory. Był przekonany, że zastanie ją z nosem w książce i warczącą w jego stronę pod byle pretekstem. Nie przejął się zbytnio jej nieobecnością, domyślał się bowiem gdzie ją zastanie. Po chwili uśmiechnął się mściwie, gdy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Skoro ona uprzykrzyła mu cały dzień, dlaczego miałby się teraz nie zemścić?
Wyszedł z namiotu przebrany jedynie w luźne, błękitne spodenki do kolan. Nie uważał by Granger zasłużyła na tak duże miłosierdzie, jakim było oglądanie jego idealnego, wysportowanego ciała, ale ten jeden raz mógł się poświęcić. Dostrzegł ją od razu. Siedziała na brzegu pomostu i pochylała się delikatnie nad jakąś książką, która uparcie próbowała czytać, pomimo zapadającego już zmroku. Tak pogrążyła się w jej treści, że nawet nie zauważyła jak do niej podszedł. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- Masz mi coś ważnego do powiedzenia Malfoy, czy po prostu się za mną stęskniłeś? - Zapytała pozornie niewinnym tonem, nawet na niego nie patrząc. Prychnął głośno pod nosem udając, że fakt iż wyczuła jego obecność nie wywarł na nim żadnego wrażenia.
- A skąd pomysł, że przyszedłem tu do ciebie?
- Hm... może stąd, że miałeś setki innych miejsc na tej wyspie by się w nich zaszyć i upić w trupa, albo robić inne, równie ciekawe rzeczy, ale zamiast tego przylazłeś do mnie
- Więc powinnaś czuć się zaszczycona
- No patrz, jakoś nie jestem- Odpowiedziała ironicznie, po czym wreszcie odwróciła się w jego stronę. Zamarła, gdy zobaczyła go w tym stroju. Szybko odwróciła wzrok, starając się, by nie zauważył ognistych rumieńców jakie wykwitły na jej twarzy. Nagle zrobiło jej się dziwnie gorąco, choć nie było to w żadnym stopniu związane ze wstydem.
- Ubierz się Malfoy, bo się psy zlecą
- Ranisz moje serce Granger- udał przejętym głosem, kładąc sobie dłoń na piersi
- Ty nie masz serca Malfoy. Ty masz pompę ssąco- tłoczącą- odpowiedziała kartkując swoją książkę. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy zdał sobie sprawę, że im dłużej dziewczyna przebywa w jego towarzystwie, tym bardziej cięte ma riposty.
- No proszę Granger, widać, że język ci się wyostrzył. Ciekawe kogo to zasługa...
- Pewnego oślizgłego gada
- Muszę mu zatem pogratulować- odpowiedział z ironią, jakby nie zdawał sobie sprawy, że Gryfonka cały czas mówiła o nim.
- W takim razie idź już teraz. Powinien być w swojej jamie... yyy... to znaczy sypialni- odpowiedziała uśmiechając się sztucznie i wracając do swojej lektury
- Na Twoje nieszczęście, nigdzie się nie wybieram. Mam zamiar popływać- dodał informującym tonem, po czym nawet na nią nie patrząc wskoczył do wody. Plusk był tak wielki, że na Hermionę w jednej chwili wylało się mnóstwo wody, mocząc doszczętnie jej ubranie i włosy. W ostatnim odruchu świadomości zdołała jedynie schować za plecy książkę, chroniąc ją tym samym przed doszczętnym zamoczeniem.
- MALFOY!!! Ty kretynie jeden!!!- wydarła się na całe gardło, doskonale wiedząc, że chłopak zrobił to specjalnie. Wpatrywała się w jezioro tak by mieć okazje udusić go gołymi rękami gdy tylko wynurzy się w wody. Minęła jedna chwila, dwie... minuta... a chłopak nie wypływał.
- Malfoy?- dodała cichym głosem, czując narastające zdenerwowanie. Nie żeby życie tego oślizgłego gada ją obchodziło, ale nie chciała zostać posądzona o jego zamordowanie. Jakoś nie uśmiechało jej się spędzenia swoich ostatnich dni w Azkabanie.
- Malfoy! Nie denerwuj mnie... - dodała wychylając się delikatnie za brzeg pomostu- Jeśli nie wypłyniesz, to zaraz sama Cię zabije! MALFOYYYY!
- Tak Granger?- odpowiedział cichy głos za jej plecami, a dziewczyna jak na komendę odwróciła się w jego stronę i ujrzała rozbawionego chłopaka. On sam wynurzył się już dłuższą chwilę temu i cały czas słuchał przejmującego monologu kasztanowłosej Gryfonki- Czyżbyś się o mnie martwiła?
- Chciałbyś- prychnęła głośno pod nosem próbując ukryć przed nim fakt, że się wygłupiła. Usiadła z powrotem na pomoście, ale nie wyjęła już książki. Z jednej strony było już zbyt ciemno na czytanie, a z drugiej, była tak wkurzona na Ślizgona, że nie potrafiłaby się na tym skupić. Odłożyła ją za siebie i zaczęła wpatrywać się w zarys innych wysepek, próbując ignorować podpływającego w jej stronę chłopaka. Ten jednak nie dał jej tak łatwo o sobie zapomnieć. Zbliżył się jeszcze bardziej, ochlapując ją ponownie chłodną wodą. Arogancki uśmiech nie schodził mu przy tym z twarzy.
- Mógłbyś na mnie nie chlapać?- Wyjątkowo poirytowany głos dziewczyny oderwał go od robienia kolejnego okrążenia w wodzie.
- Mógłbym, ale po co? Z cukru przecież nie jesteś- Posłał jej ironiczny uśmiech po czym gwałtownie zanurkował, rozpryskując przy tym wodę. Nie miała chęci się z nim sprzeczać. Zamilkła, ponownie wypatrując na sąsiednich wyspach przypadkowych mugoli i zupełnie ignorując przy tym Ślizgona. Jednak co jakiś czas, mimochodem odrywała wzrok od pięknego krajobrazu i z uwagą zaczęła śledzić płynne ruchy chłopaka, który z niezwykłą precyzją i dokładnością opływał kolejny raz przestrzeń wokół pomostu. Za każdym razem myślała, że blondyn zamierza już skończyć, jednak zawsze się myliła i najzwyczajniej w świecie wpatrywała się w jego sylwetkę. Ile by dała, by móc tak dobrze pływać? Wyjątkowo odpowiadał jej tak spędzony wieczór, pomimo tego, iż teoretycznie spędzała go w towarzystwie swojego wroga numero uno. Rozkoszowała się przyrodą i ciszą, która w tej chwili działała na nią niezwykle uspokajająco. Co chwilę miała okazję podziwiać jego dobrze wyrzeźbione i wysportowane ciało, które z taką łatwością przebijało się przez tafle wody. Już w Hogwarcie znana była wszystkim opinia, jakoby Malfoy był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Patrząc na niego w tej chwili, sama bez wątpienia oddałaby na niego głos, gdyby nie fakt, że był wrednym i narcystycznym dupkiem. Czas powoli mijał, a po blondynie nareszcie było widać oznaki zmęczenia. Przestał wreszcie robić rundki wokół pomostu i teraz najzwyczajniej podpłynął do Gryfonki i znieruchomiał, pozwalając by jego ciało swobodnie unosiło się na wodzie. Spojrzał na dziewczynę z równa determinacją, z jaką ona unikała jego wzroku.
- Granger..- zagadnął nonszalancko, odgarniając przy tym mokre kosmyki z czoła.
- Czego?
- Dlaczego nie pływasz?
- Bo nie chcę
- Przestań. Woda jest ciepła, towarzystwo też niczego sobie. Nie krępuj się. Starczy tu miejsca i dla Ciebie- powiedział przeciągając sylaby i wpatrując się w nią intensywnie. Na jego twarzy zagościł uśmiech triumfu na widok jej zezłoszczonej miny. Wbiła w niego mordercze spojrzenie, ale nie pozwoliła mu się sprowokować.
- Po prostu nie mam ochoty- odpowiedziała spokojnie i zgarnęła niesfornego loka za ucho.
- A może nie umiesz?- Zapytał z ironią, podpływając bliżej i chwytając się krawędzi pomostu. Już po chwili podciągnął się na rękach i nim się spostrzegła, siedział tuż koło niej. Spojrzał na nią i zaszczycił dość sympatycznym uśmiechem. Ona jednak nie odwzajemniła tego gestu, nadal speszona widokiem jego półnagiego ciała. Podczas gdy on próbował uspokoić oddech po tak intensywnym wysiłku fizycznym, ona ukradkiem podziwiała jego bicepsy, tricepsy i inne mięśnie.
- Nie odpowiedziałaś- przypomniał jej delikatnie o swojej obecności, bo zdawało się, że Gryfonka całkowicie zatraciła się w swoich myślach.
- I nie zamierzam- poinformowała go stanowczym tonem, po czym leniwie wstała z pomostu i nie zaszczycając blondyna ostatnim spojrzeniem, skierowała się do namiotu. Nie przeszła nawet dwóch kroków, gdy chłopak znowu się odezwał.
- Czyli nie umiesz- skwitował dobitnie, po czym on również wstał i podszedł do oniemiałej dziewczyny. Nie odważyła się spojrzeć mu w oczy, jednak ogniste rumieńce na jej twarzy zdradzały wszystko.
- Jesteś pewny?
- Tak
Prychnęła rozjuszona i z dumnie uniesioną głową postanowiła go wyminąć. On miał jednak inne plany. Doprowadzanie Gryfonki do szału było jego ulubioną rozrywką i nie miał zamiaru tak szybko z tego rezygnować. Zastąpił jej drogę, obdarzając kolejnym ironicznym uśmiechem.
- Wiesz co, wal się Malfoy. Nie mam czasu na Twoje głupie, dziecinne zaczepki- powiedziała spokojnie, patrząc mu hardo w oczy.
- Oj widzę, że trafiłem w czuły punkt. Spokojnie Granger, nikomu nie wygadam, że największa kujonka Hogwartu i duma Gryffindoru nie potrafi pływać- powiedział cicho, lekko się nad nią pochylając. Wiedziała, że chłopak ją prowokuje, ale nawet nie potrafiła się uspokoić. Fala gniewu spłynęła na nią z ogromną siłą, sprawiając, że zacisnęła pięści i obdarzyła go najbardziej nienawistnym spojrzeniem na jakie było ją w tej chwili stać.
- Skąd ta pewność Malfoy, że nie potrafię pływać?- Zapytała próbując grać na czas
- Bo Cię znam Granger. Czasami nawet lepiej niż Ty sama- powiedział cicho, podchodząc do niej bliżej.
- No chyba kpisz- odparła wyraźnie zdziwiona, unosząc do góry prawą brew- Nie zachowuj się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy! To, że mieszkamy ze sobą od dwóch tygodni nie oznacza, że poznałeś mnie na wylot...
- Mogę Ci to nawet udowodnić- dodał uśmiechając się szelmowsko, przerywając tym samym jej wypowiedz
- Jak?
Chwile później pożałowała, że w ogóle zadała to pytanie. Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Najpierw dostrzegła jak uśmiech Ślizgona powiększa się jeszcze bardziej, a w oczach pojawia się niebezpieczny błysk. W następnej sekundzie chłopak jednym, mocnym pchnięciem zepchnął ją z pomostu, a Gryfonka zdołała jedynie krzyknąć przeraźliwie, po czym z głośnym pluskiem wylądowała w jeziorze. Zachłysnęła się wodą i zaczęła rozpaczliwie machać rękami, znikając w wodzie i systematycznie co sekundę wynurzając z niej głowę.
- Mal...- próbowała krzyknąć, jednak ponownie zniknęła pod wodą. Trwało to dłuższą chwilę, po czym dziewczyna wyraźnie zaczęła tracić siły. Jej wodna gimnastyka już nie wyglądała tak spektakularnie jak na początku, a ona znikała pod powierzchnią coraz częściej.
Mimo wszystko blondyn zachował zimną krew i teraz stał niewzruszony i z politowaniem patrzył na Gryfonkę.
- Widzisz Granger, jednak miałem racje- odparł triumfalnie, pochylając się delikatnie nad tonącą dziewczyną.
- Ratuj... kretynie...- wychrypiała łapiąc płytki oddech i próbując za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni.
- Po co? Przecież topiąc się, tylko wyświadczysz mi przysługę- odpowiedział pozornie niewinnym tonem i rozłożył przy tym ręce w geście roztargnienia- Eh, mam za dobre serce- dodał po chwili, gdy dziewczyna straciła resztki sił, a na powierzchni wody widać było już tylko jej dłoń. Bez zastanowienia wskoczył do jeziora i podpłynął do niej, pozwalając by chwyciła go desperacko za szyje. Już po chwili unosił się swobodnie na powierzchni jeziora, z Hermioną, która obejmowała go kurczowo za kark i próbowała łapczywie złapać oddech.
- Zaraz mnie udusisz- powiedział wprost do jej ucha, ale pozwolił sobie objąć ją delikatnie jedną ręką, tak by lepiej było mu holować ją do brzegu.
- I powinnam!- krzyknęła rozjuszona, wpatrując się uparcie w jego stalowe tęczówki- Zawsze wiedziałam, że jesteś zwykłym dupkiem, ale nigdy bym nie pomyślała, że odważysz się zrobić coś tak głupiego! Przecież mogłam się utopić!
- Jakbyś od razu się przyznała, że nie umiesz pływać to nie musiałbym Cię wpychać do wody. Sama jesteś sobie winna- odparł niewinnym tonem
- Ty świnio! Puść mnie natychmiast! Już wolę utonąć, niż pozwolić, żebyś mnie obłapiał
- Pragnę Ci Granger przypomnieć, że to Ty się mnie trzymasz. Ja mam rączki tutaj- uśmiechnął się delikatnie, podnosząc przy tym dłonie do góry i machając nimi przed twarzą rozjuszonej Gryfonki. Zdała sobie sprawę, że palnęła głupotę, dlatego postanowiła szybko zmienić temat
- Więc odstaw mnie już na brzeg!
- Oj Granger, Granger. Aleś Ty agresywna. Widzę, że lubisz wydawać rozkazy
- Bo świetnie je wykonujesz, Malfoy- odparła wrednie, doskonale naśladując jego wyniosły ton.
- Mogłabyś być choć odrobinę wdzięczna, że ratuje Twoje nędzne życie
- Gdybyś mnie nie zepchnął z pomostu, nie musiałbyś tego robić- uświadomiła go delikatnie, bo wydawało się, że zapomniał o tym mało istotnym fakcie
- Czepiasz się szczegółów Granger
- To są fakty, Malfoy
- Jak dla mnie nieistotne- machnął ręką w geście roztargnienia. Dopłynęli już do piaszczystego brzegu, a Gryfonka mogła wreszcie oderwać się od chłopaka, co też z ulgą zrobiła. Wyszła z wody i spojrzała na blondyna, który teraz z ironicznym uśmiechem się jej przyglądał.
- Dyskusja z Tobą doprowadza mnie do szału
- Uwierz, że dla mnie też nie jest ona przyjemnością
- Więc się zamknij!
- Ty pierwsza
- Nie zamierzam
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, po czym dziewczyna prychnęła cicho i skierowała się do namiotu. Była cała przemoczona i zmarznięta, a towarzystwo wrednego Ślizgona doprowadzało ją do granic wytrzymałości. Uśmiech chłopaka tylko się powiększył, a on sam, dumny z siebie i wielce zadowolony poszedł za nią. Weszli do namiotu, a ona od razu przeszła szybko przez salon i zamknęła się w łazience. Kąpiel w zimnym jeziorze nie należała do najprzyjemniejszych, więc postanowiła ją odreagować biorąc gorący prysznic. Pół godziny później wyszła świeża i wypoczęta, z ręcznikiem na głowie i w białym, puchowym szlafroku. Gdy tylko wróciła do salonu, od razu poczuła na sobie spojrzenie chłopaka, ale postanowiła je zignorować i z gracją godną primabaleriny rozsiadła się na fotelu, porywając przedtem pierwszą lepszą książkę jaka leżała w zasięgu jej wzroku. Ukradkiem zerknęła na chłopaka, który najwyraźniej zdążył się już wysuszyć za pomocą zaklęcia i teraz leżał na sofie, oczywiście nadal będąc w samych spodenkach, które sięgały mu do kolan. Przeniosła spojrzenie z powrotem na stronicę książki i próbowała skupić się na jej treści.
- Powiedz mi Granger jak Ty masz mi tutaj pomóc, skoro nawet pływać nie potrafisz- zaczął po chwili, odrywając wzrok od szklaneczki whisky, którą trzymał w dłoni i przenosząc go na zdezorientowaną dziewczynę
- Mam wiele innych zdolności- odpowiedziała spokojnie, starając się by jej głos zabrzmiał na tyle pewnie, żeby chłopak dał jej spokój.
- Serio?
- Serio
- No to wal jakie, bo aż jestem ciekawy
- Nie starczyłoby nam nocy, żebym Ci je wszystkie wymieniła- odpowiedziała nonszalancko i uśmiechnęła się do niego perfidnie.
- Spokojnie, jestem cierpliwy- zapewnił ją, machając przy tym z lekceważeniem ręką.
- Że jaki Ty jesteś?- Zapytała ironicznie, mając na myśli agresywną naturę Ślizgona. Wbrew pozorom nie chciała dalej drążyć tego tematu i tylko marzyła by wymknąć się do sypialni.
- Cierpliwy, Granger, cierpliwy. Za to Ty jesteś żałosna- dodał już poważnym tonem, zapominając na chwilę o ich wcześniejszej sprzeczce
- Ja? Żałosna?!- krzyknęła podrywając się z miejsca tak gwałtownie, że ręcznik, którym owinęła włosy rozplątał się niepostrzeżenie i opadł jej na twarz. Zdarła go z siebie błyskawicznie, próbując przy tym odgarnąć mokre włosy z twarzy i nie reagować na głośny śmiech chłopaka.
- Właśnie to potwierdziłaś- odpowiedział, patrząc przy tym z politowaniem na jej ciągłe próby doprowadzenia się do porządku- Powiedz mi Granger, co zrobisz, kiedy wreszcie odnajdziemy sługę Czarnego Pana a nasze spotkanie nie przebiegnie tak jak tego zaplanowaliśmy i jedynym ratunkiem będzie...hm no nie wiem...skok do jeziora?
- Jak to?- zapytała nieprzytomnie, gdy dotarł do niej sens słów chłopaka. Wcześniej nawet nie zakładała takiej sytuacji, ale musiała przyznać, że Malfoy miał w tej chwili sporo racji. Spojrzał na nią z powagą, a do niej wreszcie dotarło, że nadszedł kres ich wcześniejszych droczeń.
- Nie wątpię w swoje umiejętności na polu walki, ale Ty jako typowy żółtodziób możesz szybko stracić różdżkę i co wtedy? - Zapytał wstając z kanapy i kierując się w stronę barku po nową porcję nieśmiertelnej whisky- Spójrzmy prawdzie w oczy, Granger. Taki z Ciebie Auror jak ze mnie baletnica. To, ze przeżyłaś tyle potyczek ze Śmierciorzercami było głównie zasługą Potter'a. Chcesz zgrywać dzielną Gryfonke, ok. Rób częściej takie głupoty, wtedy prędzej Cię zabiją, a ja będę miał powód by upić się ze szczęścia, ale nie narażaj przy tym mnie. Czy tego chcesz czy nie, szukamy tu tego sukinsyna we dwoje, więc jeśli Ty nawalisz, to tylko pociągniesz mnie na dno. Wcale się nie zdziwię, jeśli już na początku Cię rozbroją. A wtedy kretynko, będziesz miała do wyboru albo śmierć, albo ucieczkę do jeziora. Jak sobie wtedy poradzisz?
Nie odpowiedziała, przerażona sensem jego słów. Malfoy miał racje. To z pozoru przyjemne miejsce, miało w sobie wiele wad. Piękne jezioro otoczone archipelagiem maleńkich wysepek śmiało mogło posłużyć za miejsce do wypoczynku, ale nie to było w tej chwili najważniejsze. Zapewne na jednej z wysp ukrywał się jakiś Śmierciożerca, inaczej Dumblendore nie wysłałby ich tutaj. Możliwe nawet, że było ich tutaj więcej. Gdy w końcu uda im się ich wytropić, będzie musiała z nimi walczyć. W jej głowie wszystko przedstawiało się perfekcyjnie, aż do tej chwili. Dopiero po słowach chłopaka, zdała sobie sprawę jak bardzo była naiwna. Co jeśli blondyn miał rację, a wyspa na której ukrywa się poplecznik Voldemorta otoczona jest barierami uniemożliwiającymi teleportację? Jeśli coś pójdzie nie tak, to jedyną drogą ucieczki będzie wtedy jezioro, o ile dane jej będzie w ogóle do niego dobiec. Co wtedy zrobi, skoro nie potrafi pływać? Przecież z pewnością nie będzie przy niej Ślizgona, który w przypływie swojego miłosierdzia zgodzi się przeholować ją do innej wyspy. Spojrzała na niego z przerażeniem i osunęła się na fotel. Zakryła twarz rękami, próbując ogarnąć natłok myśli w głowie. Malfoy miał rację, była żałosna.
- Jest jedno wyjście z tej sytuacji- zagadnął ją wreszcie blondyn siadając ponownie na kanapie i upijając powoli swojego drinka. Spojrzała na niego z nadzieją w oczach, jednocześnie odrywając od twarzy ręce i splatając je na kolanach.
- Jakie?- zapytała go wreszcie, bo chłopak milczał zaciekle już od dłuższego czasu. Popatrzył na jej zrozpaczoną minę i uśmiechnął się perfidnie.
- To proste Granger. Musisz nauczyć się pływać- odpowiedział wzruszając przy tym ramionami. Spojrzała na niego jak na kosmitę, po czym wybuchnęła wymuszonym śmiechem. Arystokrata obserwował ją uważnie, czekając, aż sama się uspokoi.
- Ty chyba żartujesz, Malfoy. To najgłupsza rzecz jaka kiedykolwiek wpadła do tego Twojego tlenionego łba- Odparła nadal uśmiechając się głupio, jakby czekała, że chłopak zaraz krzyknie ,,żartowałem". Nic się jednak takiego nie stało, a uśmiech dziewczyny powoli zanikał- Czekaj...Ty nie żartujesz...
- Nie- odparł krótko, nalewając sobie kolejnego drinka- Im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Podoba mi się to miejsce i chętnie bym sobie tu trochę odpoczął, ale nie zrobię tego dopóki jakiś sukinsyn czai się za rogiem. Więc najpierw się go pozbędziemy, a później zrobimy sobie wakacje.
- Niby jak mam to zrobić?- Zapytała jakby sama siebie, wpatrując się przy tym w dogasający w kominku ogień.
- Normalnie. Załatwiłbym Ci nawet prywatnego trenera, ale nie sądzę, że znalazłbym choć jednego masochistę, który gotowy byłby podjąć się tego zadania, więc pomęczysz się sama.
- Nie zrobię tego. Ja... boje się wody- przyznała cicho, patrząc mu przy tym nieśmiało w oczy.
- Nie dramatyzuj Granger. Można bać się wielu rzeczy, choćby widoku Weasley'a o poranku, czy Snape'a w sukience, ale nie wody- odparł ironicznie, jakby tłumaczył dziecku coś oczywistego- Sam bym Cię nauczył, ale zwyczajnie mi się nie chce- dodał nonszalancko, przymykając przy tym oczy i rozkoszując się panującym w salonie spokojem
- Ty?!- krzyknęła nagle, wyprowadzona z równowagi- Nigdy w życiu. Już wolałabym zginąć niż pozwolić Ci, żebyś mnie uczył pływać
- To się da załatwić
- Nie denerwuj mnie Malfoy. Prędzej mi różdżka na czole wyrośnie, niż Ty nauczysz mnie pływać. Nie pochlebiaj sobie, aż takiego talentu dydaktycznego nie masz
- I tu się mylisz Granger. Byłbym w stanie nauczyć każdego, nawet taką miernotę jak Ty- odparł groźnie, lustrując ją przy tym spojrzeniem. Wygięła twarz w grymasie obrzydzenia, jakby ta perspektywa przyprawiała ją o mdłości.
- Wolałabym pocałować gumochłona, niż zostać Twoją uczennicą. Z resztą nie sądzę, żebyś był w stanie nauczyć mnie czegokolwiek, a tym bardziej pływania. Fretki są na to za głupie- dodała perfidnie, po czym wstała z fotela i ruszyła w stronę sypialni. Jak na jeden dzień miała dość towarzystwa Ślizgona. Zrobiła kilka kroków, gdy nagle zatrzymał ją głos pewnego siebie blondyna
- A założymy się?- Zapytał również podnosząc się z kanapy i idąc powoli w jej kierunku
- Co?- Zapytała nieprzytomnie, jakby jego słowa w ogóle do niej nie dotarły. Stanął na przeciwko niej i teraz z perfidnym uśmiechem wpatrywał się w jej niepewną minę.
- To co słyszałaś. Możemy się założyć. Daj mi tydzień. W tym czasie nauczę Cię pływać, a Twoje szanse na to, że nie zawalisz naszej misji wzrosną. Oczywiście, musisz obiecać, że nie będziesz przy tym oszukiwać i wszystkie moje polecenia wypełnisz bez wahania i na sto procent, tak jak na rasową Gryfonke przystało. Zobaczysz, że po tym czasie będziesz pływała jak na olimpiadzie.
- A co Ty z tego będziesz miał?- zapytała podejrzliwie, uważnie się w niego wpatrując.
- Po pierwsze to satysfakcję. Po drugie, pewność, że nie będę Cię musiał holować przez pół jeziora, jeśli coś zawalisz. Wystarczy mi, że dzisiaj musiałem babrać się w szlamie. Po trzecie, jeśli wygram, to dam Ci zadanie, które będziesz musiała wykonać- pokiwała głową w geście zrozumienia. No tak, nic za darmo. Chwilę później, podniosła głowę i wymierzyła w niego oskarżycielsko palcem.
- A jeśli ja wygram, to Ty dostaniesz takie zadanie ode mnie
- Tak się nie stanie- przerwał jej stanowczo, po czym upił kolejnego łyka bursztynowego płynu ze szklaneczki.
- Skąd ta pewność?
- Jestem Malfoy'em. Ja nie znam znaczenia słowa ,, porażka".
- To sobie je sprawdź w słowniku- odpowiedziała gładko, po czym uśmiechnęła się do niego pogardliwie. Chłopak jednak postanowił zignorować jej zaczepkę.
- To co Granger, zakład stoi?- Zapytał ponownie niewinnym tonem, po czym dopił swojego drinka
- Stoi- potwierdziła kiwnięciem głowy. Nim się spostrzegła, na twarzy chłopaka zagościł uśmiech triumfu, po czym on sam odwrócił się do niej plecami i odszedł w kierunku barku.
- Wybacz Granger, że nie potwierdzę go uściskiem dłoni, ale nie chcę pobrudzić się szlamem- rzucił tylko w jej kierunku, patrząc jak zaciska ze złości swoje małe piąstki a jej usta układają się w cienką linię.
- A ja gadzim śluzem- odparła wkurzona, jednocześnie przechylając głowę i patrząc na niego podejrzliwie. Odwróciła się na pięcie i ponownie ruszyła w kierunku sypialni. Jak na dzisiaj miała dość towarzystwa Malfoy'a i jego idiotycznych pomysłów. Nagle do głowy zawitała jej pewna myśl. Przystanęła w miejscu, po czym spojrzała na Ślizgona z niedowierzaniem- Malfoy dlaczego to robisz?
- Co?
- No... chcesz mi pomóc- odpowiedziała niepewnie, unikając jego wzroku i zajmując się zawzięcie paskiem od swojego szlafroka.
- To nie jest pomoc Granger. To jest zakład. I pragnę Cię poinformować, że zamierzam go wygrać. A tak po za tym, to lubię patrzeć na ciebie w wodzie. Wyglądasz wtedy tak żałośnie, że chętnie znowu się z tego pośmieję
- Dupek- mruknęła tylko w odpowiedzi, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła w swojej sypialni. Trzasnęła przy tym tak mocno drzwiami, że blondyn omal nie wypuścił swojej szklanki z ręki.
- Oszczędzaj siły na jutro, Granger- krzyknął tylko w jej stronę, po czym udał się do swojej sypialni. Perspektywa upokorzenia szlamy bardzo poprawiła mu humor.
________________________________________________________________________
Hej haj hello :) zgodnie z obietnica publikuję dziś kolejny rozdział :) ufff, wyrobiłam się, chociaż przyznam, że ciężko było w ferworze świątecznych zadań :D
Co do samego rozdziału... powiem nieskromnie, że mi się podoba :) Nie będę go bardziej wychwalać, bo wrodzona skromność mi na to nie pozwala :p Czekam na Wasze komentarze, z chęcią przekonam się co o nim sądzicie :) Muszę jednak przyznać, że pisało mi się go wyjątkowo dobrze, więc mam co do niego pewne oczekiwania :)
Życzę Wam Wszystkim Wesołych Świąt :*
Wasza Iva Nerda
W grę, w której królują fałszywe układy
W grę, która budzi podziw w oczach
Pełnej elegancji, wyrachowania, kłamstw i przekrętów
Zagrajmy
Nie jestem w tym tak dobra jak Ty
Ale ostrzegam
Szybko się uczę
***
Ten poranek był chyba najgorszy w całym jego siedemnastoletnim życiu. Głowa bolała go niemiłosiernie, a w gardle zalegała wielka gula, która coraz bardziej utrudniała oddychanie. Całą siłą woli zdobył się na iście heroiczny czyn, jakim w tym momencie było uchylenie ociężałych powiek i z niechęcią zlustrował całe pomieszczenie. Coś mu się jednak w tym nie zgadzało. Nie pamiętał jak zakończyła się jego wczorajsza, samotna libacja alkoholowa, ale po widoku kilku pustych butelek po whisky, walających się na stoliku przed nim zdał sobie sprawę, że najwyraźniej przeholował. Doskonale jednak znał powód swojego załamania nerwowego, ale w tej chwili nie miał siły na dalsze rozmyślania. Niechętnie podniósł głowę, odnotowując, że nadal leży na kanapie w salonie, a teraz najwyraźniej jest już południe. Odruchowo przyłożył dłoń do głowy i zaczął masować palcami skronie w nadziei, że to jakoś zwalczy pulsujący ból. Omiótł nieobecnym wzrokiem całe pomieszczenie, podświadomie szukając choć odrobiny zbawczej wody. Niestety nie miał szczęścia. Z ciężkim westchnieniem położył z powrotem głowę na oparciu kanapy, pozwalając by ta dręcząca susza ogarnęła całe jego ciało. Nie miał siły wstać z łóżka, nie mówiąc o próbie dotarcia do łazienki . Przymknął z powrotem powieki, podświadomie godząc się z faktem, że najwyraźniej przyjdzie mu umrzeć z odwodnienia. Trwał tak przez dłuższą chwilę, w duchu ciesząc się z panującej wokół niego ciszy. Pozwolił, by pulsujący ból w skroniach, zrównał swój rytm z jego sercem, a z gardła na nowo wydobyło się ciche westchnienie ulgi. Tak, spokój był stanowczo tym, czego, oprócz wody, w tej chwili najbardziej potrzebował...
ŁUP!!!
Niezmąconą dotąd niczym ciszę przerwał przeraźliwy huk, który wypełnił całe pomieszczenie, godząc w niego z podwójną siłą. W przypływie chwili zerwał się z kanapy, na moment zapominając o pulsującym bólu i sponiewieranym ciele. Z przerażeniem malującym się na każdym milimetrze jego twarzy zaczął szukać źródła hałasu, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak żałośnie teraz wyglądał. Dopiero po chwili dotarło do niego, że już nie jest w salonie sam, a tuż przed nim stoi kasztanowłosa Gryfonka z plikiem ociężałych książek na ręku. Na widok jego zdezorientowanej miny, zaśmiała się perliście i pokręciła głową w geście roztargnienia. Jeszcze nigdy nie widziała go w tak opłakanym stanie. Na co dzień nienaganny ubiór, świadczący o jego arystokratycznych korzeniach, teraz był przesiąknięty alkoholem i wygnieciony pod wpływem spania na kanapie. Elegancka, czarna koszula, która wczoraj tak precyzyjnie układała się na jego ciele, podkreślając wysportowana sylwetkę i znajdujące się pod nią mięśnie, teraz wyglądała jak po bliskim kontakcie z hipogryfem, a kilka odpiętych guzików odkrywało bledszą niż zazwyczaj skórę. Jak dotąd ułożone włosy, teraz sterczały w artystycznym nieładzie, a na twarzy widniały worki pod oczami, które zdradzały fakt, że tej nocy nie wyspał się należycie. Zamrugał oczami, nie za bardzo wierząc w to co widzi. Sam widok dziewczyny z pewnością nie wyprowadziłby go z równowagi, gdyby nie fakt, że u jej stóp leżało blisko 300- tonowe tomisko, będące zapewne jakąś pasjonującą lekturą o walkach goblinów z połowy XIII wieku. Jego mózg miał jednak spore problemy z kojarzeniem faktów i dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że wcześniejszy huk był efektem upuszczenia owej księgi przez dziewczynę.
- Granger? – Wychrypiał niewyraźnie, nie kryjąc w głosie zaskoczenia.
-Nie, Helga Haffelpuff- odpowiedziała ironicznie, wciąż patrząc na niego z politowaniem. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia, gdy zdał sobie sprawę, że upuszczenie księgi nie było przypadkiem, lecz dokładnie zaplanowaną akcją, mającą na celu postawienie go do pionu i całkowite rozbudzenie po zakrapianej nocy. W tej chwili jednak nie miał nawet siły jej za to zabić. Prawdę mówiąc nie miał siły na nic. Z głośnym westchnieniem opadł ponownie na kanapę i zamknął oczy licząc, że niebawem znów odpłynie do krainy Morfeusza. Nie miał ochoty na kłótnie z dziewczyną, chociaż dziwił go fakt, że odważyła się zbezcześcić swoje święte książki tylko po to by zrobić mu na złość. Jak na zawołanie, dotarło do niego wspomnienie z wczorajszego wieczoru, kiedy to odczytali wskazówki dane im przez Dumblendore’a i z mieszanymi uczuciami ustalili, że dzisiaj przeniosą się do nowego miejsca. Nie chciał nawet myśleć jakim cudem miałby się w tym stanie teleportować, skoro nawet podniesienie się z kanapy sprawiło mu trudność. Podejrzewał jednak, że niecodzienne zachowanie jego obecnej, ale jakże irytującej współlokatorki było spowodowane chęcią wypełnienia ich wczorajszych postanowień, co więcej miał przeczucie, że na upuszczeniu jednej księgi się nie skończy. I tym razem intuicja go nie zawiodła. Nie minęło parę sekund, gdy w salonie znów rozbrzmiało głośne ,,ŁUP" , jednak tym razem już nie zerwał się na nogi w ciężkim szoku. Leniwie otworzył oczy, starając się przybrać na twarz maskę pogardy a usta wykrzywić w ironicznym uśmiechu. Nie dał po sobie poznać, że głośny huk w salonie, mimo iż nie wywarł na nim tak wielkiego wrażenia jak poprzednio, powoli wzmagał jego pulsujący ból w głowie, która po wczorajszej libacji, domagała się jedynie ciszy i spokoju. Nieprzyjemne kucie w potylicy jednak z każda sekundą było coraz silniejsze i nawet delikatne próby masażu skroni nie przynosiły mu upragnionej ulgi. Starał się oddychać spokojnie, próbując ignorować zachowanie dziewczyny, która tylko czekała na jego wybuch. Miał świadomość, że Hermiona doskonale bawi się jego żałosnym stanem i z pewnością tylko czeka na jakąkolwiek oznakę, że jej próby odnoszą zamierzony skutek.
- To na mnie nie działa- wychrypiał cicho, wkładając w to zdanie tyle ironii ile tylko mógł. Dobrze wiedział, że jedynie spokojem zmusi dziewczynę do kapitulacji i zaniechania bombardowania ociężałymi tomiskami. Wpatrywał się w nią lekko przymglonym spojrzeniem, zdając sobie sprawę, że wygląda jakby była na nogach już od paru godzin. Przez ramię miała przewieszoną swoją wyszywaną koralikami torebkę, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że jest gotowa teleportować się choćby w tej chwili. On jednak zdecydowanie miał inne plany. Nie zamierzał ruszyć się z kanapy w ciągu kilku następnych godzin, no chyba tylko po to by ugasić palące pragnienie.
- Oh czyżby? - zapytała z uśmiechem biorąc do góry kolejną księgę, która, jak z przerażeniem odnotował, była chyba największym ,,pociskiem" jakim w tej chwili dysponowała. Nie przestając patrzeć mu w oczy, uniosła księgę na wysokość głowy i z premedytacją upuściła ją na podłogę. Głośny huk po raz kolejny uderzył w niego z podwójna siłą, a on miał w tej chwili wrażenie, że jakieś niewidzialne ostrza wbijają mu się w czaszkę. Już nie mógł się powstrzymać i złapał się za głowę rękami, głośno wciągając przy tym powietrze. Momentalnie na jej twarzy zagościł uśmiech satysfakcji, chociaż napotykając morderczy wzrok blondyna od razu przyłożyła sobie dłoń do ust i z miną niewiniątka wydała z siebie ciche ,,Ups".
- Nie sądziłem, że dożyje dnia, w którym największa kujonica Hogwartu będzie bezcześcić swoje drogocenne książki- mruknął zaczepnie w jej stronę z nadzieją, że Gryfonka odpuści sobie to ,, bombardowanie".
- Niektóre sytuacje wymagają niekonwencjonalnych rozwiązań- odparła z powagą i uniosła kolejną książkę do góry.
Wiedział że jest na przegranej pozycji, tym bardziej, że jej zapas ,, amunicji" wcale nie zmalał, a jego potworny ból głowy wzmagał się z każdą chwilą. Wstał więc z kanapy i siląc się na spokój, powlókł się do łazienki.
- Nienawidzę Cię Granger- mruknął do niej, po czym zniknął za drzwiami.
- Z wzajemnością- odpowiedziała mu z uśmiechem, po czym upojona glorią zwycięstwa, rozsiadła się na kanapie.
***
Zamknął za sobą drzwi do łazienki i pokręcił głową w geście roztargnienia.
- Ta szlama mnie kiedyś wykończy- stwierdził cicho, po czym już zdecydowanie raźniejszym krokiem podszedł do zlewu. Szybkim ruchem odkręcił kurek z zimną wodą i niewiele myśląc wsadził głowę po nią. Już po chwili na jego twarzy zagościł wyraz nieopisanej ulgi. Miał jednak świadomość, że aby doprowadzić się do porządku potrzebny mu będzie co najmniej półgodzinny zimny prysznic. Zrezygnowany udał się w stronę kabiny, mając nadzieję, że zimna woda doprowadzi go do porządku.
(...)
- Rusz się Malfoy, nie będę cały dzień na ciebie czekać- powiedziała Hermiona, gdy tylko pojawił się w salonie. Spojrzała na niego z ukosa, nie mogąc powstrzymać uśmiechu na widok jego zbolałej miny. Mimo tego, wyglądał już znacznie lepiej niż w chwili, gdy zastała go rano w salonie. Widać było, że nawet w tak beznadziejnym przypadku zimny prysznic potrafił zdziałać cuda. Teraz, świeży i pachnący, stanął przed nią niczym młody Bóg i z politowaniem przyjrzał się swojej towarzyszce. Nijak nie skomentował jej zaczepki, więc wyminął ją szybko i zamknął się w swojej sypialni. Po jakichś dwudziestu minutach wyszedł stamtąd, trzymając w rękach swój czarny plecak.
- Nareszcie- mruknęła cicho, po czym nawet na niego nie patrząc, złapała klatkę z Krzywołapem i wymaszerowała z namiotu. Z ciężkim sercem ruszył za nią, mimo, że jej ton coraz bardziej zaczynał go wkurzać. Po chwili stali już na półce skalnej, a blondyn za pomocą zaklęcia wpakował cały namiot do plecaka. Nauczyli się już, że ignorowanie siebie nawzajem jest najlepszym sposobem na utrzymanie z pozoru normalnych relacji. Toteż między nimi zapanowała niczym niezmącona cisza, w czasie której blondyn zapinał plecak, a dziewczyna ze zniecierpliwieniem tupała co jakiś czas nogą. Gdy w końcu zwarci i gotowi stanęli niedaleko krawędzi urwiska i po raz ostatni spojrzeli na wioskę, pierwszy odezwał się blondyn.
- To co Granger, gotowa na nową przygodę? - Zapytał ją z szelmowskim uśmiechem, za którym jak dobrze wiedziała kryła się ironia.
- A żebyś wiedział- wysyczała jadowicie i złapała go za ramię. Chwilę później rozległ się cichy odgłos teleportacji, a ich samych pochłonęła ciemność.
***
Z ulgą otworzył oczy, odnotowując przy tym, że jakimś cudem przeżył teleportacje na kacu. Za nic w życiu nie zamierzał jednak tego powtarzać, doskonale wiedząc, że następnym razem może nie mieć tyle szczęścia. Rozejrzał się powoli dookoła nie za bardzo wiedząc gdzie podziała się jego osobista udręka w postaci niejakiej Hermiony G. Dostrzegł ją dopiero po chwili, w odległości jakiś 20 metrów od niego. Stała na brzegu niewielkiej wysepki i z zamyśleniem spoglądała na spokojną taflę jeziora. Nie wiedzieć czemu urzekł go ten widok. Powoli podszedł do niej, starając się by go nie usłyszała. Dopiero, gdy był tuż za nią, postanowił się odezwać.
- Widzisz Granger jakie nam stary Drops zapewnił widoki? Można by pomyśleć, że jesteśmy tu na wakacjach...
- Z Tobą? Nigdy w życiu- odpowiedziała spokojnie, ignorując blondyna, który stanął tuż koło niej i uśmiechał się ironicznie.
-Nie udawaj. Dobrze wiem, że zawsze o tym marzyłaś. Z resztą nie jesteś jedyna. Każda laska dałaby się zabić żeby być na Twoim miejscu- poinformował ją uprzejmie, przenosząc wzrok na taflę jeziora.
- W takim razie powiedz im, że chętnie się zamienię- odparła niewzruszona, nadal na niego nie patrząc. Niechętnie musiała przyznać mu rację w innej kwestii. Tak jak mówił, widoki były przepiękne. Stali na małej, piaszczystej wysepce, jednej z wielu, które otaczały jezioro. Bogata roślinność i niewielka liczba domostw zapewniała im dość kameralną atmosferę, a delikatny szum wody uspokajał zszargane nerwy. Słońce już powoli zachodziło, więc jego promienie delikatnie barwiły taflę wody, przez co dziewczyna nieco się rozmarzyła. Bądź, co bądź ale miejsce faktycznie nadawało się na wakacyjny odpoczynek i gdyby nie dzieliła go z wrednym blondynem, zapewne by z tego skorzystała. Stali tak chwilę w milczeniu, zupełnie nie przejmując się wzajemnym towarzystwem. W zamyśleniu obserwowali kilka mugolskich rodzin, które bawiły się najlepsze na wysepce obok. Jednak ten romantyczny widok w ogóle nie pasował im do faktu, że gdzieś tutaj ukrywali się Śmierciożercy. Hermiona prędzej spodziewałaby się ponurego zamczyska otoczonego jakimiś bagnami, no ale jak już wiadomo nie można mieć w życiu wszystkiego. Zdała sobie sprawę, że im szybciej wypełni to zadanie z Malfoy'em tym prędzej wróci do domu i spotka się z przyjaciółmi. Na co więc czekać?
- Od jutra bierzemy się do roboty Malfoy- powiedziała stanowczo, na co chłopak tylko uśmiechnął się pogardliwie.
- Daj spokój Granger, po co ten pośpiech. Skoro już tu jesteśmy to moglibyśmy trochę odpocząć. Nigdy nie wiadomo, gdzie przeniesiemy się następnym razem, a tutaj jest całkiem fajnie. Aż żal by było z tego nie skorzystać- odpowiedział szelmowsko, a ironiczny uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Co masz na myśli?- Zapytała podejrzliwie, widząc jego szeroki uśmiech. Za tym nie mogło się kryć nic dobrego.
- No nie wiem, możemy tu trochę odpocząć, popływać... Jestem otwarty na propozycje- odparł pozornie niewinnym tonem. Tak jak myślał, na twarz dziewczyny momentalnie wstąpił delikatny rumieniec, a ona sama szybko odwróciła wzrok wyraźnie zmieszana. Po chwili jednak opanowała się na tyle by spojrzeć mu hardo w oczy, próbując ukryć fakt, że perspektywa pływania z chłopakiem ją... krępowała.
- Na mnie nie licz Malfoy, ale jeśli chcesz koniecznie z kimś popływać, to oni na pewno się zgodzą- powiedziała wyraźnie rozbawiona, po czym kiwnęła głową w kierunku sąsiedniej wysepki, przy której pływało dwóch mugolskich mężczyzn, którzy wagą z pewnością dorównywali małej orce.
- Aż taki otwarty nie jestem- mruknął przerażony proponowaną perspektywą. Kasztanowsłosa Gryfonka zaśmiała się w odpowiedzi, po czym odwróciła się od chłopaka i pomaszerowała w głąb wyspy. Przyjemnie było się tak przekomarzać ze Ślizgonem, ale noc powoli zachodziła, a oni nie mieli jeszcze rozbitego namiotu.
- Bierz się do roboty, bo inaczej będziemy spać pod gołym niebem- rzuciła tylko przez ramię i otworzyła klatkę z Krzywołapem, który z ulgą wybiegł na piasek. Chłopak z zapałem godnym leniwca wziął się za rozstawianie namiotu, kątem oka widząc jak Krzywołap znika wśród pobliskich krzaków.
- Znowu wypuszczasz to bydle?
- A Ty znowu zaczynasz jego temat?- Zapytała nawet na niego nie patrząc.
- Ja nie zaczynam, tylko kontynuuje- odparł, gdy wreszcie udało mu się rozbić namiot. Nie mógł tego zrobić za pomocą zaklęcia, by przypadkiem nie zobaczyli go odpoczywający w pobliżu mugole. Już i tak musiał się nieźle nagimnastykować, by ukryć fakt, że wyciąga go z niewielkiego plecaka- Zobaczysz, że kiedyś przerobię go na kotleta
- Czemu Ty zawsze musisz być taki agresywny?- Zapytała dziewczyna, po czym chwyciła pusta klatkę i zmierzyła go oskarżycielskim spojrzeniem.
- Ja? Ja nie jestem agresywny. Ja tylko czasami lubię komuś przypierdolić- odpowiedział niewinnym tonem, na co dziewczyna prychnęła głośno pod nosem po czym z dumnie uniesioną głową wmaszerowała do namiotu. Draco rozejrzał się chwile po okolicy i w końcu poszedł w jej ślady.
***
Hermiona z ulgą przyjęła zmianę otoczenia. W poprzednim miejscu czuła się niezwykle osaczona. Ponure skały i niewiele roślinności przyprawiały ją o chandrę, której za nic nie mogła się pozbyć. W duchu cieszyła się, że będzie mogła spędzić na tej wysepce choć kilka dni. Widok ogromnego, spokojnego jeziora pozwolił jej zapanować nad nerwami i przemyśleć sobie parę rzeczy. Mieszkali ze sobą już od dwóch tygodni. Jeśli miała być szczera, to musiała przyznać, że były one dla niej istnym koszmarem. Kłócili się średnio po kilka razy dziennie, zwykle o błahostki. Powód nigdy nie był dla nich ważny, liczył się tylko efekt. Każde chciało postawić na swoim, co zwykle doprowadzało do wybuchów złości, w czasie których nie szczędzili sobie obelg i wyzwisk. Oboje jednak zaczęli dochodzić do wniosku, że jedynie wzajemne ignorowanie pozwoli im przeżyć tą ,,misję" i nie pozabijać się przy najbliższej okazji. Wcielając ten plan w życie, Hermiona szybko rozpakowała swoje rzeczy w sypialni, po czym z książką pod pachą i dumnie uniesioną głową wyszła na zewnątrz. Noc już powoli zachodziła i cała okolica zaczęła pogrążać się w mroku. Uśmiechnęła się na ten widok i podeszła do niewielkiego, drewnianego pomostu, który chyba już od wielu lat nie był odnawiany. Usiadła na samym końcu i zdjęła buty, by po chwili zanurzyć nogi w chłodnej wodzie. Może i nie była to dobra pora na czytanie książki, ale zdecydowanie wolała to robić tutaj niż w namiocie pod czujnym okiem pewnego Ślizgona. Przez chwilę zapatrzyła się na spokojną taflę jeziora, po czym otworzyła lekko podniszczone wydanie ,, Romea i Julii", które dostała od rodziców na ostatnie urodziny. Już po chwili zagłębiła się w lekturze, rozkoszując się przy tym panującą wokół ciszą i spokojem. Draco uparł się, aby rzucić zaklęcia ochronne na dobre piętnaście metrów w głąb jeziora, tak by mógł w nim popływać. Wszelkie sprzeciwy Gryfonki okazały się bezskuteczne i w końcu chłopak postawił na swoim. W duchu musiała przyznać, że miał w tej kwestii racje, bo miała teraz do dyspozycji znacznie większy teren niż ostatnio, a przez to nie czuła się tak zdominowana przez chłopaka. Zdecydowanym plusem był też fakt, że nie musieli tak ukrywać swojej obecności w tym miejscu. Powszechnie wiadomo, ze Lake District było miejscem często odwiedzanym przez turystów, więc jeśli tylko nie użyją magii poza namiotem, spokojnie mogli wtopić się w ich tłum. O ile dla dziewczyny ten fakt nie stanowił żadnego problemu, to Draco nie mógł się do tego przekonać. Całą ostatnią godzinę musiała go przekonywać co do słuszności tego pomysłu, aż w końcu po kolejnej kłótni, postanowiła wyjść na zewnątrz.
(...)
Nawet nie próbował rozpakować swojego plecaka, który teraz z głośnym hukiem upadł koło łóżka. Całą siłą woli powstrzymał się by nie wykrzyczeć jakiegoś przekleństwa. Jeszcze godzinę temu był przekonany, że perspektywa spędzenia w tym miejscu kilku dni będzie świetną zabawą, a teraz najchętniej uciekłby z powrotem na tą przeklętą półkę skalną. Tam przynajmniej mógł czarować, bez obawy, że zobaczy go jakiś mugol. A tutaj miał udawać jednego z nich?
- Kurwa...- mruknął pod nosem i sięgnął po butelkę whisky. Nie miał zamiaru bawić się w szukanie szklanki, więc od razu pociągnął spory łyk z gwinta. Mimo ostrego sprzeciwu wiedział, że Hermiona miała rację w tej kwestii. Wokół wysepki na której przebywali, wprost tętniło życie. Zewsząd dochodziły ich głosy śmiejących się mugoli, którzy spędzali wakacyjny urlop nad Lake District, nieświadomi czającego się w pobliżu zagrożenia. Po części zazdrościł im tego beztroskiego życia. Już nie pamiętał bowiem, kiedy ostatni raz sam był na jakichś wakacjach. Wszedł do salonu i omiótł uważnym wzrokiem całe pomieszczenie. Zdziwił się, że nie zastał w nim swojej osobistej zmory. Był przekonany, że zastanie ją z nosem w książce i warczącą w jego stronę pod byle pretekstem. Nie przejął się zbytnio jej nieobecnością, domyślał się bowiem gdzie ją zastanie. Po chwili uśmiechnął się mściwie, gdy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Skoro ona uprzykrzyła mu cały dzień, dlaczego miałby się teraz nie zemścić?
Wyszedł z namiotu przebrany jedynie w luźne, błękitne spodenki do kolan. Nie uważał by Granger zasłużyła na tak duże miłosierdzie, jakim było oglądanie jego idealnego, wysportowanego ciała, ale ten jeden raz mógł się poświęcić. Dostrzegł ją od razu. Siedziała na brzegu pomostu i pochylała się delikatnie nad jakąś książką, która uparcie próbowała czytać, pomimo zapadającego już zmroku. Tak pogrążyła się w jej treści, że nawet nie zauważyła jak do niej podszedł. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- Masz mi coś ważnego do powiedzenia Malfoy, czy po prostu się za mną stęskniłeś? - Zapytała pozornie niewinnym tonem, nawet na niego nie patrząc. Prychnął głośno pod nosem udając, że fakt iż wyczuła jego obecność nie wywarł na nim żadnego wrażenia.
- A skąd pomysł, że przyszedłem tu do ciebie?
- Hm... może stąd, że miałeś setki innych miejsc na tej wyspie by się w nich zaszyć i upić w trupa, albo robić inne, równie ciekawe rzeczy, ale zamiast tego przylazłeś do mnie
- Więc powinnaś czuć się zaszczycona
- No patrz, jakoś nie jestem- Odpowiedziała ironicznie, po czym wreszcie odwróciła się w jego stronę. Zamarła, gdy zobaczyła go w tym stroju. Szybko odwróciła wzrok, starając się, by nie zauważył ognistych rumieńców jakie wykwitły na jej twarzy. Nagle zrobiło jej się dziwnie gorąco, choć nie było to w żadnym stopniu związane ze wstydem.
- Ubierz się Malfoy, bo się psy zlecą
- Ranisz moje serce Granger- udał przejętym głosem, kładąc sobie dłoń na piersi
- Ty nie masz serca Malfoy. Ty masz pompę ssąco- tłoczącą- odpowiedziała kartkując swoją książkę. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy zdał sobie sprawę, że im dłużej dziewczyna przebywa w jego towarzystwie, tym bardziej cięte ma riposty.
- No proszę Granger, widać, że język ci się wyostrzył. Ciekawe kogo to zasługa...
- Pewnego oślizgłego gada
- Muszę mu zatem pogratulować- odpowiedział z ironią, jakby nie zdawał sobie sprawy, że Gryfonka cały czas mówiła o nim.
- W takim razie idź już teraz. Powinien być w swojej jamie... yyy... to znaczy sypialni- odpowiedziała uśmiechając się sztucznie i wracając do swojej lektury
- Na Twoje nieszczęście, nigdzie się nie wybieram. Mam zamiar popływać- dodał informującym tonem, po czym nawet na nią nie patrząc wskoczył do wody. Plusk był tak wielki, że na Hermionę w jednej chwili wylało się mnóstwo wody, mocząc doszczętnie jej ubranie i włosy. W ostatnim odruchu świadomości zdołała jedynie schować za plecy książkę, chroniąc ją tym samym przed doszczętnym zamoczeniem.
- MALFOY!!! Ty kretynie jeden!!!- wydarła się na całe gardło, doskonale wiedząc, że chłopak zrobił to specjalnie. Wpatrywała się w jezioro tak by mieć okazje udusić go gołymi rękami gdy tylko wynurzy się w wody. Minęła jedna chwila, dwie... minuta... a chłopak nie wypływał.
- Malfoy?- dodała cichym głosem, czując narastające zdenerwowanie. Nie żeby życie tego oślizgłego gada ją obchodziło, ale nie chciała zostać posądzona o jego zamordowanie. Jakoś nie uśmiechało jej się spędzenia swoich ostatnich dni w Azkabanie.
- Malfoy! Nie denerwuj mnie... - dodała wychylając się delikatnie za brzeg pomostu- Jeśli nie wypłyniesz, to zaraz sama Cię zabije! MALFOYYYY!
- Tak Granger?- odpowiedział cichy głos za jej plecami, a dziewczyna jak na komendę odwróciła się w jego stronę i ujrzała rozbawionego chłopaka. On sam wynurzył się już dłuższą chwilę temu i cały czas słuchał przejmującego monologu kasztanowłosej Gryfonki- Czyżbyś się o mnie martwiła?
- Chciałbyś- prychnęła głośno pod nosem próbując ukryć przed nim fakt, że się wygłupiła. Usiadła z powrotem na pomoście, ale nie wyjęła już książki. Z jednej strony było już zbyt ciemno na czytanie, a z drugiej, była tak wkurzona na Ślizgona, że nie potrafiłaby się na tym skupić. Odłożyła ją za siebie i zaczęła wpatrywać się w zarys innych wysepek, próbując ignorować podpływającego w jej stronę chłopaka. Ten jednak nie dał jej tak łatwo o sobie zapomnieć. Zbliżył się jeszcze bardziej, ochlapując ją ponownie chłodną wodą. Arogancki uśmiech nie schodził mu przy tym z twarzy.
- Mógłbyś na mnie nie chlapać?- Wyjątkowo poirytowany głos dziewczyny oderwał go od robienia kolejnego okrążenia w wodzie.
- Mógłbym, ale po co? Z cukru przecież nie jesteś- Posłał jej ironiczny uśmiech po czym gwałtownie zanurkował, rozpryskując przy tym wodę. Nie miała chęci się z nim sprzeczać. Zamilkła, ponownie wypatrując na sąsiednich wyspach przypadkowych mugoli i zupełnie ignorując przy tym Ślizgona. Jednak co jakiś czas, mimochodem odrywała wzrok od pięknego krajobrazu i z uwagą zaczęła śledzić płynne ruchy chłopaka, który z niezwykłą precyzją i dokładnością opływał kolejny raz przestrzeń wokół pomostu. Za każdym razem myślała, że blondyn zamierza już skończyć, jednak zawsze się myliła i najzwyczajniej w świecie wpatrywała się w jego sylwetkę. Ile by dała, by móc tak dobrze pływać? Wyjątkowo odpowiadał jej tak spędzony wieczór, pomimo tego, iż teoretycznie spędzała go w towarzystwie swojego wroga numero uno. Rozkoszowała się przyrodą i ciszą, która w tej chwili działała na nią niezwykle uspokajająco. Co chwilę miała okazję podziwiać jego dobrze wyrzeźbione i wysportowane ciało, które z taką łatwością przebijało się przez tafle wody. Już w Hogwarcie znana była wszystkim opinia, jakoby Malfoy był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Patrząc na niego w tej chwili, sama bez wątpienia oddałaby na niego głos, gdyby nie fakt, że był wrednym i narcystycznym dupkiem. Czas powoli mijał, a po blondynie nareszcie było widać oznaki zmęczenia. Przestał wreszcie robić rundki wokół pomostu i teraz najzwyczajniej podpłynął do Gryfonki i znieruchomiał, pozwalając by jego ciało swobodnie unosiło się na wodzie. Spojrzał na dziewczynę z równa determinacją, z jaką ona unikała jego wzroku.
- Granger..- zagadnął nonszalancko, odgarniając przy tym mokre kosmyki z czoła.
- Czego?
- Dlaczego nie pływasz?
- Bo nie chcę
- Przestań. Woda jest ciepła, towarzystwo też niczego sobie. Nie krępuj się. Starczy tu miejsca i dla Ciebie- powiedział przeciągając sylaby i wpatrując się w nią intensywnie. Na jego twarzy zagościł uśmiech triumfu na widok jej zezłoszczonej miny. Wbiła w niego mordercze spojrzenie, ale nie pozwoliła mu się sprowokować.
- Po prostu nie mam ochoty- odpowiedziała spokojnie i zgarnęła niesfornego loka za ucho.
- A może nie umiesz?- Zapytał z ironią, podpływając bliżej i chwytając się krawędzi pomostu. Już po chwili podciągnął się na rękach i nim się spostrzegła, siedział tuż koło niej. Spojrzał na nią i zaszczycił dość sympatycznym uśmiechem. Ona jednak nie odwzajemniła tego gestu, nadal speszona widokiem jego półnagiego ciała. Podczas gdy on próbował uspokoić oddech po tak intensywnym wysiłku fizycznym, ona ukradkiem podziwiała jego bicepsy, tricepsy i inne mięśnie.
- Nie odpowiedziałaś- przypomniał jej delikatnie o swojej obecności, bo zdawało się, że Gryfonka całkowicie zatraciła się w swoich myślach.
- I nie zamierzam- poinformowała go stanowczym tonem, po czym leniwie wstała z pomostu i nie zaszczycając blondyna ostatnim spojrzeniem, skierowała się do namiotu. Nie przeszła nawet dwóch kroków, gdy chłopak znowu się odezwał.
- Czyli nie umiesz- skwitował dobitnie, po czym on również wstał i podszedł do oniemiałej dziewczyny. Nie odważyła się spojrzeć mu w oczy, jednak ogniste rumieńce na jej twarzy zdradzały wszystko.
- Jesteś pewny?
- Tak
Prychnęła rozjuszona i z dumnie uniesioną głową postanowiła go wyminąć. On miał jednak inne plany. Doprowadzanie Gryfonki do szału było jego ulubioną rozrywką i nie miał zamiaru tak szybko z tego rezygnować. Zastąpił jej drogę, obdarzając kolejnym ironicznym uśmiechem.
- Wiesz co, wal się Malfoy. Nie mam czasu na Twoje głupie, dziecinne zaczepki- powiedziała spokojnie, patrząc mu hardo w oczy.
- Oj widzę, że trafiłem w czuły punkt. Spokojnie Granger, nikomu nie wygadam, że największa kujonka Hogwartu i duma Gryffindoru nie potrafi pływać- powiedział cicho, lekko się nad nią pochylając. Wiedziała, że chłopak ją prowokuje, ale nawet nie potrafiła się uspokoić. Fala gniewu spłynęła na nią z ogromną siłą, sprawiając, że zacisnęła pięści i obdarzyła go najbardziej nienawistnym spojrzeniem na jakie było ją w tej chwili stać.
- Skąd ta pewność Malfoy, że nie potrafię pływać?- Zapytała próbując grać na czas
- Bo Cię znam Granger. Czasami nawet lepiej niż Ty sama- powiedział cicho, podchodząc do niej bliżej.
- No chyba kpisz- odparła wyraźnie zdziwiona, unosząc do góry prawą brew- Nie zachowuj się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy! To, że mieszkamy ze sobą od dwóch tygodni nie oznacza, że poznałeś mnie na wylot...
- Mogę Ci to nawet udowodnić- dodał uśmiechając się szelmowsko, przerywając tym samym jej wypowiedz
- Jak?
Chwile później pożałowała, że w ogóle zadała to pytanie. Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Najpierw dostrzegła jak uśmiech Ślizgona powiększa się jeszcze bardziej, a w oczach pojawia się niebezpieczny błysk. W następnej sekundzie chłopak jednym, mocnym pchnięciem zepchnął ją z pomostu, a Gryfonka zdołała jedynie krzyknąć przeraźliwie, po czym z głośnym pluskiem wylądowała w jeziorze. Zachłysnęła się wodą i zaczęła rozpaczliwie machać rękami, znikając w wodzie i systematycznie co sekundę wynurzając z niej głowę.
- Mal...- próbowała krzyknąć, jednak ponownie zniknęła pod wodą. Trwało to dłuższą chwilę, po czym dziewczyna wyraźnie zaczęła tracić siły. Jej wodna gimnastyka już nie wyglądała tak spektakularnie jak na początku, a ona znikała pod powierzchnią coraz częściej.
Mimo wszystko blondyn zachował zimną krew i teraz stał niewzruszony i z politowaniem patrzył na Gryfonkę.
- Widzisz Granger, jednak miałem racje- odparł triumfalnie, pochylając się delikatnie nad tonącą dziewczyną.
- Ratuj... kretynie...- wychrypiała łapiąc płytki oddech i próbując za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni.
- Po co? Przecież topiąc się, tylko wyświadczysz mi przysługę- odpowiedział pozornie niewinnym tonem i rozłożył przy tym ręce w geście roztargnienia- Eh, mam za dobre serce- dodał po chwili, gdy dziewczyna straciła resztki sił, a na powierzchni wody widać było już tylko jej dłoń. Bez zastanowienia wskoczył do jeziora i podpłynął do niej, pozwalając by chwyciła go desperacko za szyje. Już po chwili unosił się swobodnie na powierzchni jeziora, z Hermioną, która obejmowała go kurczowo za kark i próbowała łapczywie złapać oddech.
- Zaraz mnie udusisz- powiedział wprost do jej ucha, ale pozwolił sobie objąć ją delikatnie jedną ręką, tak by lepiej było mu holować ją do brzegu.
- I powinnam!- krzyknęła rozjuszona, wpatrując się uparcie w jego stalowe tęczówki- Zawsze wiedziałam, że jesteś zwykłym dupkiem, ale nigdy bym nie pomyślała, że odważysz się zrobić coś tak głupiego! Przecież mogłam się utopić!
- Jakbyś od razu się przyznała, że nie umiesz pływać to nie musiałbym Cię wpychać do wody. Sama jesteś sobie winna- odparł niewinnym tonem
- Ty świnio! Puść mnie natychmiast! Już wolę utonąć, niż pozwolić, żebyś mnie obłapiał
- Pragnę Ci Granger przypomnieć, że to Ty się mnie trzymasz. Ja mam rączki tutaj- uśmiechnął się delikatnie, podnosząc przy tym dłonie do góry i machając nimi przed twarzą rozjuszonej Gryfonki. Zdała sobie sprawę, że palnęła głupotę, dlatego postanowiła szybko zmienić temat
- Więc odstaw mnie już na brzeg!
- Oj Granger, Granger. Aleś Ty agresywna. Widzę, że lubisz wydawać rozkazy
- Bo świetnie je wykonujesz, Malfoy- odparła wrednie, doskonale naśladując jego wyniosły ton.
- Mogłabyś być choć odrobinę wdzięczna, że ratuje Twoje nędzne życie
- Gdybyś mnie nie zepchnął z pomostu, nie musiałbyś tego robić- uświadomiła go delikatnie, bo wydawało się, że zapomniał o tym mało istotnym fakcie
- Czepiasz się szczegółów Granger
- To są fakty, Malfoy
- Jak dla mnie nieistotne- machnął ręką w geście roztargnienia. Dopłynęli już do piaszczystego brzegu, a Gryfonka mogła wreszcie oderwać się od chłopaka, co też z ulgą zrobiła. Wyszła z wody i spojrzała na blondyna, który teraz z ironicznym uśmiechem się jej przyglądał.
- Dyskusja z Tobą doprowadza mnie do szału
- Uwierz, że dla mnie też nie jest ona przyjemnością
- Więc się zamknij!
- Ty pierwsza
- Nie zamierzam
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, po czym dziewczyna prychnęła cicho i skierowała się do namiotu. Była cała przemoczona i zmarznięta, a towarzystwo wrednego Ślizgona doprowadzało ją do granic wytrzymałości. Uśmiech chłopaka tylko się powiększył, a on sam, dumny z siebie i wielce zadowolony poszedł za nią. Weszli do namiotu, a ona od razu przeszła szybko przez salon i zamknęła się w łazience. Kąpiel w zimnym jeziorze nie należała do najprzyjemniejszych, więc postanowiła ją odreagować biorąc gorący prysznic. Pół godziny później wyszła świeża i wypoczęta, z ręcznikiem na głowie i w białym, puchowym szlafroku. Gdy tylko wróciła do salonu, od razu poczuła na sobie spojrzenie chłopaka, ale postanowiła je zignorować i z gracją godną primabaleriny rozsiadła się na fotelu, porywając przedtem pierwszą lepszą książkę jaka leżała w zasięgu jej wzroku. Ukradkiem zerknęła na chłopaka, który najwyraźniej zdążył się już wysuszyć za pomocą zaklęcia i teraz leżał na sofie, oczywiście nadal będąc w samych spodenkach, które sięgały mu do kolan. Przeniosła spojrzenie z powrotem na stronicę książki i próbowała skupić się na jej treści.
- Powiedz mi Granger jak Ty masz mi tutaj pomóc, skoro nawet pływać nie potrafisz- zaczął po chwili, odrywając wzrok od szklaneczki whisky, którą trzymał w dłoni i przenosząc go na zdezorientowaną dziewczynę
- Mam wiele innych zdolności- odpowiedziała spokojnie, starając się by jej głos zabrzmiał na tyle pewnie, żeby chłopak dał jej spokój.
- Serio?
- Serio
- No to wal jakie, bo aż jestem ciekawy
- Nie starczyłoby nam nocy, żebym Ci je wszystkie wymieniła- odpowiedziała nonszalancko i uśmiechnęła się do niego perfidnie.
- Spokojnie, jestem cierpliwy- zapewnił ją, machając przy tym z lekceważeniem ręką.
- Że jaki Ty jesteś?- Zapytała ironicznie, mając na myśli agresywną naturę Ślizgona. Wbrew pozorom nie chciała dalej drążyć tego tematu i tylko marzyła by wymknąć się do sypialni.
- Cierpliwy, Granger, cierpliwy. Za to Ty jesteś żałosna- dodał już poważnym tonem, zapominając na chwilę o ich wcześniejszej sprzeczce
- Ja? Żałosna?!- krzyknęła podrywając się z miejsca tak gwałtownie, że ręcznik, którym owinęła włosy rozplątał się niepostrzeżenie i opadł jej na twarz. Zdarła go z siebie błyskawicznie, próbując przy tym odgarnąć mokre włosy z twarzy i nie reagować na głośny śmiech chłopaka.
- Właśnie to potwierdziłaś- odpowiedział, patrząc przy tym z politowaniem na jej ciągłe próby doprowadzenia się do porządku- Powiedz mi Granger, co zrobisz, kiedy wreszcie odnajdziemy sługę Czarnego Pana a nasze spotkanie nie przebiegnie tak jak tego zaplanowaliśmy i jedynym ratunkiem będzie...hm no nie wiem...skok do jeziora?
- Jak to?- zapytała nieprzytomnie, gdy dotarł do niej sens słów chłopaka. Wcześniej nawet nie zakładała takiej sytuacji, ale musiała przyznać, że Malfoy miał w tej chwili sporo racji. Spojrzał na nią z powagą, a do niej wreszcie dotarło, że nadszedł kres ich wcześniejszych droczeń.
- Nie wątpię w swoje umiejętności na polu walki, ale Ty jako typowy żółtodziób możesz szybko stracić różdżkę i co wtedy? - Zapytał wstając z kanapy i kierując się w stronę barku po nową porcję nieśmiertelnej whisky- Spójrzmy prawdzie w oczy, Granger. Taki z Ciebie Auror jak ze mnie baletnica. To, ze przeżyłaś tyle potyczek ze Śmierciorzercami było głównie zasługą Potter'a. Chcesz zgrywać dzielną Gryfonke, ok. Rób częściej takie głupoty, wtedy prędzej Cię zabiją, a ja będę miał powód by upić się ze szczęścia, ale nie narażaj przy tym mnie. Czy tego chcesz czy nie, szukamy tu tego sukinsyna we dwoje, więc jeśli Ty nawalisz, to tylko pociągniesz mnie na dno. Wcale się nie zdziwię, jeśli już na początku Cię rozbroją. A wtedy kretynko, będziesz miała do wyboru albo śmierć, albo ucieczkę do jeziora. Jak sobie wtedy poradzisz?
Nie odpowiedziała, przerażona sensem jego słów. Malfoy miał racje. To z pozoru przyjemne miejsce, miało w sobie wiele wad. Piękne jezioro otoczone archipelagiem maleńkich wysepek śmiało mogło posłużyć za miejsce do wypoczynku, ale nie to było w tej chwili najważniejsze. Zapewne na jednej z wysp ukrywał się jakiś Śmierciożerca, inaczej Dumblendore nie wysłałby ich tutaj. Możliwe nawet, że było ich tutaj więcej. Gdy w końcu uda im się ich wytropić, będzie musiała z nimi walczyć. W jej głowie wszystko przedstawiało się perfekcyjnie, aż do tej chwili. Dopiero po słowach chłopaka, zdała sobie sprawę jak bardzo była naiwna. Co jeśli blondyn miał rację, a wyspa na której ukrywa się poplecznik Voldemorta otoczona jest barierami uniemożliwiającymi teleportację? Jeśli coś pójdzie nie tak, to jedyną drogą ucieczki będzie wtedy jezioro, o ile dane jej będzie w ogóle do niego dobiec. Co wtedy zrobi, skoro nie potrafi pływać? Przecież z pewnością nie będzie przy niej Ślizgona, który w przypływie swojego miłosierdzia zgodzi się przeholować ją do innej wyspy. Spojrzała na niego z przerażeniem i osunęła się na fotel. Zakryła twarz rękami, próbując ogarnąć natłok myśli w głowie. Malfoy miał rację, była żałosna.
- Jest jedno wyjście z tej sytuacji- zagadnął ją wreszcie blondyn siadając ponownie na kanapie i upijając powoli swojego drinka. Spojrzała na niego z nadzieją w oczach, jednocześnie odrywając od twarzy ręce i splatając je na kolanach.
- Jakie?- zapytała go wreszcie, bo chłopak milczał zaciekle już od dłuższego czasu. Popatrzył na jej zrozpaczoną minę i uśmiechnął się perfidnie.
- To proste Granger. Musisz nauczyć się pływać- odpowiedział wzruszając przy tym ramionami. Spojrzała na niego jak na kosmitę, po czym wybuchnęła wymuszonym śmiechem. Arystokrata obserwował ją uważnie, czekając, aż sama się uspokoi.
- Ty chyba żartujesz, Malfoy. To najgłupsza rzecz jaka kiedykolwiek wpadła do tego Twojego tlenionego łba- Odparła nadal uśmiechając się głupio, jakby czekała, że chłopak zaraz krzyknie ,,żartowałem". Nic się jednak takiego nie stało, a uśmiech dziewczyny powoli zanikał- Czekaj...Ty nie żartujesz...
- Nie- odparł krótko, nalewając sobie kolejnego drinka- Im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Podoba mi się to miejsce i chętnie bym sobie tu trochę odpoczął, ale nie zrobię tego dopóki jakiś sukinsyn czai się za rogiem. Więc najpierw się go pozbędziemy, a później zrobimy sobie wakacje.
- Niby jak mam to zrobić?- Zapytała jakby sama siebie, wpatrując się przy tym w dogasający w kominku ogień.
- Normalnie. Załatwiłbym Ci nawet prywatnego trenera, ale nie sądzę, że znalazłbym choć jednego masochistę, który gotowy byłby podjąć się tego zadania, więc pomęczysz się sama.
- Nie zrobię tego. Ja... boje się wody- przyznała cicho, patrząc mu przy tym nieśmiało w oczy.
- Nie dramatyzuj Granger. Można bać się wielu rzeczy, choćby widoku Weasley'a o poranku, czy Snape'a w sukience, ale nie wody- odparł ironicznie, jakby tłumaczył dziecku coś oczywistego- Sam bym Cię nauczył, ale zwyczajnie mi się nie chce- dodał nonszalancko, przymykając przy tym oczy i rozkoszując się panującym w salonie spokojem
- Ty?!- krzyknęła nagle, wyprowadzona z równowagi- Nigdy w życiu. Już wolałabym zginąć niż pozwolić Ci, żebyś mnie uczył pływać
- To się da załatwić
- Nie denerwuj mnie Malfoy. Prędzej mi różdżka na czole wyrośnie, niż Ty nauczysz mnie pływać. Nie pochlebiaj sobie, aż takiego talentu dydaktycznego nie masz
- I tu się mylisz Granger. Byłbym w stanie nauczyć każdego, nawet taką miernotę jak Ty- odparł groźnie, lustrując ją przy tym spojrzeniem. Wygięła twarz w grymasie obrzydzenia, jakby ta perspektywa przyprawiała ją o mdłości.
- Wolałabym pocałować gumochłona, niż zostać Twoją uczennicą. Z resztą nie sądzę, żebyś był w stanie nauczyć mnie czegokolwiek, a tym bardziej pływania. Fretki są na to za głupie- dodała perfidnie, po czym wstała z fotela i ruszyła w stronę sypialni. Jak na jeden dzień miała dość towarzystwa Ślizgona. Zrobiła kilka kroków, gdy nagle zatrzymał ją głos pewnego siebie blondyna
- A założymy się?- Zapytał również podnosząc się z kanapy i idąc powoli w jej kierunku
- Co?- Zapytała nieprzytomnie, jakby jego słowa w ogóle do niej nie dotarły. Stanął na przeciwko niej i teraz z perfidnym uśmiechem wpatrywał się w jej niepewną minę.
- To co słyszałaś. Możemy się założyć. Daj mi tydzień. W tym czasie nauczę Cię pływać, a Twoje szanse na to, że nie zawalisz naszej misji wzrosną. Oczywiście, musisz obiecać, że nie będziesz przy tym oszukiwać i wszystkie moje polecenia wypełnisz bez wahania i na sto procent, tak jak na rasową Gryfonke przystało. Zobaczysz, że po tym czasie będziesz pływała jak na olimpiadzie.
- A co Ty z tego będziesz miał?- zapytała podejrzliwie, uważnie się w niego wpatrując.
- Po pierwsze to satysfakcję. Po drugie, pewność, że nie będę Cię musiał holować przez pół jeziora, jeśli coś zawalisz. Wystarczy mi, że dzisiaj musiałem babrać się w szlamie. Po trzecie, jeśli wygram, to dam Ci zadanie, które będziesz musiała wykonać- pokiwała głową w geście zrozumienia. No tak, nic za darmo. Chwilę później, podniosła głowę i wymierzyła w niego oskarżycielsko palcem.
- A jeśli ja wygram, to Ty dostaniesz takie zadanie ode mnie
- Tak się nie stanie- przerwał jej stanowczo, po czym upił kolejnego łyka bursztynowego płynu ze szklaneczki.
- Skąd ta pewność?
- Jestem Malfoy'em. Ja nie znam znaczenia słowa ,, porażka".
- To sobie je sprawdź w słowniku- odpowiedziała gładko, po czym uśmiechnęła się do niego pogardliwie. Chłopak jednak postanowił zignorować jej zaczepkę.
- To co Granger, zakład stoi?- Zapytał ponownie niewinnym tonem, po czym dopił swojego drinka
- Stoi- potwierdziła kiwnięciem głowy. Nim się spostrzegła, na twarzy chłopaka zagościł uśmiech triumfu, po czym on sam odwrócił się do niej plecami i odszedł w kierunku barku.
- Wybacz Granger, że nie potwierdzę go uściskiem dłoni, ale nie chcę pobrudzić się szlamem- rzucił tylko w jej kierunku, patrząc jak zaciska ze złości swoje małe piąstki a jej usta układają się w cienką linię.
- A ja gadzim śluzem- odparła wkurzona, jednocześnie przechylając głowę i patrząc na niego podejrzliwie. Odwróciła się na pięcie i ponownie ruszyła w kierunku sypialni. Jak na dzisiaj miała dość towarzystwa Malfoy'a i jego idiotycznych pomysłów. Nagle do głowy zawitała jej pewna myśl. Przystanęła w miejscu, po czym spojrzała na Ślizgona z niedowierzaniem- Malfoy dlaczego to robisz?
- Co?
- No... chcesz mi pomóc- odpowiedziała niepewnie, unikając jego wzroku i zajmując się zawzięcie paskiem od swojego szlafroka.
- To nie jest pomoc Granger. To jest zakład. I pragnę Cię poinformować, że zamierzam go wygrać. A tak po za tym, to lubię patrzeć na ciebie w wodzie. Wyglądasz wtedy tak żałośnie, że chętnie znowu się z tego pośmieję
- Dupek- mruknęła tylko w odpowiedzi, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła w swojej sypialni. Trzasnęła przy tym tak mocno drzwiami, że blondyn omal nie wypuścił swojej szklanki z ręki.
- Oszczędzaj siły na jutro, Granger- krzyknął tylko w jej stronę, po czym udał się do swojej sypialni. Perspektywa upokorzenia szlamy bardzo poprawiła mu humor.
________________________________________________________________________
Hej haj hello :) zgodnie z obietnica publikuję dziś kolejny rozdział :) ufff, wyrobiłam się, chociaż przyznam, że ciężko było w ferworze świątecznych zadań :D
Co do samego rozdziału... powiem nieskromnie, że mi się podoba :) Nie będę go bardziej wychwalać, bo wrodzona skromność mi na to nie pozwala :p Czekam na Wasze komentarze, z chęcią przekonam się co o nim sądzicie :) Muszę jednak przyznać, że pisało mi się go wyjątkowo dobrze, więc mam co do niego pewne oczekiwania :)
Życzę Wam Wszystkim Wesołych Świąt :*
Wasza Iva Nerda